Ci którzy o blogu pamiętają ^^

środa, 15 października 2014

Jak Yin i Yang ( Part 3/? )


Wróciłam :3 Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu zagląda. Miała to opowiadanie zawieszać, ale jak to mówią komentarze działają cuda. Wchodzę dziś na bloga, a tu nowy komentarz. Tak się ucieszyłam, że nie wiem kiedy to napisałam xD 
Nie przedłużając życzę miłego czytania i zapraszam do komentowania. 

_________________________________________________________________________________

- To był błąd. – warknął przez zaciśnięte zęby napinając mięśnie. Jego dłonie zacisnęły się w pięści z taką siłą, że aż pobielały mu knykcie.
- No co ty nie powiesz? – zapytałem składając ręce na piersi. Moja postawa wskazywała, że mam go całkowicie gdzieś jednak to były tylko pozory. W głębi duszy byłem przerażony. Znam tego chłopaka niemal od urodzenia. Kiedyś nawet się kumplowaliśmy jednak potem on wybrał starsze towarzystwo. Zmienił się. Zaczął mną pomiatać, szydzić ze mnie, a nawet stosować przemoc. To przez niego zacząłem uczęszczać na zajęcia z chińskich sztuk walki. Potrafiłem się bronić przed każdym z wyjątkiem jego osoby. To niesamowicie głupie, ale patrząc po nim widziałem tego zagubionego chłopca, który chcąc znaleźć dla siebie miejsce wybrał nie to co trzeba.
- Nie tym tonem. – syknął znajdując się niebezpiecznie blisko mnie. Stałem jak wmurowany i przyglądałem się jak bierze zamach. Kiedy poczułem ból po uderzeniu w brzuch tracąc powietrze zgiąłem się wpół i cofnąłbym się gdyby nie jeden z nich. Zostałem popchnięty z taką siłą, że upadłem. Kiedy udało mi się złapać powietrze spojrzałem w górę, a chwilę później nadszedł pierwszy kopniak. Atakował tylko on. Żaden z jego kolegów nie odważył się mnie dotknąć. Wiedzieli, że poradzę sobie z nimi bez problemu. Znali moją słabość. Nie reagowałem.
- Spierdalać! – usłyszałem krzyk i szybko zbliżającą się osobę. Nie musiałem podnosić głowy, żeby wiedzieć kto to.
- Proszę, proszę… Pojawił się wybawca. – zadrwił kopiący mnie krótkowłosy. Zostawiając mnie skulonego pod ścianą ruszył w stronę Kyu. Po chwili uniosłem głowę oddychając chrapliwie i spojrzałem na rozgrywającą się przede mną scenę. Było czterech na jednego. Kyu radził sobie nawet nieźle, ale oberwał kilka razy i patrząc po sile uderzeń wiedziałem, że zostanie ślad. Wstałem i lekko chwiejnym krokiem ruszyłem w ich stronę. Złapałem jednego z nich za marynarkę mundurka i pociągnąłem z ogromną siłą do tyłu. Siła odrzutu była tak duża, że uderzył plecami o ścianę i osunąłby się po niej gdybym go nie powstrzymał. Mając w głowie to jak zamierza się na Kyu zamachnąłem się na niego jednak nie uderzyłem. Powstrzymała mnie przed tym czyjaś dłoń na ramieniu. Obejrzałem się za siebie i zamarłem. Dłoń należała do samej dyrektorki. Przełknąłem ślinę i puściłem chłopaka, który osunął się po ścianie i teraz leżał na niej oddychając ciężko.
- Panie Lee, panie Cho i panie Choi proszę za mną. – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwy i nie oglądając się na nas ruszyła przed siebie. – Koniec widowiska. Proszę zabrać tamtych chłopaków do pielęgniarki. – odezwała się to sporego tłumu gapiów, który kiedy szła sam się przed nią rozsuwał. Idąc za nią cała sztyletowałem wzrokiem osobę, która to zaczęła. Miałem ochotę wrócić się do tego leżącego chłopaka i wyładować na nim swoją frustrację. Kyu mordując wzrokiem Seunghyuna, bo tak miał na imię mój były kolega z dzieciństwa  szedł pewnym krokiem.
- Co wyście sobie myśleli?! – wybuchła dyrektorka już na samym wejściu do swojego gabinetu. – Siadać! – rozkazała i nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby jej nie posłuchać. – Czy wy nie myślicie? Bójka w szkole?! To niedopuszczalne. Macie moje słowo, że rodzice dowiedzą się o tym jeszcze dziś. A teraz niech mi ktoś wytłumaczy o co tym razem poszło. – stanęła przed nami i założyła ręce na biodra patrząc na całą naszą trójkę przenikliwym wzrokiem. My za to jak na zawołanie spuściliśmy głowy wpatrując się w podłogę jakby była niesamowicie interesująca. – Słucham! – ponagliła nas.
- To.. Naprawdę nic. – wyszeptałem wiedząc, że żaden z nich się nie odezwie.
- Jasne.. Tego mogłam się spodziewać. Skoro nie chcecie powiedzieć dlaczego zachowaliście się tak jak się zachowaliście to porozmawiajmy o karze dla was. – powiedziała. Uniosłem wzrok na jej twarz. Gościła na niej powaga. Po chwili zmarszczyła lekko czoło wyraźnie się zastanawiając. – Z mojej strony to będzie nagana. Jeszcze jeden wyskok w tym roku szkolnym i cała wasza trójka wyleci. Macie się dodatkowo zgłosić po karę u wychowawcy. – powiedziała surowo mrużąc oczy. Odetchnąłem z wyraźną ulgą. Zawsze mogło być gorzej, a nasz wychowawca pewnie karze mi sprzątać klasę.
- Możecie iść. – powiedziała kiedy wciąż siedzieliśmy w miejscu jakby bojąc się drgnąć. Wstaliśmy jak na zawołanie, ukłoniliśmy się przepraszając choć żadne z nas nie czuło skruchy i już nas nie było.
- Mogłeś się nie wcinać… Teraz masz naganę. – powiedziałem zrezygnowany do Kyu kiedy drzwi się za nami zamknęły.
- Tak, masz rację. Miałem przejść obok i udawać, że nie widzę jak ten popapraniec się nad tobą znęca. Fajną osobę ze mnie robisz. – odparł z wyrzutem.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi… Dałbym sobie radę. – starałem się załagodzić.
- Widziałem to i na dawanie sobie rady to nie wyglądało. – warknął i dopiero teraz się połapałem, że nie tylko ja oberwałem.
- Jak się czujesz? – spytałem chociaż wiedziałem, że to głupie pytanie. Zawsze kiedy je zadawałem patrzył na mnie jakby go to nie ruszało, a odpowiedź brzmiała tak samo.
- Bywało gorzej. – zazgrzytałem zębami.
- Zawsze tak mówisz, a potem widzę te siniaki, albo krew. Ciebie to oczywiście nie rusza, bo jakże by mogło. Przestań udawać i powiedz prawdę. – wkurzyłem się na niego i gdyby nie to, że wciąż byliśmy pod gabinetem dyrektorki pewnie wykrzyczałbym mu w twarz te słowa.
- Mówię. – powiedział spokojnie i w tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcje. – Muszę iść hyung.. Mam matematykę. – dodał i zostawił mnie samego pod gabinetem. Prychnąłem i ruszyłem na kolejną lekcję. Se znalazł wymówkę.

~*~

Po lekcjach poszedłem do pokoju nauczycielskiego niestety skazany ma obecność dawnego przyjaciela. Weszliśmy do środka i ruszyliśmy do naszego wychowawcy. Nie wyglądał na złego, bardziej na zawiedzionego.
- Co wam chłopcy wpadło do głowy, żeby bić się na środku korytarza? Nie mogliście z tym poczekać do końca lekcji? Albo załatwić tego słownie? – zaczął nas wypytywać kręcąc przy tym głową. – Niestety jak wiecie muszę was ukarać choć pani dyrektor już to zrobiła i jak dla nie była wobec was zbyt ostra… Od jutra przez tydzień będziecie zamiast reszty waszych rówieśników sprzątać salę lekcyjną. – powiedział notując to sobie w notesie. – Będę sprawdzał przed i po czy sprzątaliście i czy byliście tam obaj, a nie tylko jeden z was. Jesteście na dziś wolni. – zakończył. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy.
- Spieprzaj. – warknął zaraz po wyjściu na korytarz i popchnął mnie na ścianę. Westchnąłem jedynie i poprawiłem ubranie. Poczekałem jeszcze na Kyu, który po chwili przyszedł obgadać sprawę kary ze swoim wychowawcą. Zniknął na jakieś pięć minut podczas których na całym korytarzu dało się słyszeć krzyki jego wychowawcy.
- Mam miesiąc sprzątania i zero opuszczania lekcji w tym miesiącu.. Dodatkowo ubzdurał sobie pomoc słabszym uczniom w mojej klasie z matmy. – warknął po wyjściu.
- To chyba nie tak źle, no może nie licząc zakazu wagarów. – starałem się go pocieszyć.
- Ludzie z mojej klasy to gorsi idioci z matmy od ciebie. – powiedział. – To miał być komplement. – dodał natychmiastowo widząc moją minę, która ani trochę się nie zmieniła po tym co dopowiedział.
- Nie poczułem się wyróżniony. – warknąłem obejmując bo ramieniem za szyję i ciągnąc w dół. Zaczął się wyrywać, niestety nieskutecznie. Zaśmiałem się, poczochrałem mu włosy i dopiero wtedy uwolniłem.
- To było wredne. – powiedział zaczynając poprawiać włosy.
- Staram się jak mogę, a teraz spadamy do domu. Zgłodniałem. – pogłaskałem się jedną dłonią po brzuchu drugą łapiąc go pod ramię i prowadząc do wyjścia ze szkoły.