Ci którzy o blogu pamiętają ^^

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rocznicowo >^.^< ( One-Shot )

Bardzo dziękuję za gratulację i przepraszam, ze tak późno wstawiam drugiego shota. Cieszę się, że przybyła nowa czytelniczka i mam nadzieję, że będziesz się udzielać. Każdy komentarz wywołał uśmiech na mojej twarzy także rocznica mi się udała. Mam nadzieję, że ten shot również wam się spodoba. Zakończenie sami możecie sobie dopowiedzieć. Jak kto woli. 
Miłego czytania i jeszcze raz dziękuję i przepraszam <kłania się> >^.^< 
_______________________________________________________________________________

Ostatnie wyznanie
- Szybko.. nie mamy czasu. - wołałem do Kangina biegnąc przez jakiś opuszczony blok. Uciskaliśmy właśnie przed jednym z bandziorów pracujących dla szefa największej spółki szmuglującej dragi w Korei. Przeszkadzamy im od kilku miesięcy, ale dopiero teraz nas wywęszyli, gdy zablokowaliśmy jedną z większych dostaw.
- Kangin tu. - szepnąłem i pociągnąłem go w bok. Byliśmy już na ostatnim piętrze i właśnie wciągnąłem nas do miniaturowej kuchni. Tak wiem marny wybór, ale bezpieczny.
- Jesteś cały? - spytał mnie ponieważ wywaliłem się raz, ale porządnie po drodze. Kiwnąłem tylko głową słysząc ciężkie buty coraz wyraźniej i pokazałem, aby był cicho. Ukryliśmy się w rogach pokoju od strony drzwi. Może i to głupi pomysł, ale najpierw zacznie sprawdzać pomieszczenia najbardziej oddalone od schodów. Gdy przeleciał dosłownie przy nas opuściłem kąt i wyjrzałem ostrożnie z pomieszczenia. Było czysto więc machnąłem na przyjaciela. Ten widząc to ruszył za mną. Powoli wycofywaliśmy się do schodów i gdy ja już tam byłem, a Kangin wchodził usłyszeliśmy strzał. W jednym momencie Kangin upadł na ziemię tak niefortunnie, że przez jedną z dziur w podłodze zleciał piętro niżej. Co najgorsze nie mogłem sprawdzić, czy żyje, oberwał i czy jest przytomny.
- Teraz gnojowi nie podaruję. - pomyślałem. Z początku chcieliśmy zwiać bez rozlewu krwi, ale nie po tym. Słysząc, że tu idzie postanowiłem się zaczaić i wtedy zaatakować. Gdy wychodził wystawiłem rękę na wysokości jego szyi, a ten buc nawet jej nie zauważył. Tym sposobem powaliłem go na ziemię pozbywając się broni, która wypadła mu z rąk i potoczyła się w bok. Szybko usiadłem mu na biodrach i zacząłem okładać pięściami. przez chwilę był zdezorientowany, lecz po chwili zaczęła się szamotanina. Oberwałem kilka razy, ale jakimś cudem wygrałem. Gdy doprowadziłem go do nieprzytomności postanowiłem sprawdzić co z Kanginem. Zbiegłem w tym celu piętro niżej i odetchnąłem nie widząc ran postrzałowych. Niestety mój towarzysz był nieprzytomny. Zacząłem nim szturchać aby się obudził. Udało mi się po dłuższej chwili.
- Musimy się nim zająć, chodź. - powiedziałem i ruszyłem do góry. Tam związaliśmy go porządnie i wrzuciliśmy do jednego z pomieszczeń.
- Ktoś na pewno po niego przyjdzie. Co robimy? - spytałem patrząc uważnie na towarzysza.
- Zostajemy. Teraz im nie popuszczę. - powiedział stanowczo. Tak myślałem, że nie odejdzie. Będzie ciekawie.
Nie myliłem się. Nie minęła godzina, a pod blok zajechało czarne auto z którego wysiadła kobieta w skórze. Czemu akurat kobieta?
- Jak ja będę z nią walczyć? Nie uderzę kobiety. - stęknąłem wnerwiony.
- Pomyśl, że to facet wyglądający jak kobieta. Ja tak zawsze robię. - wzruszył ramionami i zaczął szukać swoich sztyletów. Coś nie byłem do tego przekonany. Dokładnie słyszałem każdy jej krok. Miała na sobie glany więc nie będzie miło jak oberwę. Przełknąłem głośno ślinę i ustawiłem się na swojej pozycji. W końcu dostała się na ostatnie piętro, a gdy tylko mnie dostrzegła od razu ruszyła w mym kierunku. Zaczęliśmy się szamotać przez co upadliśmy. Niestety to ja byłem pod nią. Sprawnie mnie unieruchomiła i sięgnęła po nóż do nogawki. Przed moimi oczami zaczęło latać błyszczące ostrze raz po raz nacinające mi policzki. Byłem przerażony. Co to za kobieta? Szykowała się właśnie do ostatniego pchnięcia wycelowanego w moją klatkę piersiową gdy za nią pojawił się Kangin z wielkim kamiennym klockiem i uderzył ją w głowę od boku. Pod siłą uderzenia poleciała w bok na moje szczęście nie upuszczając noża. Nie wiem, czy żyła czy już nie, ale nawet się nad tym nie zastanawiałem. Podniosłem się szybko i wyszedłem z tego pomieszczenia. Kangin zaraz do mnie dołączył.
- Nie żyje. - powiedział. Nie dziwię się, z jego siłą i wielkością kamienia to nie ma co się dziwić.
- Wynośmy się stąd. - powiedziałem, a on mi przytaknął. Już mieliśmy wychodzić, gdy usłyszeliśmy kolejne auto podjeżdżające pod blok.
- Serio? - spytałem wnerwiony. - Musiał fatygować się osobiście z obstawą? - dodałem widząc, że z jednego z dwóch aut wychodzi szef. Z drugiego wysiadło kilku uzbrojonych facetów. Pociągnąłem Kangina za rękę do najmniejszego i najciemniejszego pomieszczenia. Teraz to zacząłem panikować. Spojrzałem do góry i mnie olśniło. Klapa, mało widoczna, ale klapa.
- Pomóż mi. - powiedziałem próbując ją przesunąć. Razem po chwili nam się udało. Najpierw wszedł Kangin, a potem pomógł mnie. Zasunęliśmy klapę i postawiliśmy na niej jakąś ciężką szafę, która stała w rogu. Usadowiliśmy się w jednym z zakurzonych rogów i nasłuchiwaliśmy.
- Szefie, oni nie żyją! - dało się słyszeć po jakimś czasie. Zabiłem go? O Boże zabiłem go.
- Macie ich dorwać, bo inaczej chuje wam poucinam! - wydarł się szef. Chyba się wnerwił.
- Teukki. - zaczął szeptem Kangin. - Nie wiem, czy uda nam się wyjść z tego cało, ale jeśli nie, to wiedz, że cię kocham i cieszę się, że możemy umrzeć razem. - przytulił mnie.
- Tu coś jest chłopaki!! Jakaś klapa!

Rocznicowo ^.^ ( One-Shot )

Dziś mamy piękny dzień. Dlaczego? Dziś rocznica bloga ;D Jestem już z wami cały rok ^.^ Tak się z tego cieszę, bo nie sądziłam, że tyle wytrwam. Szkoda tylko, że w niepełnym składzie <wspomina Sassy> No nic.
Z okazji pierwszej i mam nadzieję, że nie ostatniej rocznicy daję wam dziś dwa one-shoty. Teraz idzie pierwszy, a wieczorem dodam drugi. 
Bardzo bym prosiła, żeby chociaż dziś wszyscy co to czytają zostawili po sobie komentarz. To nie tak, że o nie sępię, ale chciałabym chociaż dziś zobaczyć wielkie wsparcie dla bloga i dla mnie. 
Dziękuję i zapraszam do czytania >^.^< 
________________________________________________________________________


Jeden głupi żart, a może tak wiele
Jak ja kocham się z nim droczyć. Już na sam jego widok do głowy wpadają mi nowe docinki. Dziś też mieliśmy się spotkać. Umówiliśmy się na piętnastą jednak Zhoumi strasznie się spóźniał. Postanowiłem po niego wyjść. Dzwoniłem, ale nie odbierał więc po dziesiątym połączeniu po prostu ruszyłem. Pogodę miałem do tego idealną. Nie było słońca, ale było ciepło. Maszerowałem zły na niego niesamowicie. 
- Co lepsze? Najpierw go udusić, czy lepiej powiesić? - prowadziłem monolog sam ze sobą. Kij z tym, że ludzie dziwnie na mnie patrzyli. Teraz nie zwracałem na nich uwagi. Teraz byłem zły, nie, zły to nieodpowiednie słowo. Wściekły, to bardziej pasuje. Mieliśmy iść razem na rynek, gdzie podobno była jakaś impreza, a on chyba mnie olał. Teraz maszerowałem sam, a przede mną całe siedem kilometrów drogi. Zamorduję go. 
- Niemożliwe, zadzwonił wooow. - zakpiłem patrząc na wyświetlacz telefonu po czym odebrałem. - Noo?
- Hej sorka, dopiero teraz skończyłem. Gdzie jesteś? 
- Idę na rynek. Na ciebie bym się nie doczekał. 
- Gdzie jesteś? 
- Przy restauracji jak idziesz ode mnie na rynek. – odpowiedziałem.
- Ok. Zaraz cię znajdę. Idź dalej. - rozłączył się, a ja prychnąłem i ruszyłem dalej. 
Jasne, zaraz cię znajdę. Na rynek już wchodzę, a go dalej nie ma. Puściłem rocka i ruszyłem dalej. Znowu dzwoni.
- No ja już jestem na rynku, a ty gdzie? - spytałem. 
- Dopiero przy tej restauracji jdjsnbjdksmcnfmdid.. 
- Co? Mam iść do ciebie? Ok. - tym razem to ja się rozłączyłem. Nie mam pewności, czy to powiedział, bo coś zakłócało, ale wyjdę w jego stronę. I takim oto sposobem zacząłem się wracać. Miałem z górki więc nie tak źle. 
- I gdzie on do cholery jest? - teraz serio się zdenerwowałem. Nie było go pod restauracją. Postanowiłem do niego zadzwonić. 
Wybrałem numer i po pięciu minutach rozmowy w końcu wiedziałem gdzie mam iść. 
- Z pewnością nie przeżyje tego dnia, może być tego pewien. - zagroziłem pod nosem. 
W końcu go ujrzałem. Z zaciętą miną przyspieszyłem i będąc już przy nim zacząłem paplać jaki to on wredny nie jest i jak to nie obiecywał i olał. Tę rozmowę prowadziliśmy przez kilka minut. 
- To co robimy? - spytałem w końcu. 
- Nie wiem.. możemy się przejść i pogadać. Nie chce mi się siedzieć na rynku. - zgodziłem się na tę propozycję. Poszliśmy posiedzieć na pustakach naprzeciw placu budowy. Rozmawialiśmy przez chwilę, aż nie dowiedziałem się, że zmieniał szkołę, bo z poprzedniej go wywalili. 
- Powiesz mi za co? - spytałem patrząc po nim. 
- Ale to dłuższa historia. - westchnął.
- Mamy czas, nie jest tak późno. 
- No dobra... - zaczął opowiadać, a ja zaśmiewałem się momentami nawet do łez. Nie wiem, czy to serio było tak śmieszne, czy podkoloryzował tę historię, ale była boska. Całe policzki bolały mnie od śmiechu. 
- Nie zajęło ci to tak długo. Jedynie pół godzony. - powiedziałem patrząc na wyświetlacz i wycierając łzy z oczu. 
- Mówiłem, że to długo zajmie. 
- Oj tam, bynajmniej się uśmiałem.  
- Będziemy się zbierać co? Robi się chłodno. - zeszliśmy z pustaków i ruszyliśmy w drogę powrotną. Oczywiście co byłby to za powrót bez docinków. Cały czas coś docinałem śmiejąc się z niego. Przechodziliśmy akurat koło miniaturowego stawu, gdy wpadł mi do głowy genialny tekst. 
- Patrz, wykopali ci basen. Możesz się wykąpać. - palnąłem i znowu wybuchnąłem śmiechem. 
- Uważaj, bo cię tam wrzucę. - powiedział groźnie, a ja żeby mieć większy polew powiedziałem, że może próbować. Ten wariat wziął mnie na ręce i jak z panną młodą od tak ruszył w stronę stawiku. 
- Żartowałem. Postaw mnie. - zacząłem się wyrywać. Stanął ze mną nad tym bajorkiem i zaczął się zastanawiać. Ja za to nie czekając oplotłem go ramionami za szyję i wtuliłem w niego. - Jak wlecimy, to razem. - powiedziałem, a on postał tak jeszcze chwilę śmiejąc się po czym obrócił się bokiem do zbiornika i postawił mnie na ziemi. Dopiero wtedy go puściłem, ale on nie odsunął się. Spojrzałem w górę i przez chwile patrzeliśmy sobie w oczy. 
- Co ty.. - zacząłem widząc, że się do mnie zbliża, ale nie dokończyłem. Pocałował mnie. To mi nie pozwoliło skończyć. Kto by pomyślał, że ja. Kyuhyun. Ten wredny i pyskaty Kyuhyun będę głównym bohaterem w takiej scenie przez jeden żart. Przez ten jeden żart osoba, którą kocham pokochała mnie. No może nie pokochała, ale przyznała się do tego. Tym pocałunkiem Zhoumi zmienił wszystko.

piątek, 23 sierpnia 2013

Koszmarna niespodzianka ( Part 25/44 )

Dzia dzia .. suprajzyyy xD Oto ja wracam do życia, bowiem mam niezliczone pokłady weny ;D Dziś macie tak zwany bonus <tak tak, też was kocham>, chociaż nie wiem za co, bo coś słabo z komentarzami czego nie mogę powiedzieć o wyświetleniach, ale mniejsza o to. Ważne, że jest dłuższe i to o wiele więcej niż zwykle. Może ze 3 strony zamiast jednej ^.^ Mam nadzieję, że zrobi się jakiś ruch w komentarzach, bo to na prawdę pomaga... Co by tu jeszcze.. A tak, wiem <geniusz się znalazł> xD 
Miłego czytania ;p >^.^< 
________________________________________________________________________

- Siwon, mogę spać dziś z tobą?
- CO!.. DLACZEGO?! - nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Czyżby on chciał męczyć go w nocy? Jeśli tak to chyba tego nie przeżyje.
- Oczywiście proszę o to jak o kolejną lekcję dotyku. - zastrzegł, a Siwon miał ochotę umrzeć.
"Czyli ma zamiar mnie maltretować całą noc? Jak ja ukryję przed nim mój na pewno widoczny problem? A co jak stęknę? On wie, że morderstwa, nawet te spowodowane brakiem upustu w przyjemności są nazywane znęcaniem i są karalne?"
- Mogę? - spytał ponownie, a gdy Siwon chciał odmówić i schować się w pokoju ten spojrzał na niego w tak smutny sposób, że po prostu nie miał serca mu zabraniać. Ledwo przesunął się w drzwiach, żeby zrobić Hee przejście, a ten uśmiechnął się tryumfalnie i migiem wleciał do pomieszczenia. Siwon jedynie westchnął zrezygnowany i wszedł z ociąganiem za nim.
"Sam sobie kopię grób" przeszło mu przez głowę, gdy wchodził do łóżka w którym czekał już na niego uśmiechnięty od ucha do ucha przyjaciel.
Leżeli w ciszy. Hee myślał co pomogłoby mu w pewnym sensie na dobre zmazać wspomnienie o Gengu, natomiast Siwon bał się, że pozwoleniem zgodził się na całonocne ściskanie ud.
- Siwon śpisz? - spytał w końcu Hee.
- Nie, a co?
- Tak sobie myślałem i pomyślałem, że dobry mam pomysł.
- Jaki? - Wielebny był ciekawy i jednocześnie przerażony wizją pomysłu.
- Zamknij oczy. - poprosił Kociowładny.
- Oke.. Czekaj CO? - po cholerę miał zamykać oczy? Na jaki pomysł wpadł Hee.
- Po prostu zamknij - powiedział, a gdy ręką wymacał zamknięte powieki przyjaciela nie czekał już, ani się nie zastanawiał tylko pochylił się nad nim i pocałował go. Siwon na początku był w szoku jednak zaraz stanowczo odepchnął przyjaciela.
- Co ty wyprawiasz? - spytał przerażony.
- To ty.. nie chcesz mnie?.. Podobno mnie kochasz. - wyszeptał słabo Hee. Widać po nim było, że nie takiej reakcji się spodziewał.
- Co próbujesz tym osiągnąć co? Chcesz zamazać tym co teraz robisz to co zrobił ci Hankyung? Naprawdę myślisz, że to coś da? Jesteś aż tak naiwny, by w to wierzyć? Może i cię kocham, ale nawet ja nie jestem tak głupi, żeby pozwolić ci na to. Chcę żebyś zrobił to z miłości do mnie, a nie z chęci pozbycia się jego dotyku na sobie. Tak niczego nie załatwisz. - powiedział mu wszystko to czego się dowiedział przez te dni i co chciał mu powiedzieć. Sporo czytał o ofiarach gwałtu i wiedział, że Chulowi zacznie w pewnym sensie odbijać. Był na to przygotowany.
- A-ale .. ja nie rozumiem... Ja.. na prawdę nie chcę.. tego czuć, chcę być sobą i... ja pomyślałem, że.. to mi pomoże. Przepraszam. - Hee był bliski płaczu. Tym razem nie chciał pocieszenia przyjaciela. Chciał być sam. Zdecydowanie chciał być sam. Musiał sobie to wszystko dokładnie przemyśleć. Spadł z łóżka, ale nie przejął się tym. Szybko się podniósł i opuścił obecną sypialnię Siwona.
Obaj długo rozmyślali o tym co zaszło. Hee zaczął rozumieć co zrobił źle i poprzysiągł sobie, że więcej tego nie zrobi. Siwon za to zastanawiał się, czy nie był zbyt ostry w stosunku do przyjaciela. Miał wyrzuty sumienia przez to co mu powiedział, ale słów nie cofnie. Nie może mu też pobłażać w tej kwestii.
Obaj zasnęli nad ranem. Ich myśli były już spokojne. Każdy dokładnie przemyślał to co musiał i teraz spał spokojnie. Rano obudzili się prawie równocześnie. Hee miał plan i zamierzał zabrać się za niego jak najwcześniej. Złapał za telefon i zaczął szukać odpowiedniego numeru.
- Czemu nie odbiera? - irytował się. Nienawidził być olewanym. - Ostatni raz dzwonię, a potem usuwam jego numer. - poprzysiągł sobie.
Jeden sygnał, drugi, trzeci iiii..
- Halo Hyung
- Yah! Czemu nie odbierasz co?! - wydarł się na starcie. - Dobra nie ważne.. Mam sprawę.
- O co chodzi? - zainteresował się młodszy.
- Wpadnij dziś do mnie z Minho. Na razie nie chcę sprowadzać większych grup. Muszę się przyzwyczaić. - powiedział i czekał na reakcję.
- Pewnie. O której mamy być?
- Piętnasta pasuje?
- Tak. Zaraz dzwonię do Hyunga. A właśnie Hyung lepiej się czujesz?
- Dużo, dlatego dzwonię. Dobra młody kończę. Do piętnastej. - nie czekając na odpowiedź po prostu się rozłączył. Od razu mu lepiej. W podskokach się ogarnął i z wielkim uśmiechem wziął kota na ręce.
- Tatuś przeprasza, że był niemiły. Teraz się tobą zajmę hmm? - powiedział trzymając go nad głową i idąc do kuchni. - Co byś chciał zjeść? Mięso? Rybę? - dopytywał zapewne myśląc, że kot mu odpowie albo da jakiś znak potwierdzający jedną z opcji.
- Co ty wyprawiasz? Myślisz, że ci powie co chce zjeść? - zapytał słyszący cały monolog Siwon. Hee zmrużył niebezpiecznie oczy i prychając wkroczył do kuchni. Otworzył lodówkę i wyciągnął z niej tuńczyka w puszce.
- Pojemy sobie co? - popatrzył po kocie i uśmiechnięty zaczął nakładać do miseczki. Postawił ją przed kotem i z zadowoleniem patrzył jak ten pochłania jej zawartość.
Potem nalał mu też mleka i zabrał się za robienie własnego posiłku. Postawił na kanapki. Zrobił sobie kilka i dzierżąc je w ręku ruszył do salonu. Tam uwalił się na kanapie i włączając telewizor zaczął jeść jedną po drugiej. Potem oglądał jakieś niezbyt ciekawe programy. Nudziło mu się strasznie, bo jak można oglądać w kółko to samo?
Znudzony już do bólu i prawie zasypiający wyłączył to wstrętne urządzenie i złapał laptopa. Od razu sprawdził maila i widząc wiadomość do managera od razu ją otworzył. Tak jak podejrzewał jego Hyung o wszystkim się dowiedział. Wzruszył na to ramionami i zaczął przeglądać japońskie fora szukając swoich zdjęć.
W taki, a nie inny sposób czas zleciał mu do piętnastej. Laptopa wyłączył słysząc pukanie do drzwi. Podszedł do nich i upewniwszy się, że to zaproszone osoby otworzył.
- Hyung.. - zaczął Ren tęskno na niego spoglądając. I jak tu mu odmówić?
- No chodź tu. - Hee rozłożył ramiona, a Ren rozpromienił się i od razu w nie wskoczył wtulając się w niego. - Kochany dzieciak. - powiedział, a ten oburzony jego słowami oddalił się i spojrzał na niego chyba groźnie. W rezultacie wyglądało to tak komicznie, że Hee i Minho zaczęli zwijać się ze śmiechu.
- Dobra już, chodź. - opanował się w końcu Hee i zaprosił ich do salonu. Tym razem nie uciekał od nich jak mysz pod miotłę, a wręcz przeciwnie. Dosiadł się do nich, a tak konkretniej między nich. Nie dostrzegł tego jak na siebie zerkają do czasu jak nie wyszedł na chwilę do ubikacji. Wracając zobaczył Rena siedzącego na kolanach Minho przodem do niego. Wtulał się w niego i mruczał zadowolony otrzymując i dając przyjemność swojemu zapewne partnerowi. Całująca się para nawet go nie dostrzegła. Hee postał tak jeszcze chwilę patrząc na ten rozkoszny obrazek. Cieszył się, że jego przyjaciele są szczęśliwi, ale nie ma tak dobrze. Uśmiechnął się wrednie tak jak tylko on potrafi i chrząknął. Para od razu od siebie odskoczyła przestraszona. Na policzki Rena wpłynął słodki rumieniec za to Minho w ogóle się nim nie przejął. Owszem, może i się wystraszył na początku, jednak trochę już Hee znał i nie uważał tego, że jest z tym słodziakiem za coś z czym musiałby się kryć.
- Minho Hyung.. puść... - mamrotał zakłopotany próbując wyswobodzić się z jego ramion, jednak ten zawzięcie go trzymał i nie chciał puścić.
- Nie no młody siedź jak ci wygodnie, tylko mi się tu czasem nie seksujcie na kanapie, od tego jest pokój gościnny. - palnął Hee, a Ren skamieniał i spalił buraka jakich mało. - No to gołąbeczki.. co was do siebie przywiało? - spytał.
Do wieczora dowiedział się wiele ciekawych rzeczy. Siwon dołączył do nich pod wieczór. Gdy goście już poszli Hee z Siwonem i oczywiście Heebumem zjedli kolację, a równo o północy cały dom pogrążył się w ciszy i ciemności, a osoby znajdujące się w środku w głębokim i spokojnym śnie.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Koszmarna niespodzianka ( Part 24/44 )


Kolejna notka ;D Chyba odzyskałam wenę z czego bardzo się cieszę. Drugi powód to rocznica na którą chcę napisać shota. Tym razem najprawdopodobniej skończy się szczęśliwie.
Przepraszam, że tak długo musicie czekać na notki. Postaram się pisać częściej, a na razie daję wam to co wyskrobałam wczoraj dwa razy, bo za pierwszym telefon mnie nie kochał i nie zapisał tego co napisałam.
Miłego czytania >^,^<
_________________________________________________________________

Hee zdenerwowany zachowaniem przyjaciela nie wiedział co ma robić. Wszystko zaczęło go irytować. Nawet niczemu winny Heebum, który chciał jedynie trochę czułości od swego taty został brutalnie odtrącony.
- Nie teraz, nie widzisz, że jestem zdenerwowany? – spytał kota, który jedynie popatrzył po nim i poszedł. – No pięknie, teraz to nawet kot jest na mnie zły. – burknął i poszedł do swojej sypialni. Nawet nie zauważył jak późno już było. Wcale nie chciało mu się spać. Cały czas trapiło go dlaczego Siwon wyszedł bez odpowiedzi. Co on zrobił nie tak?
- To głupie, po co ja się nad tym zastanawiam? – spytał siebie i przekręcając się na drugi bok w końcu zasnął. Śnił mu się Hangeng. Przyszedł do niego, żeby jeszcze raz go upokorzyć. A Siwon wszystkiemu się przyglądał. Nie uratował go. Patrzył tylko jak cierpi i uśmiechał się wrednie. Obudził się zalany potem. Rozejrzał dookoła i widząc, że jest w swojej sypialni odetchnął głęboko. Wstał i żeby upewnić się całkowicie i uspokoić poczłapał do sypialni Siwona. Z wielką gulą w gardle i szaleńczo bijącym sercem nacisnął na klamkę, a gdy ta ustąpiła wszedł po cichutku do środka. Siwon leżał na łóżku.
- Siwon śpisz? - spytał cicho, a jedyne co mu odpowiedziało to miarowy oddech przyjaciela. Odetchnął głębiej i przysiadł przy łóżku. 
- Oczywiście, że śpisz. Niczego nieświadomy... przepraszam, że cię uraziłem, chociaż nie do końca wiem czym. Nawet dobrze, że śpisz, pewnie gdybyś nie spał to bym nie przeprosił. Bardzo chciałbym wiedzieć czym cię tak uraziłem. - dokończył już sennie. Oparł głowę o materac i tak ułożony w końcu zasnął. Siwon będąc już pewnym, że Hee śpi powoli wysunął się spod kołdry i wziął ukochanego na ręce. 
- Nie gniewam się na ciebie, nie musisz mnie przepraszać. Ja po prostu chciałbym być dla ciebie kimś więcej. - powiedział patrząc na jego śpiącą twarz z wielką czułością i uczuciem po czym ucałował jego usta. Mimo, że było to tylko ledwo wyczuwalne muśnięcie to dla niego to było wystarczające. Musiało być. Na nic więcej sobie nie pozwolił. Zaniósł śpiącego do siebie.
- Kocham cię. - powiedział przykrywając go szczelnie pierzyną i opuścił pokój wracając do siebie. Za wszelką cenę starał się zasnąć, ale mu nie wychodziło. Kręcił się z boku na bok próbując znaleźć jakąś wygodną pozycję, ale łóżko stało się nie wygodne. Wstał i poszedł się ubrać. Zszedł na dół i widząc godzinę załamał ręce. No to potem będzie nieprzytomny. 
- Co mógłbym robić o czwartej rano? - spytał sam siebie. Nie wpadł na nic twórczego, dlatego złapał biblię w wciągnął się w tą jakże interesującą lekturę. Nim się obejrzał było już samo południe. Podniósł wzrok do góry i omal zawału nie dostał. Na stole tuż przed nim stał parujący obiad i dwie szklanki soku, a naprzeciw niego siedział Kociowładny przyglądając mu się intensywnie. 
- Długo nie śpisz? - spytał Siwon odwracając głowę w bok. Nie mógł znieść jego wzroku na sobie. 
- Wystarczająco długo, żeby poodkurzać cały dom, pościerać kurze i pomyć podłogi. W między czasie zrobiłem też obiad jako przeprosiny za wczoraj. - powiedział na jednym wydechu, a Wielebnemu szczęka opadła. Jak mógł nic nie słyszeć i nie widzieć? Czyżby aż tak się zaczytał? 
- Czemu nie powiedziałeś? Pomógłbym ci. - powiedział z wyrzutem. 
- Mówiłem i to nie raz, ale zdawałeś się mnie nie słyszeć. - zgiął go tym całkowicie. - Jedzmy - dodał i wziął się za posiłek.
- Powiesz mi za co się na mnie tak zdenerwowałeś? 
- Za nic. Miałem gorszy dzień.
- Jaaasne, Siwon znam cię, ty nie miewasz gorszych dni. 
- Nie wracajmy do tego co? Nie chcę się denerwować - na tym cała rozmowa się zakończyła. Hee bezkarnie od czasu do czasu macał Siwona, a ten za każdym razem wstrzymywał powietrze starając się nie oszaleć. Hee nie zdawał sobie sprawy z tego jak działa na przyjaciela i jako, że spodobała mu się reakcja to chciał ja widzieć jak najczęściej. Siwon za to przeżywał katusze za każdym razem, gdy przyjaciel się do niego zbliżał. Chciał go dotknąć, przytulić, pocałować, pieścić i jeszcze wiele innych rzeczy. Nie mógł. Ostatnie czego teraz chciał to zrazić do siebie tego człowieka. Dzielnie znosił każdy jego dotyk zaciskając uda i latając co pół godziny do ubikacji w wiadomych celach. Zauważył, że ten wredny i piękny obiekt jego westchnień świetnie się bawi przy sprowadzaniu go do skrajnego szaleństwa.
Wieczór był dla niego jak zbawienie. Już był tak szczęśliwy otwierając drzwi, gdy jedno pytanie sprawiło, że miał ochotę zapaść się pod ziemię i po prostu przestać istnieć.
- Siwon, mogę spać dziś z tobą? 

niedziela, 11 sierpnia 2013

Koszmarna niespodzianka ( Part 23/44 )

Ostatnio coś nie mam weny na to opo. Pisałam to przez tydzień i jest tego tyle co nic. Nie wiem czemu. Chyba będę musiała zrobić przerwę.... Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. Postaram się napisać coś dzisiaj i wstawić za kilka dni. Dla ciekawskich jak wyglądam po lewej stronie Jest coś takiego "O mnie" tam jest link do mojego aska gdzie znajduje się moje foto. Nie przedłużam. 
Miłego czytania >^.^<
_________________________________________________________________________________

Kolejny nudny dzień. Hee wstał bez chęci do życia. Obwiniał za to swój sen, ale nie pamiętał go nawet w najmniejszym stopniu. Na coś w końcu winę trzeba zrzucić.
Wszystkie codzienne czynności były jakby w spowolnionym tempie. Zwykłe mycie zębów ciągnęło się jakby w nieskończoność. Ubieranie było tak mozolne, że jakby ktoś go oglądał z boku stwierdziłby pewnie, że próbuje usilnie naśladować cyborga tylko jest znacznie wolniejszy.
W końcu zwlókł się na dół i jakie było jego zdziwienie, że nie zobaczył nigdzie Siwona. Zerknął na zegarek i oniemiał. Jakim cudem wstał o piątej rano? To niemożliwe. Zwariował, tak, to na pewno to. Nie mając co robić postanowił sprawdzić pocztę. Otworzył laptopa i uśmiechnął się widząc maila od managera. Zatarł ręce i wziął się do czytania. Z każdym kolejnym przeczytanym słowem jego uśmiech się powiększał. Jak jego Hyung to robi, że co drugie słowo to przekleństwo tworzące piękny łańcuszek obelg? W dodatku tak ładnie to wygląda. Mimo, że był pewny, że jego Hyung zna już całą jego sytuację to postanowił się usprawiedliwić. Napisał jakże długi i jakże nudny list na temat „Dlaczego mnie nie ma”. Potem dumny ze swojej pracy wysłał maila i zajął się kotem. Jakoś musi mu ten czas przecież minąć. Nakarmił go, pobawił się i wyczesał porządnie krótkie futerko. Będąc pewnym, że minęło sporo czasu spojrzał na zegarek i opadł zrezygnowany na oparcie. Opadł? Raczej opadłby gdyby ono tam było. Poleciał do tyłu i porządnie łupnął plecami w podłogę. Nie ma to jak mała gleba o szóstej trzydzieści. Pozbierał się i jak gdyby nigdy nic włączył telewizor.
- Czemu w tym pudle nic nie ma?! – wydarł się po kwadransie poszukiwań.
- Spokojnie, co ty taki nie w sosie? – Siwon nie wiadomo skąd pojawił się za nim. Hee momentalnie się skulił.
- A bo tu nigdy nic ciekawego nie leci. W ogóle to czemu nie śpisz? – spytał umykając na fotel pod ścianą. Wielebny tylko westchnął na jego reakcje.
- Jakoś tak już się wyspałem. Idę zrobić coś do jedzenia. Chcesz też? – zniknął w kuchni.
- Możesz zrobić. Jakoś niezbyt jestem głodny.
Zjedli śniadanie we względnej ciszy. Żaden się nie odezwał. Hee zajęty dokarmianiem kota, a Siwon ukradkowym przyglądaniem się przyjacielowi.
- Naucz mnie nie bać się dotyku. - powiedział stanowczo Hee gdy siedzieli na kanapie oglądając jakiś film.  
- Ja? - spytał głupio Siwon. - Nie wiem jak. 
- Po prostu siedź koło mnie, nie odsuwaj się i od czasu do czasu pozwól się dotknąć. - wytłumaczył. Widząc pozwolenie przysiadł się obok i wrócili do oglądania. Siwonowi taki układ się podobał. Mógł poczuć dotyk przyjaciela którego teraz tak bardzo potrzebował. Hee tak jak powiedział, od czasu do czasu dotykał dłoń przyjaciela chcąc przestać się tego bać. W między czasie rozmawiali o błahych rzeczach całkowici przestając zwracać uwagę na film. Potem razem ugotowali obiad i zagrali w jedną z gier. Czas do wieczora minął im niesamowicie szybko. Hee w końcu czuł, że wraca do życia.
- Jesteś najlepszym przyjacielem! – wykrzyknął Hee rzucając się z uściskiem do Siwona.
- Nie mów tak. – odepchnął go od siebie delikatnie.
„Czemu mi to robisz? Ranisz mnie mówiąc takie rzeczy. Ja chciałbym być dla ciebie kimś więcej. Chciałbym, żebyś we mnie widział cały swój świat. Czemu mnie tak ranisz?” – pytał w myślach sam siebie Siwon. Hee w tym czasie przyglądał mu się zastanawiając o co może mu chodzić.
- Dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczego mam tak nie mówić, przecież to prawda. – Hee naprawdę tego nie rozumiał.
Siwon spojrzał tylko na niego z bólem w oczach i wyszedł z salonu. – Dlaczego wyszedł zamiast odpowiedzieć? – spytał sam siebie. Nie przychodziło mu nic do głowy. Nie dał mu przecież powodu do takiego zachowania.

Nieświadome zadawanie bólu jest czasem gorsze od tego świadomego.
Boli podwójnie i odbiera wszystkie siły.


sobota, 3 sierpnia 2013

Koszmarna niespodzianka ( Part 22/44 )

Wedle obietnicy daję wam kolejny rozdział. Zadziwiająco łatwo mi idzie pisanie co mnie cieszy, ale jednocześnie ciekawi na jak długo. Mam na razie zamiar korzystać ile wlezie także oczekujcie kolejnej notki i komentujcie śmiało, bo ja nie gryzę..
Dziękuję za te 19 tysięcy wyświetleń ^.^ Jesteście cudowni .. Kocham Was <3
 Miłego czytania >^,^<
_________________________________________________________________________________

Nastał kolejny poranek Siwon jakby w lepszym nastroju wesoło podśpiewywał robiąc śniadanie. Wczorajsza rozmowa z Hee i jemu się udzieliła. Wiedział teraz, że jego wyznanie i odrzucenie nie namieszało w długoletniej przyjaźni.
- Heechul wstawaj. – powiedział wchodząc do sypialni przyjaciela i kładąc grzanki z dżemem na stoliku obok łóżka. Hee nawet nie zareagował. Przewrócił się tylko na drugi bok co oznaczało nic innego niż to, że ma jego budzenie głęboko w poważaniu.
- Wstawaj słyszysz? – dalej nic. – Nie chcesz chyba, żebym wyszedł i wrócił z wiadrem wody co? Wiesz, że jestem do tego zdolny. – dodał i nie musiał długo czekać na reakcję. Kim już po chwili siedział na materacu i przecierał zaspane oczy z niezadowoloną miną. Jak on śmie mu grozić w jego domu?
- Która? – wymamrotał sennie.
- Po jedenastej.
- Tak długo spałem?.. Trzeba się pospieszyć. – powiedział i bez słowa wyjaśnienia zaczął pochłaniać grzanki. Skończył w rekordowym tempie napychając sobie policzki przez co wyglądał jak wiewiórka szykująca się do snu zimowego.
- Błagam cię… Przełknij bo nie wytrzymam. – Siwon śmiał się zwijając z bólu brzucha na podłodze, a gdy Hee z niezrozumieniem i nadal pełną buzią przechylił głowę na bok w pytającym geście Wielebny już nawet nie starał się powstrzymywać. Turlał się teraz po całej podłodze śmiejąc w niebogłosy.
Hee przełknął to co miał w buzi, popił sokiem i spojrzał na tego przygłupa wielce obrażony.
- Najpierw mi grozisz, potem się ze mnie śmiejesz, na pewno jesteś moim przyjacielem? – nadymał policzki, a Choi widząc to jeszcze tylko krótko się zaśmiał po czym starał podnieść, ale bolący brzuch chyba miał inne plany, bo nie pozwolił mu na to chcąc odpocząć na leżąco.
- Oj no nie dąsaj się tak, jakbyś był na moim miejscu to zareagowałbyś tak samo. – usprawiedliwiał się. Hee wzruszył jedynie ramionami w duszy przyznając mu rację po czym wstał i ruszył do ubikacji.
Odświeżony, ogolony i wypiękniony opuścił pomieszczenie w celu ubrania się. Musi porozmawiać z przyjacielem. Będąc już ubranym zszedł na dół zastając Siwona w dziwnej sytuacji. Jego przyjaciel kłócił się z odkurzaczem?
- Co ty wyprawiasz? – spytał zaciekawiony. Siwon dopiero teraz go dostrzegł i trochę złagodniał.
- Tej pieprzonej torebki nie da się wyjąć, a jest pełna. – poskarżył się, a Hee pokręcił głową z politowaniem.
- Bo to idioto robi się tak. Przesuń się. – Siwy odszedł i z głupią miną przyglądał się jak Hee kliknął na jakiś kliczek odpiął rurę od reszty odkurzacza i bez problemu wymienił torebkę.
- Skoro już cię czegoś nauczyłem to mam prośbę. Zadzwoń po chłopaków, niech dziś wpadną. – powiedział, a Choi spojrzał na niego zaskoczony.
- Jesteś pewien? – spytał, a Hee pokiwał głową na tak. Więcej nie było mu potrzeba, skoro twierdzi, że da radę to da. Nawet jeśli Siwon nie był co do tego przekonany.
O piętnastej tak jak się umówili stali pod drzwiami i dzwonili do Wielebnego. Ten otworzył, wpuścił ich i zaraz za nimi zamknął.
- Serio Hee chciał nas widzieć? – spytał Hongki.
- Przecież bym nie kłamał, bo po co. – odparł Choi i poprowadził ich do salonu, gdzie siedział Kim. Wstał jak tylko ich zobaczył i uśmiechnął się. Ren widząc to wyrwał do przodu chcąc przytulić przyjaciela, jednak ten przestraszył się i jak spłoszona sarna zwiał. Niestety drzwi były zastawione, więc przylgnął do ściany.
- Nie zbliżajcie się proszę. Nie chcę być dotykany. – powiedział na co Ren wydął usta smutny i usiadł na kanapie. Zaraz doszła do niego reszta ferajny, a po chwili i Kim.
- Jak się czujesz? – spytał Minho z troską.
- Dużo lepiej. Musze jeszcze dużo przywrócić do normy, ale staram się jak mogę, żeby wrócić do normalności. – odparł. – A co tam u was? – zadał pytanie chcąc zejść z niewygodnego dla siebie tematu.
Długo tak rozmawiali. Hee cieszył się bardzo. Poza pierwszą wpadką nie było tak strasznie jak sobie to wyobrażał. Martwił się przed spotkaniem o to czy przyjaciele go nie odrzucą, czy nie będą z niego szydzić, ale nic takiego nie miało miejsca. Otrzymał za to zrozumienie i poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo teraz potrzebował.
Teraz żegnał się z przyjaciółmi i mimo, że nie mógł ich przytulić to nie smucił się tym, a postanowił to zmienić.