Ci którzy o blogu pamiętają ^^

niedziela, 23 grudnia 2012

Na wieki - One-shot


To mój pierwszy one-shot także mam nadzieję że pojawią się komentarze z wytykaniem mi błędów pisarskich które mi pomogą pisać lepiej. Pisałam to jak miałam dołek także może być trochę nieskładny ale chyba okej. Co do dedyka to dziś będzie dla ... Dla Neo-Kun żeby napisał jak najszybciej kolejną notkę o niebezpiecznym rodzeństwie bo to jest boskie ;D 

Miłego czytania >^,^<

Chyba nikt nie lubi słuchać że wszystko dzieje się przez niego, że związek kończy się przez niego. Nie powinno się mówić czegoś takiego drugiej osobie, a już szczególnie gdy ta osoba ma bardzo zaniżoną samoocenę i się o tym wie. Niestety, pewien chłopak właśnie to uczynił. Wcale tego nie chciał, powiedział to w złości. Teraz gdy minął tydzień, a jego były chłopak, który niecałe dwa miesiące temu przeszedł załamanie nerwowe i ledwo wygrzebał się z depresji nie pojawiał się w szkole postanowił zobaczyć co się z nim stało.
Modlił się dobijając do jego drzwi żeby żył i nic sobie nie zrobił. Nadal go kochał, chciał `tylko żeby zdał sobie sprawę z tego że nie może z dnia na dzień robić się oschły dla ukochanej osoby ponieważ może ją stracić. Właśnie o to pokłócił się z Maćkiem, miłością swego życia. Teraz płakał... płakał bo bał się że przez swoją głupotę go straci. Nie czekając dłużej, nie prosząc już aby mu otworzył, wyważył drzwi i wbiegł do środka. Przeszukiwał wszystkie pomieszczenia po kolei. Znalazł go w sypialni, leżał na łóżku, a obok niego leżało pudełko po tabletkach i list zaadresowany do niego. Drżącymi rękami wyjął telefon którym zadzwonił do szpitala. Ledwo wybełkotał adres i przyczynę. Następnie odrzucił aparat i sprawdził czy ukochany oddycha.
Wyczuł tętno, nikłe ale było. Starał się go obudzić.
- Ko-chanie, otwórz ... otwórz oczy ppproszę - mówił klepiąc go po twarzy. Nic to nie dawało więc przytulił go i pozwolił by łzy kapały na jego czoło. Nie mógł go stracić, gdy Maciek zabierany był do szpitala Kamil porwał list z jego łóżka i w ostatniej chwili zdążył wsiąść do ambulansu którego drzwi właśnie się zamykały. Całą drogę dopóki Maciek jeszcze oddychał ten trzymał go za rękę płacząc i błagając lekarzy aby go uratowali.
Koniec ... nie oddycha. Lekarze próbowali go uratować jednak to na nic. Nie dało się nic zrobić ... odszedł ... jego Maciuś nie żyje. Jedyna osoba którą miał i która go kochała właśnie zmarła.
Załamał się. Wrócił do domu, usiadł w fotelu i drżącymi rękoma wyjął list na którym pisało " Dla Kamila ". Otworzył go i zaczął czytać.
" Kochany Kamilu mam nadzieję że to przeczytasz.
Nie mogłem bez Ciebie żyć, wiem, że to przeze mnie nasz związek się zakończył.
Przepraszam cię za to, za moją głupotę, za śmierć, za to że się narodziłem, za wszystko.
Mam nadzieję że o mnie zapomnisz i ułożysz sobie życie lepiej... beze mnie."
"Twój Maciek."
Jednak Kamil tak nie mógł, nie potrafił znieść wieści że już nie przytuli, pocałuje, pogłaszcze i zobaczy uśmiechu na twarzy Maćka. Bez Maćka i on nie istniał. Płakał całą noc i nawet to nie pomogło, ból cały czas rósł i nie chciał maleć. Bladym świtem ruszył do ubikacji gdzie napuścił pełną wannę wody, rozebrał się, wyjął z szufladki żyletkę i wszedł do wody nie sprawdzając nawet czy się nie poparzy  Dla niego nie było już bólu  Liczyło się tylko to by trafić tam gdzie jego ukochany. Nie skrzywił się nawet wtedy gdy ostra żyletka zagłębiła się w jego skórze, uśmiechał się nawet wtedy gdy życie z niego uciekało wraz z kolejnymi, cieknącymi rzekami głębokiego szkarłatu. 
"Już niedługo Cię spotkam ... ukochany" - To właśnie wymalował własną krwią na białych kafelkach ściany. To z tymi myślami zasnął wiedząc, że gdy się obudzi będzie przy nim Maciuś i będą mogli być razem już na wieki.

czwartek, 13 grudnia 2012

Nowy ( 11/? )


Kolejny rozdział nareszcie napisany. Mam nadzieję że komuś się spodoba, jakiś taki słodki mi wyszedł ;P Dedykacja jest dziś dla A która chyba najbardziej oczekiwała tego rozdziału xD
Miłego czytania Madzia >^,^<

_________________________________________________________________________________

Eunhyuk:
Wszystkie moje wątpliwości odpłynęły gdy jego wielkie czekoladowe oczy zatrzymały się na mnie i widziałem w nich szczęście. Nic więcej mi nie było potrzebne. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, jednak oddałbym wszystko żeby zawsze był tak szczęśliwy. Może moja mama od początku...
- Słyszysz? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Hae i dopiero teraz zauważyłem że zostaliśmy kompletnie sami
- Słucham, mówiłeś coś? - zapytałem, czy to możliwe, że odpłynąłem na dłuższą chwilę?
- Musimy porozmawiać, muszę powiedzieć Ci coś ważnego.
Tyle czasu bałem się tej rozmowy i w końcu nadeszła, co teraz? Wyjść? Zostać? Może nie o TO mu chodzi, lepiej zostanę.
- Co takiego?

Donghae:
Muszę mu to powiedzieć. Nie po to zbywałem rodziców do lekarza żeby zaprzepaścić taką okazję. Weź się w garść, no już, dawaj, na trzy. RAZ... DWA... TRZY... I nic, nie potrafię mu tego powiedzieć, nie chcę, nie mogę.
- O co chodzi, Donghae, wszystko w porządku? Strasznie zbladłeś  może zawołam lekarza, poczekaj chwilę. - powiedział i wstał z zamiarem wyjścia
Raz się żyje, teraz albo nigdy - pospieszałem się
- N... Nie... Poczekaj ja... To ważne, zostań - z trudem i to nie małym wyszeptałem i to chyba starczyło bo Małpek wrócił na krzesło i wlepił we mnie ciemne przenikające moją duszę na wylot tęczówki.
Początkowo starałem się uciec wzrokiem jak najdalej od niego, gdy jednak to nie poskutkowało najprościej w świecie opuściłem głowę. Wziąłem kilka uspokajających wdechów bo monitorek stojący koło mnie którego zadaniem jest sprawdzanie ciśnienia i pracy serca wprost szalał.
- Ja... - spojrzałem na niego, widząc jego wyczekujące spojrzenie wziąłem jeszcze jeden większy wdech - Ja, ja Cię kocham i to cholernie, Kocham Cię już od początku. Zrozumiem jeżeli teraz wyjdziesz i nie będziesz chciał mnie znać. - Powiedziałem na wydechu - Ja... na prawdę to zrozumiem - do oczu napłynęły mi łzy.

Eunhyuk:
Nie wierzę, on mnie kocha, mimo przerażenia byłem dziwnie... Szczęśliwy? Tak to musiało być szczęście, jednak zaraz po tym pojawiło się uczucie smutku. Serce mnie zabolało widząc jak po policzkach Rybki spływają te łzy, łzy strachu, obawy.
Nie namyślając się wiele usiadłem na łóżku obok niego i mocno go przytuliłem. Nie bardzo wiedziałem co powiedzieć, czy powiedzieć że go kocham? Nie za bardzo wiem co znaczy to uczucie, owszem mam mamę którą kocham nad życie ale to jest coś innego. Nie chcę patrzeć na jego smutek i cierpienie, czy to właśnie jest miłość?
 "Ludzi i to co dla nas znaczą doceniamy zawsze wtedy gdy możemy ich stracić" "Nieświadomie zależy ci na Hae nie w sensie przyjacielskim tylko partnerskim" Te słowa uderzyły mnie jak grom z jasnego nieba. Słowa mojej mamy i Shindonga uświadomiły mi co tak na prawdę czuję.

- Donghae, nie płacz - kiwałem się z nim w ramionach starając się go uspokoić - Ja też Cię kocham.
Nie zareagował, jakby słowa które wypowiadam nie docierały do niego.
Poluźniłem uścisk - Kocham Cię - nadal nic. Jedną ręką nadal trzymałem go przy sobie, natomiast drugą złapałem jego podbródek nakierowując jego twarz wprost na swoją.
Był cały zapłakany i jakby nieobecny, coś w stylu mnie na chemii, kompletnie nic nie słyszał, po prostu nie kontaktował, tylko płakał nie czując zapewne mojego dotyku.
Widząc tą twarz, te napuchnięte od płaczu oczka z których wciąż lało się morze łez i smutną minkę po prostu nie wytrzymałem. Skoro słowa do niego nie docierają to ciekawe czy to podziała.
Musnąłem wargami jego wąskie usta, oddaliłem się minimalnie aby zobaczyć mimikę jego twarzy. Wyglądał dokładnie jak przed chwilą, z jedną różnicą, nie płakał, on po prostu... zastygł.
Pocałowałem go raz jeszcze tym razem nie oderwałem się od niego, po prostu trwałem z nim w tym pocałunku.
Nie wiem ile tak siedzieliśmy złączeni w tym delikatnym a zarazem mówiącym o naszych uczuciach pocałunku. Z tego jakże pięknego transu wyrwało mnie otwieranie drzwi. Próbowałem odsunąć się jak najszybciej od Rybci jednak nie pozwolił mi na to przytrzymując mnie.
Rodzice Hae zastali nas splecionych w uścisku siedzących na łóżku z czego ja byłem cały zmieszany, a Donghae uśmiechał się promiennie w stronę swojej mamy, która widząc nas w takiej sytuacji pospiesznie wyszła zamykając za sobą drzwi.
- Kochanie miałam rację, wygrałam, idziemy na kolację tylko nie zapomnij że ma być przy świecach. - usłyszeliśmy za drzwiami rozradowany głos rodzicielki Hae
- Jesteś pewna? - odezwał się jego ojciec
- Oczywiście - odpowiedziała mężowi - A teraz zostawmy ich samych sobie, no chodź.
Nic więcej nie usłyszeliśmy, poczekaliśmy jeszcze chwilę, a potem roześmialiśmy się z usłyszanych wcześniej słów.
- Kocham Cię - powiedziałem raz jeszcze obejmując go w pasie

Donghae:
- Ja też Cię kocham.
Teraz mogę iść spać. Wtuliłem się w Hyukkiego i tak się położyliśmy.
- Czy to oznacza że jesteśmy parą? - zerknąłem na niego
- Zdecydowanie tak, a teraz już śpij.
Na sen nie musiałem długo czekać. Już po chwili zapadłem w spokojny sen z którego mógłbym się nie budzić jednak teraz mam dla kogo wstawać każdego ranka. Nareszcie mam osobę którą kocham nad życie i która kocha mnie.

piątek, 30 listopada 2012

Nowy ( 10/? )

No i oto jest kolejny rozdział, z dedykacjom dla chyba pierwszego czytelnika płci męskiej tego opowiadania jak i bloga ;D Niestety nie znam jego nicku, ale jak skomentuje to poproszę chociaż o ksywkę to poprawię xD ... Jeszcze jedno, pojawiły się złe wieści od Sassy, mianowicie jej zasilacz w komputerze jej nie lubi i postanowił się zepsuć. Z tego co mi wiadomo to nie wie kiedy wszystko zostanie naprawione, ale najprawdopodobniej po wypłacie także do tego czasu nowy rozdział jej opowiadania się nie pojawi. Próbowałam ją namówić do kafejki internetowej, ale jak to ona ,,Nie bo tam wszyscy będą patrzeć co piszę itd. itp." Trochę poczekamy na jej nowe dzieło. 
Nie przedłużając, zapraszam do czytania i komentowania Madzia >^,^<
_________________________________________________________________________________

Eunhyuk:
No to mamy problem, pierwsza część kary to prościzna, ale z drugą może być problem. Rozmyślałem jeszcze długo nim udało mi się zapaść w niespokojny sen. Śniły mi się perzerużne scenariusze rozmowy z przyjacielem. Jedne były denerwujące, drugie dziwne za to trzecie przerażające. To może inaczej, jedne kończyły się kłótnią i moim wyjściem, drugie polegały na mówieniu półsłówkami za to trzecie mnie przerażały. Były w nich łzy, wyjaśnienia, przebaczenia i... Wyznania miłości. Po ostatnim z tych trzecich obudziłem się z mieszanymi uczuciami nie bardzo wiedząc co dalej zrobić. Jak mama mnie zobaczyła to o mało zawału nie dostała i szczerze to się jej nie dziwię. Wyglądałem okropnie, cały mokry od potu, wyraz twarzy jak u jakiegoś zombie lub gorzej po prostu szok. Jakimś cudem się ogarnąłem i coś tam zjadłem. Mama zawiozła mnie do szpitala gdzie upierałem się pojechać i tam spędziłem większość dnia. Chciałem być koło niego gdy otworzy oczy i nie ważne było co wyniknie z rozmowy. Ważne że nie mogę go zostawić i chcę się nim opiekować. Czy tak postępuje przyjaciel?

Donghae:
- Musisz o mnie zapomnieć, przestać się znowu oszukiwać i zaakceptować swoje uczucia które skrywasz. - patrzyłem mu prosto w oczy i nie wieżyłem temu co słyszałem
- Ale z kąt o tym wiesz?
- Ja jestem obrazem twoich snów, to od Ciebie zależy co powiem i co będę wiedzieć. W obecnej chwili przeżywasz walkę z samym sobą, a ja mam Ci pomóc.
" Nic z tego nie rozumiem, mój chłopak który zmarł tragicznie i zostawił zarówno mnie jak i swoich rodziców samych, w rozpaczy, smutku i osamotnieniu przyszedł teraz do mnie gdy mam problem żeby mi pomóc."
- Nie oszukuj się. Powiedz mu prawdę, on powinien zrozumieć. Nie bój się dasz so....


Eunhyuk:
Budzi się! Kliknąłem na czerwony przycisk wołający lekarza i z powrotem przykleiłem się do szyby. Jak to dobrze że się budzi, teraz powinno być już dobrze. Powoli otwierał oczy, jednak od razu je zamknął ściskając mocno powieki. Po chwili stał koło niego lekarz i coś mówił, niestety ja nie mogłem usłyszeć co takiego bo ta nieszczęsna szyba oddzielała mnie on niego.

Donghae: 
Co takiego chciał mi powiedzieć, nie wiem, wszystko mnie boli, katastrofa. Uchyliłem powieki i zaraz je zamknąłem oślepiony przez biel ścian pokoju, w którym w chwili obecnej przebywałem. zamrugałem kilka razy i rozejrzałem się machając oczami na wszystkie możliwe strony, nie chciałem poruszać głową bo podejrzewam, że bym tego pożałował. Byłem podpięty do jakiejś maszyny z dwóch stron, od owych "podpięć" ciągnęły się rurki prowadzące do jakiejś komory, a w rurkach wyło coś ciemnoczerwonego, czy to moja krew?
- Witamy w szpitalu, to na co patrzysz to maszyna służąca do oczyszczania krwi, a ciecz w kabelkach to jak się pewnie domyślasz twoja krew. - usłyszałem nieznajomy głos, więc podniosłem wzrok i ujrzałem nad sobą mężczyznę w średnim wieku który na pewno jest lekarzem
- Cyyklsv..... - wybełkotałem przez suchość w gardle, lekarz widząc to podstawił mi szklankę z wodą pod usta. Nie czekając wypiłem tyle ile mogłem i postanowiłem zacząć wypowiedź od nowa - Co ja tu robię? - spytałem ochrypłym głosem patrząc na niego pytająco
- Nic nie pamiętasz? - zapytał na co ja przytaknąłem - Szczerze to nie dziwię ci się, gdy przyjechaliśmy w celu zabrania cię do szpitala byłeś w szoku i nie kontaktowałeś.
Doktor opowiedział mi w skrócie co się wydarzyło tamtego feralnego poranka i nie mogłem uwierzyć, otarłem się o śmierć. Dobrze, że Małpek przyszedł mnie obudzić bo mogło być po mnie. No właśnie, co z Hyukkim?
- Czy ktoś mnie odwiedzał?
- A tak, rodzice przesiadywali tu po pracy i kolega codziennie od rana do wieczora, ten sam co nas zawiadomił. Zresztą teraz też tu jest, za szybą.
"Jestem okropny, wszyscy się o mnie martwili, na dodatek Saradela niczego nie świadomy siedział przy mnie ile tylko mógł"
Do oczu zaczęły napływać łzy, spojrzałem na szybę przed sobą i dopiero teraz dostrzegłem szczęśliwego przyjaciela, uśmiechnąłem się do niego, a łzy spłynęły po policzkach.
- Z tego co widzę to w twojej krwi nie ma już zakażenia, jeszcze tylko... - lekarz podniósł pierzynę i obejrzał moje obolałe ręce - tak jak podejrzewałem, nie ma śladu po zakażeniu, jeśli chcesz to jeszcze dziś zostaniesz przeniesiony na normalną salę, gdzie będziesz mógł porozmawiać z najbliższymi.
- Chcę - odpowiedziałem bez wahania nie spuszczając oczu z szyby
- Dobrze, więc jeszcze dziś tak do południa znajdziesz się w dwuosobowej sali, a teraz śpij, jesteś jeszcze słaby.
- Doktorze, wszystko mnie boli, da się coś z tym zrobić?
- Oczywiście - lekarz podszedł do mnie i wstrzyknął mi znieczulenie - za jakieś pięć minut powinieneś odczuć efekty.
- Dziękuję. - powiedziałem spoglądając na wychodzącego doktora, zerknąłem na szybę i zobaczyłem jak Eunhyuk z nim rozmawia. Opuściłem powieki i jak zalecił mi lekarz próbowałem usnąć mimo że nie czułem znużenia.

Eunhyuk: 
Uśmiechałem się płacząc ze szczęścia patrząc jak Hae rozmawia z doktorem. Mój uśmiech powiększył się gdy spojrzał na mnie i odwzajemnił uśmiech. Patrzyliśmy na siebie dłuższą chwilę, jednak Hae przerwał to zerkając w bok i dopiero wtedy spostrzegłem że doktor wychodzi.
- Lepiej z nim prawda? - zapytałem obracając się do lekarza przodem
- Dużo lepiej, jeszcze dziś zostanie przewieziony na normalną salę i będziecie mogli porozmawiać.
- To dobrze, dziękuję.

Widząc że Donghae najprawdopodobniej zasnął usiadłem na krześle po drugiej stronie sali, a gdy przyszli rodzice Fishiego wszystko im opowiedziałem. Oboje bardzo się ucieszyli na wieść, że ich syn się obudził i jeszcze dziś będą mogli z nim porozmawiać. czekaliśmy wspólnie na tę chwilę i gdy nadeszła pomaszerowaliśmy za łóżkiem na którym spał niczego świadomy Hae do innej sali. Gdy doktor wyszedł przysiedliśmy na krzesłach obok, a mama Rybki zaczęła szeptać do syna. Chwilę później widać było zaspane, ale szczęśliwe oczka Donghae. Jaki on śliczny jak się budzi, wygląda jak malutkie dziecko gdy w zastanowieniu gdzie się znajduje wydyma usta. Ahhh aż chciało by się je pocałować... Zaraz cooo? Chyba dzieje się ze mną coś złego, czy powinienem się przebadać, może mam coś z głową, albo to z niewyspania?
_________________________________________________________________________________
Mam nadzieję że rozdział się podobał bo będą jeszcze góra dwa i biorę się za coś innego xD .. Będzie ciężko się z nimi rozstać ;(

piątek, 23 listopada 2012

Nowy ( 9/? )

Z racji że przegrałam zakład z Sassy musiałam się bardzo sprężyć i napisać kolejną notkę. Oczywiście z dedykiem dla tej która go wygrała także Sassy to dla Ciebie xD Miłego czytania Madzia >^,^<
_______________________________________________

Donghae:
Stałem na balkonie domku patrząc jak osoba, która jeszcze przed chwilką siedziała przy skałach podąża w moją stronę. Z każdym krokiem tajemniczego osobnika upewniałem się w przekonaniu, że to chłopak. Chwilę później nie miałem co do tego żadnych wątpliwość. Chłopak zbliżył się na tyle bym mógł zobaczyć jego twarz. Niemożliwe. To przecież Ryeowook! Nie myśląc dłużej wyrwałem biegiem do domku, z którego chwilę później wybiegłem czym prędzej popędziłem do przyjaciela. Tak dawno go nie widziałem, co On tu robi? Przecież On ...

Eunhyuk:
Uciekać czy przepraszać? Ehhh chyba postawię na to drugie bo jeśli zwieję to kara mnie nie minie, będzie tylko gorzej. Niepewnie ruszyłem w stronę łóżka nie spuszczając oczu z twarzy rodzicielki, która uparcie się nie zmieniała i w sumie nie dziwię się. Mijając komodę położyłem na niej świecznik, który miał mi służyć jako broń w razie włamania. Gdy na swoje nieszczęście znalazłem się koło mamy nie wiedziałem co najpierw zrobić. Wziąć kota czy przepraszać i lecieć po ścierkę.
- Długo jeszcze będziesz się tak bezmyślnie gapił czy weźmiesz tego zwierzaka żebym mogła iść i zmyć to z siebie?! - słysząc te słowa złapałem kota i zacząłem przepraszać.
- Daj mi teraz spokój z wyjaśnieniami i idź do siebie, pogadamy jak pozbędę się tego - wskazała na odchody - z mojej ręki i wezmę prysznic na wszelki wypadek.
Wyszła z pokoju gromiąc mnie wzrokiem z którego wyczytałem że dobrze to ze mną nie będzie.

Stałem osłupiały patrząc na kota i czując jeden z pazurów boleśnie wbijających się w moją rękę za którym poszedł rząd kolejnych, złapałem go za sierść na karku ograniczając tym samym jego ruchy do minimum i ruszyłem do siebie. Wszedłem do pokoju, usiadłem na łużku i rozmyślając nad karą jaką dostanę zacząłem głaskać kota.

- Skąd wziął się tu ten kot? - usłyszałem za plecami ostry głos rodzicielki.
Wziąłem głęboki wdech i na wydechu zacząłem mamie opowiadać co się działo od jego przyjścia do domu omijając pewne wydarzenia, starając się uciekać jednocześnie wzrokiem jak najdalej od twarzy mojej mamy. Gdy w końcu skończyłem spojrzałem na nią robiąc niewinną minkę prubując rozszyfrować jej uczucia w tym momencie.
- Czy ty coś jeszcze przede mną ukrywasz? - spytała rozbrajając mnie całkowicie.
- Nie, a co? - odpowiedziałem szybko
- Hyukki przecież widzę, ty nie umiesz kłamać.
"Co mi pozostało poza wyjawieniem sekretu dnia dzisiejszego? Raczej nic bo zauwarzy że nie o to chodzi"
Z niechęcią opowiedziałem co wydażyło się w szpitalu i co mnie zdziwiło? Moja mama nie zareagowała na wieści o Hae i tylko machnęła ręką mówiąc że to dobrze się składa. Czy ona wie coś czego ja nie wiem?
- Boję się z nim porozmawiać po tym jak się obudzi, wiem że nawet choćbym chciał to nie mogę minąć tego tematu.
- Nie masz się czego bać, przemyślałeś słowa które wcześniej Ci powiedziałam? - zapytała łagodnie
- Tak, obgadałem to z shinim i to on mi powiedział o ci Ci chodziło. Ale ja nic do niego nie czuję. - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy
- To się jeszcze okaże - powiedziała - Co do kota to może zostać jeżeli będziesz się nim opiekować, oczywiści do puki Shindong go nie zabierze. A jeśli chodzi o karę - "A już myślałem, że zapomniała" - to musisz jeszcze raz przemyśleć moje słowa i koniecznie porozmawiać z Donghae rozumiesz?
Kiwnąłem głową, a moja rodzicielka wyszła zadowolona i tyle jej było.

Donghae:
- Ale jakim cudem Ty tu jesteś? Przecież opuściłeś mnie, zostawiłeś samego, zmarłeś, to z twojego powodu przeprowadziłem się do stolicy.
- Spokojnie, jestem tu by coś Ci uświadomić - rzekł uśmiechając się błado - Musisz o mnie zapomnieć, przestać się znowu oszukiwać i...
_______________________________________________
Haha jestem wredna ... Zakończyłam w takim momencie, ale to dlatego żeby trochę przedłużyć xD

czwartek, 22 listopada 2012

Nowy ( part 8/? )

Hahah mam nowy rozdzialik i bonus w postaci dedyku dla Otwartej Dla Ciebie która ma u mnie przechlapane za niepoinformowanie mnie o tym że pisze boskiego bloga... oraz dla A żeby w końcu dokończyła opowiadania z początku swojego bloga. Może w ten sposób pozbędę się twoich oporów xDD
Miłego czytania wszystkim Madzia
_________________________________________________________________________________

Eunhyuk:
Na dobre straciłem kontakt ze światem zewnętrznym. "Hae może umrzeć" - tylko te słowa siedziały mi w głowie. Moja rozpacz trwała do czasu aż opuchnięte powieki same nie opadły ze zmęczenia i nie chciały się otworzyć.
Obudziłem się w swoim pokoju, pospałbym jeszcze jednak odsłonięte rolety mi to uniemożliwiają.
Pogoda jest piękna, świeci słońce, ptaki jak zawsze grają marsza i nic nie wskazuje na zmiany.
Może i pogoda jest w szczytowej formie, ale nie ja. Zwlekłem się z łóżka i powlokłem swe zmierzłe truchło po schodach do kuchni. Nalałem sobie picia nawet tak na prawdę nie patrząc jakiego i wypiłem na raz. Następnie ruszyłem do ubikacji z zamiarem ogarnięcia się i ruszenia do Donghae.
- Synku, jak się czujesz? - usłyszałem za sobą zatroskany głos mamy.
- Czy naprawdę tego nie widać? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie i ruszyłem dalej
Wiem to nie było grzeczne ale to strasznie głupie pytanie zwłaszcza że odpowiedź nasuwa się sama gdy tylko się na mnie spojrzy. Podkrążone oczy, zgarbiona sylwetka jak u zombie i wyraz twarzy człowieka który w jednej chwili stracił wszystko. Jeżeli po tym nie da się poznać jaki mam nastrój to ja nie wiem.
- Wykąp się i zejdź na dół, musimy porozmawiać! - doszło do mnie z dołu gdy znikałem za drzwiami do swojego pokoju. No pięknie, jeszcze sobie nagrabiłem, cudny dzień nie ma co.

Wykąpałem się, założyłem pierwsze lepsze ubranie z szafy i z szybkością jakiegoś skazańca idącego na śmierć ruszyłem do salonu, gdzie czekała na mnie moja rodzicielka.
- Mamuś, ja wiem nie powinienem tak do Ciebie mówić, przepraszam, ale zrozum to mój jedyny kolega, nie, nie kolega, przyjaciel jakiego mam w Seulu i nie chcę go stracić - wyszedł ze mnie potok słów, którego nie mogłem zatrzymać.
- Hyukki , posłuchaj, nie mam ci tego za złe
- Dobrze, ale niech kara zacznie się jak Hae wyjdzie ze szpitala... Zaraz, cooo? - co Ona powiedziała, nie ma mi za złe? - Ale jak to?
- Przecież wiem że nie chciałeś, poza tym nie będę cię karać za głupie słowa, a teraz usiądź i porozmawiajmy. - powiedziała spokojnie i usiadła na kanapie.
Zająłem miejsce koło rodzicielki - więc o czym chcesz ze mną rozmawiać? - spytałem spokojnie patrząc na jej zatroskaną twarz.
- Trochę dziwnie się zachowujesz nie sądzisz?
- W jakim sensie?
- Ja rozumiem że się martwisz o kolegę ale nigdy tak nie rozpaczałeś nawet gdy twój ojciec umierał.
"to był cios poniżej pasa, jak mama mogła wspomnieć o tym wydarzeniu?"
Nastała niezręczna cisza którą przerywało jedynie tykanie zegara. "Jakby spojrzeć na to wydarzenie z boku to rzeczywiście zachowuję się jak nie ja." Z rozmyśleń wyrwał mnie głos mamy przerywającej nadal trwającą ciszę - Kochanie możesz mnie nie zrozumieć, jednak pomyśl nad słowami które zaraz usłyszysz.
- Hmmm... Co to oznacza? - "Jakie słowa? I co będzie w nich do przemyślenia?"
- Zapamiętaj, ludzi i to co dla nas znaczą doceniamy zawsze wtedy gdy możemy ich stracić - powiedziała uśmiechając się i wyszła, tak po prostu.
"Czy moja mama mi coś sugeruje? Widzi coś czego ja nie widzę? Ehhh dam sobie na razie spokój, na razie muszę jechać do Hae i to jak najszybciej."

Donghae:
Jak tu pięknie, jeszcze nigdy nie widziałem tak ślicznego widoku. Stoję sobie właśnie na balkonie w małym drewnianym domku, a przede mną rozpościera się ogromny ocean na tle zachodzącego słońca.
Fale spokojnie szumią rozbijając się o skały nieopodal, gdzie ktoś siedzi. Kto to może być? 

Eunhyuk:
Wkroczyłem do szpitala i nie zwracając uwagi na recepcjonistkę ruszyłem do sali w której leży Donghae. Tak jak się spodziewałem, zastałem rodziców Rybki. Siedzieli na krzesłach pod ścianą. Już miałem otwierać buzię w celu przywitania się, jednak powstrzymałem się widząc że mama Donghae śpi oparta głową o ramię męża. Skinąłem więc tylko głową po czym przykleiłem się do szyby.
- Lekarze mówią że zakażenie powoli ustępuje, jednak nadal jest zbyt osłabiony przez co nie mogą go przenieść do normalnej sali. - szepnął ojciec Hae ziewając
- Bardzo mnie to cieszy, koszmar zaczął się wczoraj, ale dla mnie jakby minął rok - westchnąłem i odwróciłem się do swojego rozmówcy.
- Jest Pan zmęczony, pańska żona również, może Pan zabrać ją do domu ja przy nim posiedzę.
- Nie, jest dobrze, poproszę o wolną salę dla żony i zaraz do Ciebie wrócę.
Jak powiedział, tak też zrobił. Chwilę później już go nie było a ja znowu wpatrywałem się w śpiącego przyjaciela jakby miało to coś pomóc.
- Usiądź koło mnie, pogadamy. - Boże jak mnie przestraszył. Kiedy Pan Lee tu wrócił? No cóż, najwyraźniej odpłynąłem. - Chciałbym Ci podziękować, zawsze jesteś blisko mojego syna i spieszysz mu z pomocą. To trochę dziwne jednak cieszę się że mój syn ma takich przyjaciół.
- To na prawdę nic wielkiego. - strasznie się zmieszałem tym co powiedział - Lubię Hae i nie chcę aby działa mu się krzywda.
- ... To dobrze, może to trochę niestosowne ale czy Ciebie i mojego syna łączy coś więcej?
"Że cooo? O_o Ze niby ja i Hae? Nie, nie, nie to niemożliwe. Może dbam o niego i to bardzo ale czy to wygląda tak jakbym z nim ... coś?" Cisza nadal trwała a ja nie wiedziałem co powiedzieć.
- Ja przepraszam, nie powinienem. Bardzo kocham syna i nie chcę żeby ktoś go zranił. Ogólnie zdziwiłem się że się z nim kolegujesz skoro znasz jego orientacje seksualną, bo powiedział Ci prawda?
Na mojej twarzy pojawił się wielki wyraz szoku. " Jak to, czyli Hae jest gejem? Ale jak to, przecież był na randce z Naną, czyżby chciał mi tym zamydlić oczy? przecież to głupie. Nie powinien tego przede mną ukrywać..."
- Ale przecież był na randce z Naną, to niemożliwe żeby był homoseksualistą - powiedziałem po czym ujrzałem ojca swojego przyjaciela który momentalnie zamiera w bezruchu.
- To niemożliwe żeby był na randce z dziewczyną, przecież co do jego orientacji nie mam wątpliwości.
- Ja już sam ie wiem, przepraszam, muszę to sobie przemyśleć.
Opuściwszy szpital ruszyłem na pieszo do domu. Moja głowa była tak zawalona myślami o tym co usłyszałem że nawet nie zauważyłem jak prawie potrącił mnie samochód, a najlepsze w tym wszystkim jest to że dowiedziałem się o tym od jakiejś zmartwionej staruszki pytającej jak się czuję.

Po dotarciu do domu co chyba graniczyło z cudem rzuciłem się na łóżko i do późnej nocy próbowałem rozgryźć słowa swojej matki jak i zmusić się do przyswojenia sobie faktu o Hae. Druga sprawa była łatwa i z nią pierwszą się uporałem, gorzej było z tym pierwszym. Zrezygnowany usiadłem przy biurku i odpaliłem laptopa. Po wpisaniu hasła na ekranie zamigała mi wiadomość od Shindonga. "Ciekawe czego chce"

Shini 2 dni temu :
  Genialna historia, serio, jeżeli masz ich więcej to napisz książkę.
  Nie zapomnij żeby napisać że to komedia.
  Co się ostatnio nie odzywasz? Nie mam z kim gadać nooo może poza jedną osobą xD

Zerknąłem na zegarek i zaniemówiłem. Jakim cudem jest już pierwsza w nocy? O_o
Najwyraźniej nie tylko ja nie mogłem spać, mój przyjaciel pewnie też ma kłopoty ze snem bo dalej ślęczy na gg. Nie namyślając się więcej postanowiłem z nim pogadać.

Ja 01:05
  Hej, sorka że się nie odzywałem tyle czasu ale mam niezły mętlik w głowie i nie wiem jak sobie z nim
poradzić.

Shini 01:06
  Oooo hej, trzeba coś na to poradzić, opowiadaj co się dzieje.

Tak oto wszystkiego się dowiedział i trochę mi pomógł. Nie jestem zadowolony z jednego co również się wyjaśniło, oczywiście mówię o słowach mojej kochanej mamusi. Otóż Shini twierdzi że chodzi o to że moja mama twierdzi że nieświadomie bardzo zależy mi na Hae i to nie w sensie przyjacielskim tylko partnerskim, co jest niedorzeczne. Ja jestem stu procentowym hetero, co prawda dziewczyny nie mam i jeszcze nie miałem ale to kwestia czasu.
Tak odchodząc od tego żebym czegoś nie rozwalił to dowiedziałem się że Shini ma dziewczynę i bardzo dobrze im razem z czego się cieszę. Reszta to tylko taka sobie rozmowa dwójki przyjaciół o wszystkim i o niczym.

Trochę uspokojony po rozmowie z kimś kto mnie rozumie postanowiłem walnąć w kimono, jednak nie dane mi było hasać po łące w wielkiej krainie morfeusza gdyż ledwo zamknąłem oczy i usłyszałem pisk mojej rodzicielki. Bez jaj jaki idiota napadał by na dom o 4 rano, przecież zaraz będzie jasno. Mimo to pędem ruszyłem do pokoju mamy zabierając po drodze sporych rozmiarów świecznik który stał w korytarzu.

- Hyukjae, co to ma być?! - usłyszałem na wejściu, zapaliłem światło i oniemiałem. To co zobaczyłem zszokowało mnie, jednym słowem dziś zakończę swój marny żywot. Jak znam życie to najpierw zostanę uduszony, następnie wypatroszony, a jeszcze później mamusia każe powiesić swojego kochanego syna nad kominkiem w salonie aby mogła patrzeć na niego codziennie aż do śmierci. Dlaczego tak sądzę? Może dlatego że moja mama w obecnej chwili siedzi na łóżku i wyobraźcie sobie że w jednej ręce trzyma tego sierściucha dla Shiniego <swoją drogą to nie wiem jak mogłem o nim zapomnieć> natomiast z drugiej ręki ten kłębek sierści najprawdopodobniej zrobił sobie ubikację bo wierzcie mi lub nie ale ma w niej nic innego jak kocie odchody. Panie jeśli istniejesz to strzeż mnie przed tą kobietą bo w oczach wypisany ma mord.

_________________________________________________________________________________

Laptopa niestety jeszcze nie mam, ale i tak napisałam dalszy rozdział. Nie wiem kiedy pojawi się następny bo piszę po nocach jak wszyscy śpią także różnie to bywa. Za błędy, braki przecinków i powtórzenia które na pewno się zdarzyły z góry przepraszam i mam nadzieję że mi wybaczycie tak długą przerwę.

środa, 14 listopada 2012

Zastój

Kochani czytelnicy opowiadania "Nowy". Zwracam się do wszystkich, zarówno do tych co się ujawnili jak i do tych co się "kryją". Otóż chodzi o to że opowiadanie staje w miejscu z powodów najprostszych. Brak mojego kochanego laptopa. Jest w naprawie od tygodnia i nie wiem kiedy wróci, a u rodzeństwa nie mogę pisać ponieważ nie znają oni mojego malutkiego sekretu. Jak już mój Skarbek wróci to postaram się wstawić coś nowego. 
                                                                                                        Yeosonghapnida Madzia >^,^<

środa, 31 października 2012

Nowy ( part 7/? )

Ten rozdział całkowicie mi nie wyszedł, no przynajmniej ja tak uważam a ocenę zostawiam Wam. Jest to taka niby niespodzianka na Halloween ;p .. No cóż nie przedłużam miłego czytania, mam nadzieję że nie zaśniecie xD Madzia >^,^<



 Donghae: 
Coś tu jest serio nie tak. Dlaczego nie mogę się ruszyć? Dlaczego Małpkowi właśnie zbiera się na płacz? On płacze? Spojrzałem na siebie bo tylko to byłem w stanie zrobić. Zamarłem. Po moim ciele przebiegały długie, cienkie, czerwone linie rozpoczynające się na otwartych ranach i powolutku pnących się w stronę klatki piersiowej. Byłem w szoku. Nie wiem ile czasu patrzyłem na swoje ciało z przerażeniem nie mogąc nawet kiwnąć palcem. Ocknąłem się z tego dziwnego transu dopiero gdy ktoś zaczął przenosić moje bezwładne ciało na jeżdżące łóżko.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - dobiegł mnie głos mamy
- Proszę się odsunąć.
            - Kochanie powiedz mi że On z tego wyjdzie - moja mama, cała roztrzęsiona patrzyła błagalnie na tatę
Nic więcej nie usłyszałem gdyż karetka właśnie została zamknięta.
Założono mi maskę wspomagającą oddychanie i karetka na sygnale, z piskiem opon ruszyła do przodu.
- Hallo, proszę nie zasy... - słyszałem przez mgłę nim powieki opadły mi na dobre.

Eunhyuk:
Gdybym wiedział że tak się to skończy to już wczoraj bym go na plecach zaniósł do szpitala. Serce mi się łamało widząc rodziców Hae w takim stanie.
- Chłopcze, zbieraj się jedziesz z nami. - powiedział stanowczo ojciec mojego kolegi
Zamknąłem dom i ruszyłem w stronę ruszającego auta. Całą drogę modliłem się aby przeżył. Gdy tylko auto zaparkowało wyskoczyłem z niego jak oparzony i nie czekając na jego rodziców popędziłem prosto do otwartych drzwi szpitala.
- W czym mogę Panu pomóc? - zapytała recepcjonistka
- Prze-przed chwilą przywieźli to mojego przyjaciela. Gdzie go znajdę - wydyszałem gotów do kolejnego biegu
- Jak się nazywa?
- Lee Donghae. Proszę się pospieszyć to ważne. - pospieszałem biedną kobietę
- Przykro mi ale Pański przyjaciel dotarł do nas w stanie krytycznym. Więcej informacji udzieli lekarz. Przekaże to jedynie rodzinie.
- Jego rodzice będą to za moment. Już są - powiedziałem patrząc w stronę wchodzących rodziców mojego kolegi.
- Co jest mojemu dziecku - powiedziała cała roztrzęsiona mama Hae
- Proszę iść do doktora który zajmuje się Pani synem. On wszystko Państwu powie - kobieta pokierowała nas w odpowiednim kierunku i wróciła do swoich obowiązków. 


Rodzice Rybki weszli do środka, ja jako że nie jestem rodziną, a tylko bliskim kolegą musiałem zostać na korytarzu i czekać na wieści rodziców Donghae.
Oby nic mu nie było. To na pewno nic poważnego. Moje myśli coraz bardziej mi się nie podobają. Przecież nic mu nie będzie, nawet nie wiem co mu tak naprawdę jest. Widziałem tylko te kilka długich kresek biegnących od ran otwartych na jego ciele.


Nie mam pojęcia ile czasu tak siedziałem. Patrzyłem tępo w drzwi gabinetu lekarskiego nie reagując na osoby obok mnie. Z tego dziwnego transu wyrwały mnie dopiero otwierające się drzwi. Poderwałem się na równe nogi i podeszłem do wychodzących rodziców chłopaka. Jego mama była cała zapłakana, natomiast ojciec jak na mężczyznę przystało powstrzymał swoje emocje i obejmował żonę dodając jej tym samym otuchy. Lekarz wyszedł za nimi i gestem dłoni wskazał mi wejście. Weszłem nie wiedząc o co może mu chodzić.
- Proszę usiąść – powiedział wskazując na jeden z foteli przy biurku samemu siadając po jego drugiej stronie – Rodzice Donghae powiedzieli mi że niedawno zostaliście pobici, czy to prawda? – spytał podpierając głowę na nadgarstku
            - Tak, ale czy to ma coś wspólnego z jego pobytem tutaj?
            - Owszem, tobie zapewne nic nie jest, jednak siniaki z poprzedniego pobicia powinny się zagoić, a u twojego kolegi wyglądają na świeżutkie. Rodzice Donghae nic o tym nie wiedzą, masz mi coś do powiedzenia chłopcze? – patrzył po mnie wyczekująco
            - To znaczy wiem, ale… - powiedzieć mu?
            - Posłuchaj, twój Olega jest w poważnym stanie, powiedz mi wszystko co wiesz.
Opowiedziałem lekarzowi co wydarzyło się wczoraj po tym gdy Donghae przyszedł do mnie w… tym stanie. Nie pomijałem żadnego szczegółu, nie mogłem skoro jest z nim źle. Lekarz w tym czasie słuchał spokojnie mojej opowieści i od czasu do czasu notował coś w jakichś dokumentach.
            - I tylko dlatego go pobili? – spytał w końcu zszokowany
            - Tak, wcześniej również oni nas posiniaczyli, to znaczy ja stanąłem w jego obronie i przez to ja też oberwałem, ale to nie ważne.
            - Dlaczego nikomu tego nie zgłosiliście? A szczerze nieważne, zrobimy tak, zadzwonię po funkcjonariuszy policji i gdy tu przyjadą złożysz zeznania związane z pobiciem. Zrozumiałeś? – powiedział lekarz stanowczym głosem, a ja nie mając już kompletnie siły się sprzeczać po prostu przytaknąłem
            - A co z Donghae, wyjdzie z tego? – zapytałem z nadzieją patrząc na lekarza
            - Jego stan jest poważny. Wdało się złośliwe zakażenie i nic nie wiadomo. Oczywiście to nie twoja wina – dodał szybko widząc że już otwieram usta. – Jak najbardziej dobrze opatrzyłeś jego rany, jednak trochę za późno to nastąpiło. Zakażenie jak sam widziałeś jest bardzo rozległe i ma kilka początków co tylko wszystko utrudnia. Chłopak jest bardzo osłabiony, a na domiar wszystkiego nie mogliśmy dłużej czekać i musieliśmy rozpocząć oczyszczanie krwi natychmiastowo co dodatkowo go męczy. Najbliższy tydzień pokarze czy pacjent przeżyje. – powiedział z grobową miną, a ja jak małe dziecko rozpłakałem się
            - C…czy mogę go zobaczyć i przy nim posiedzieć – jąkałem się
            - To jest wykluczone, w obecnym czasie nawet najbliżsi nie mają do niego dojścia. Zobaczyć go możesz jedynie przez szybę, przykro mi.
Wyszedłem stamtąd w stanie podobnym co mama Donghae słysząc z plecami ciche pomruki doktora. To było coś w stylu „dziwne ... jak na … kolegę” cóż poradzę że jestem roztrzęsiony i nie wszystko do mnie dociera? Udałem się przy pomocy pielęgniarki do miejsca z którego mogę oglądać Donghae i po raz kolejny tego dnia doznałem szoku. Leżał w białej sali nieprzytomny, a naokoło niego były jakieś monitorki oraz maszyna która z jednej strony nieustająco pobierała jego krew, a drugiej wprowadzała ją z powrotem. Tego było już za wiele, osunąłem się na podłogę i wybuchnąłem przeraźliwym szlochem przestając już całkowicie zwracać uwagę na moje otoczenie.

środa, 17 października 2012

Nowy ( Part 6/? )


Eunhyuk:
Ahhh, jak to dobrze, nie dość, że zostałem zwolniony z lekcji to jeszcze mam cały dom dla siebie przez weekend. Jednym słowem żyć, nie umierać.
- ,, Nie odpocznę " - pomyślałem gdy rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Powlekłem się do drzwi i otworzyłem je.
- ,, Boże, czy to nie Donghae? Kto Go tak pobił? Za co? Dlaczego? " - tysiące myśli zaczęło błądzić mi po głowie gdy przed oczami stanął mi pobity chłopak. Włosy całe roztrzepane, podarta koszula z wyraźnymi śladami zaschniętej już krwi, sącząca się jeszcze krew z łuku brwiowego i kilka wyraźnych siniaków.
- Ccc.. co Ci się stało? - spytałem gdy tylko minął pierwszy szok i pewnie nie ostatni. Złapałem go w obawiając się że zaraz upadnie i wprowadziłem do wnętrza domu. Zabrałem go do ubikacji, trzeba przemyć te rany.
- Zdejmij koszulę i opowiedz mi co się stało. - powiedziałem wyciągając wodę utlenioną, plastry i ustawiając je na szafeczce. Widząc grymas bólu na jego twarzy który pojawił się w momencie prób pozbycia się obszarpanego ubioru sam zacząłem rozpinać, a następnie zdejmować koszulę.

Donghae:
Ulżyło mi gdy zaczął mi pomagać, jednak sam zrezygnowałem z prób rozpinania guzików koszuli gdy przestał mi na to pozwalać. Opowiedziałem mu co się wydarzyło po szkole sycząc gdy waciki przesączone wodą utlenioną stykało się z ranami na moim ciele. Po mimice jego twarzy stwierdziłem że chyba się martwi, natomiast po jego delikatnych ruchach wywnioskowałem że stara się nie zadawać mi bólu.
- Ale jak to bracia Nany...? Chcesz powiedzieć, że Hiroshi i...
- Tak - odpowiedziałem nim zdążył dokończyć pytanie
- I że niby oni cię..
- Tak. - znowu odpowiedziałem krótko przerywając mu w połowie zdania.
- Jakoś nie umiem Jej sobie wyobrazić w roli siostry Hiroshiego i Kiroshiego. - powiedział w zamyśleniu, a następnie dodał - Poczekaj tutaj, zaraz wracam.
Zostałem sam i czekałem posłusznie. Pomimo tego, że bardzo starałem się nie myśleć o Mojej babci to jak zawsze się nie udało.
Chciałbym móc Ją zobaczyć, dotknąć jej dłoni i powiedzieć że wszystko będzie dobrze...
- Nad czym tak myślisz? - Doszedł do mnie głos Saradeli
- To nic ważnego, na razie.
- Przyniosłem żel na siniaki, szybciej się ich pozbędziesz.

Eunhyuk:
Odkręciłem tubkę i nałożyłem odrobinę na rękę.
- Uwaga, zimne. - ostrzegłem i zacząłem smarować siniaki najdelikatniej jak tylko potrafiłem.
- Sam mogę to zrobić.
- Żartujesz sobie? Miałeś problem przy zwykłym rozpinaniu koszuli, to co będzie ze smarowaniem.
Po zakończonej czynności odłożyłem żel do szafeczki i poprowadziłem Rybę do mojego pokoju.
- Dam Ci ciuchy do przebrania, zdejmij te spodnie. Koszuli nie uratujesz, jednak ze spodniami coś wykombinujemy. Na razie damy je do prania, a potem zobaczymy. - powiedziałem rozpoczynając poszukiwania ubrań i dopasowywania ich. Co jak co, ale na modzie się znam. Wybrałem biały t-shirt, niebieskie luźne jeansy, a do tego ciemno niebieską długą koszulę. Podałem mu ubrania i skierowałem się w stronę drzwi.
- Przebierz się, a ja w tym czasie zrobię herbatę. Jak byś potrzebował pomocy to wołaj. - powiedziałem wychodząc.

Donghae:
Zostałem sam w pokoju. Dobra to teraz jak najostrożniej się ubrać i można iść na dół. - Ałłł.... jak to boli. Nie chcę się pokazywać w domu będąc w takim stanie. Poproszę Małpka o przenocowanie, mam nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko.
Te kilka minut ubierania stały się piekłem od czasu gdy materiał dotknął mojej posiniaczonej skóry. Wytrzymam, wytrzymam, muszę wytrzymać. Jakby nie patrzeć to a Hyukki ma niezły styl. Nie ma co, muszę go wziąć ze sobą na zakupy. Zszedłem na dół, przelotnie spoglądając w lustro. Hyukiego zastałem w kuchni tak jak powiedział. Trzymał w dłoni opakowanie tabletek i czytał treść zawartą na opakowaniu. Stałem w wejściu nie ukrywając się, ale nawet mnie nie zauważył.

Eunhyuk:
Wyjąłem małą, okrągłą tabletkę po dokładnym przestudiowaniu ulotki i odwróciłem się za siebie do szklanek z gorącą herbatą. – Omo!... – prawie zawału dostałem gdy zobaczyłem Hae przyglądającego mi się z rozbawieniem. – Chcesz żebym zginął, czemu się tak skradasz i nic nie mówisz? – powiedziałem siadając do stołu.
- Nie skradam się, po prostu stoję.
Usiadł naprzeciw mnie i wziął do ręki jedną ze szklanek. Podałem mu tabletkę, poczekałem aż ją popije i dopiero potem złapałem za drugą szklankę.
- Dzwoniłeś do mamy z wiadomością, że jesteś u mnie i że Cię pobili… Znowu. – dodałem po chwili.
- Jeszcze nie, mam do Ciebie prośbę. Wiem, że już dużo dla mnie zrobiłeś, ale czy mógłbyś mnie przenocować? – zapytał patrząc na mnie tymi wielkimi oczami.
- Nie ma sprawy, szczerze mówiąc to moja mama wraca dopiero w poniedziałek, także raczej nie będzie z tym problemu… Nie chcesz wracać do domu? – nie wiem czemu o to spytałem, ale jakaś część mnie chciała to wiedzieć.
- Nie chcę żeby mama znowu się o mnie martwiła. – odpowiedział krótko i wypił gorący płyn do końca.
- Zadzwoń do mamy żeby się nie martwiła, a ja w tym czasie przyszykuję Ci pokój. – podałem mu telefon stacjonarny i udałem się do pokoju gościnnego by pościelić łóżko.

Donghae:
Zadzwoniłem do mamy i poinformowałem ją o nocy poza domem. O dziwo nie miała nic przeciwko zaraz po tym jak się dowiedziała u kogo będę nocować. Dziwne, zwykle muszę Ją prosić aby pozwoliła mi gdziekolwiek pójść na noc, a tu takie zaskoczenie, no cóż pewnie ma dobry dzień.
Spać położyliśmy się późno w nocy. Do dwudziestej czwartej pięćdziesiąt osiem oglądaliśmy niezłą komedię, podczas której zajadaliśmy się najpierw kanapkami i ciastkami, a potem popcornem. Po zakończonym „seansie” wzięliśmy szybkie prysznice i poszliśmy spać.
- Donghae wstawaj, już dwunasta. – dochodziło do mnie jak przez mgłę. Uchyliłem leciutko powiekę i skrzywiłem się gdy słońce zaczęło razić mnie po zaspanym oku. Zamknąłem je szybko i schowałem się cały pod kołdrom.
Hyukiemu najwyraźniej się to nie spodobało, bo pomruczał coś niezrozumiałego pod nosem po czym jednym mocnym szarpnięciem zabrał mi moje schronienie. Otworzyłem szeroko oczy z zamiarem ochrzanienia go za tak brutalną pobudkę, jednak zrezygnowałem widząc jego zszokowany wyraz twarzy.
- Ccco Ci się stało? – zapytał lustrując mnie przerażonymi oczami.
Chciałem się podnieść, ale nie mogłem, tylko dlaczego?


_______________
Po pierwsze chciałabym przeprosić za tak długą przerwę, ale nie dają nam wytchnienia i musiałam pisać na luźnych lekcjach zamiast odsypiać uczenie się po nocach ;/ .. Mam nadzieję że ten grzech jak i błędy mi odpuścicie. No cóż przepraszam że tak mdłe to opowiadanie ale jeszcze dłuuuuga droga do poprawy przede mną. Mam również prośbę do osób które czytają tego bloga, czy moglibyście go polecić znajomym, nie mówię tu o swoim opowiadaniu bo wiem że piszę gorzej od Sassy, ale jednak przydałby się rozgłos. Wiem że są osoby, które tylko czytają i zachęcam takowe do pisania komentarzy, bo uwierzcie że dużo lepiej pisze się wiedząc że jednak więcej osób wspiera autora i czeka na kolejne notki, dlatego zachęcam i nie bójcie się, nikt was nie zje ;P Wątpię, że ktoś przeczytał moją wypowiedź do końca, ale jeśli jednak znalazły się takie osoby to jestem niezmiernie szczęśliwa xD ... Pozrdowionka dla wszystkich Madzia >^,^<

czwartek, 27 września 2012

Ogłoszenie

Konkurs!!! ^_^
Co prawda nie mój ale dodaje info dla chętnych ;D
Nagroda jest bardzo kusząca ponieważ są nią Japońskie Słodycze ^_^
A oto link pod którym wszystkiego się dowiecie, życzę powodzenia ;)
http://moekyuna.blogspot.com/2012/09/azjatycki-konkurs.html

poniedziałek, 24 września 2012

Nowy ( Part 5/? )

Wyszedł mi długi i nudny tasiemiec. Obiecuję że następny rozdział będzie ciekawszy < bo wiem co będzie się dziać xD >. Przepraszam że tak długo nic nie dodawałam mimo że i tak nikt tego nie czyta to postaram się następny rozdział dodać jak najszybciej mimo urwania głowy z nauką ;/

Nie przedłużając ... Mimo wszystko miłego czytania, zapraszam.


Rozdział 5

Donghae:
Czekałem na nią pod szkołą już dobre 15minut i nic.
            -„ Wystawiła mnie” – pomyślałem. Ruszyłem do wyjścia z terenu szkoły. Jak ja mogłem być taki głupi? Mimo to szedłem strasznie mozolnie tak na wszelki wypadek. Dobrze słyszę, że ktoś idzie? Odwróciłem się z nadzieją, jednak ta opuściła mnie gdy tylko ujrzałem nauczyciela biologii. Skinąłem głową gdy mnie mijał i ruszyłem dalej ze spuszczoną głową.

Już byłem przy furtce gdy nagle coś, a raczej ktoś się na mnie uwiesił.
            - Przepraszam, że musiałeś na mnie czekać, bracia mnie zatrzymali i musiałam się ich pozbyć. – usłyszałem głos Nany tuż obok swojego ucha.
            - Już myślałem że mnie wystawiłaś – burknąłem niby smutny wywalając przy tym dolną wargę
            - To się nie powtórzy, obiecuję – wyszeptała mi do ucha po czym odsunęła się ode mnie.

Na początek poszliśmy do kina, dobrze się na nim bawiliśmy. Nana jak zauważyłem jest dość wrażliwą osobą ponieważ kilka razy kompletnie się rozkleiła, ale mniejsza o to. Dziwne było to, że wydawało mi się cały czas że ktoś nas obserwuje. Jednak za każdym razem gdy się obróciłem nikogo nie było.

*** Po Filmie***
            - To był świetny film prawda? – zapytała mnie Nana
            - Tak. – odpowiedziałem całkowicie zamyślony
            - Coś nie tak? Masz takie nieobecny wzrok, coś cię gryzie? – Spytała patrząc na mnie uważnie.
            - Nie wydaje ci się, że ktoś… - nie dokończyłem bo zabrzmiał mój telefon – Przepraszam na chwilkę – powiedziałem do niej i odszedłem na bok.
            - Tak?
            - *****
            - Na pewno wszystko gotowe?
            - *****
- Pilnujcie żeby nic się z tym nie stało i jak dotrzemy to żeby was tam nie było widać.
- *****
- Jeszcze jedno. Zostawcie tam dwójkę ludzi, aby pilnowali. Nie chciał bym aby ktoś nam przeszkadzał.
- *****
- Oczywiście, pieniądze przeleję na konto jutro w godzinach popołudniowych.
- *****
- Do usłyszenia.

Wróciłem do Nany – Mam dla Ciebie niespodziankę – powiedziałem łapiąc ją za rękę.
            - Naprawdę? – spytała niedowierzając na co ja pokiwałem głową – To moja najlepsza randka w życiu. – odparła cała rozpromieniona.
            - Chodźmy przepraszam ale musimy iść tam na pieszo – powiedziałem.
            - Nic nie szkodzi. – wyszczebiotała łapiąc mnie pod rękę.

Szliśmy Długimi ulicami Seulu nie odzywając się do siebie, wystarczyła nam sama obecność drugiej osoby. Weszliśmy do parku akurat gdy słońce zaczynało zachodzić czyli idealnie według mojego planu.

Latarnie w parku rozbłysły na dwa kolory co przykuło uwagę Nany.
            - Łał chyba po raz pierwszy widzę latarnie które świecą się w dwóch kolorach – ożywiła się  nagle.
            - Te niebieskie palą się tylko dla nas, to część mojej niespodzianki dla Ciebie – powiedziałem jej zgodnie z prawdą.
            - A-ale jak ty…? – zapytała zdziwiona dziewczyna.
            - Jakby Ci to wyjaśnić? Powiedzmy, że mam swoje sposoby. – odpowiedziałem po czym ruszyliśmy dróżką obłożoną kolorem niebieskim.
Dziwne, może przesadzam ale cały czas mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Trwa to od szkoły, aż do teraz. Dobrze, że będziemy pilnowani.
Szliśmy dróżką jakieś 5 może 7minut po czym zboczyliśmy prowadzeni już lampionami, no, no, no chłopaki się postarali, chyba zasłużyli na małą premię, ale tym zajmę się później.

W tym samym czasie – Eunhyuk:
Co jeszcze mógłbym porobić? Odrobiłem lekcje, porozciągałem się, potańczyłem, posprzątałem cały dom i nie mam co robić. Chwilka przecież Shini prosił mnie o napisanie mu tego opowiadania, żeby miał się z czego pośmiać. Dobra, napiszę najlepsze opowiadanie pod słońcem Hehe. Mam nadzieję że mu się spodoba.

Wracamy do parku:
Dotarliśmy do polanki na której środku znajdował się kocyk, a naokoło niego pełno lampek.
            - Wow to wszystko było przygotowane dla mnie? – zaszczebiotała zachwycona Nana
            - Oczywiście, a dla kogo innego? – zapytałem rozbawiony jej reakcją.
            - Dziękuję, to najlepsza randka jaką kiedykolwiek przeżyłam, albo przeżyję. – powiedziała wieszając mi się na ramieniu i całując w policzek.
Mogę się założyć, że jutro będzie o tym głośno w całej szkole.
            - Chodźmy, pewnie zgłodniałaś. – rzekłem łapiąc ją za rękę i idąc w stronę koca.
Usiedliśmy po bokach koca na którego środku znajdował się wielki kosz piknikowy. Wyjąłem z niego dwa talerze, po nich dwa opakowania zatrzymujące ciepło z których wyjąłem coś czego się nie spodziewała.
            - Kiedy zdążyłeś przygotować to wszystko i jeszcze te spaghetti. – powiedziała coraz bardziej zdumiona.
            - Udało się z małą pomocą rodziny. – odparłem, bynajmniej nie kłamiąc. Mama gdy tylko usłyszała o mojej randce zadeklarowała się, że przyrządzi jedzenie, natomiast tata użyczył mi swoich kontaktów. Może i mój ojciec wygląda na surowego, jednak gdy chodzi o sprawy sercowe to zawsze mam w nim wsparcie.

Po posiłku popitym sokiem jabłkowym zaproponowałem oglądanie gwiazd. Dziewczyna przytaknęła ochoczo i oboje położyliśmy się na kocu patrząc w piękne, gwieździste niebo.

Oho mój zegarek właśnie wybił godzinę 19,30 czyli czas się zbierać.
            - Nana, trochę już późno, a przecież jutro szkoła więc musielibyśmy już iść.
            - A tak oczywiście, zupełnie straciłam poczucie czasu. – powiedziała po czym zaczęła ubierać buty. – A co z tym? – zapytała wskazując na koc i całą resztę rzeczy.
            - Spokojnie, tym na pewno ktoś się zajmie, a teraz wracajmy. – uspokoiłem ją, po czym ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Napisałem jeszcze szybkiego esemesa żeby się tym zajęli i mogłem na spokojnie odprowadzić Nanę do domu.

Wróćmy do Eunhyuka:
Okej, trochę się namęczyłem ale raczej jest okej. Zostało tylko przesłać to na email Shiniego i gotowe. Fishi coś długo się nie odzywa, najwyraźniej dobrze się bawią. Gdybym tylko nie był tak nieśmiały. Czy to nie jest dziwne, że jeszcze nigdy nie zakochałem się w żadnej dziewczynie? Nie, raczej nie, po prostu czekam na tą jedyną. Tak na pewno!

Donghae:
I znowu, ledwo opuściliśmy teren parku, a mi znowu towarzyszy to przeczucie, że ktoś nas obserwuje.
            - To pod jaki adres cię odprowadzić? – zapytałem jakby w obawie, że to gdzieś daleko i coś może jej się stać.
            - Mieszkam dwie przecznice z tond także nie musimy daleko iść – uspokoiła mnie dziewczyna, złapała pod rękę i zaczęła prowadzić najprawdopodobniej w stronę swojego domu.
                                                                       ***
            - Do zobaczenia jutro w szkole. – powiedziała otwierając furtkę – Naprawdę dobrze się z tobą bawiłam, i mam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy.
            - Ja też mam taką nadzieję, cześć. – odpowiedziałem, i już miałem odchodzić gdy ona złapała mnie za rękę, pociągnęła w swoją stronę i ucałowała w policzek.
Kompletnie mnie zamurowało, nie zdążyłem nawet nic powiedzieć, bo ona już biegła do domu. Stałem więc i patrzyłem osłupiały jak znika we wnętrzu po czym ruszyłem do domu.
                                                                       ***
            - I jak było na randce? – padło pytanie mojej mamy która jak zawsze pojawiła się z nikąd gdy tylko drzwi od domu się za mną zamknęły.
            - Miło, nawet całkiem miło – odparłem – Jednak teraz jestem strasznie zmęczony i jedyne o czym marzę to sen. – dodałem i nie czekając na reakcję poszedłem na górę, gdzie zamknąłem się na klucz, aby nikt mi nie przeszkadzał.
Nie zapalając światła dotarłem do biurka na którym stał komputer. Odpaliłem go i załączyłem gg. Mam nadzieje że Hyukki jest dostępny.

Eunhyuk:
Nareszcie Fishi jest na gg. Teraz wszystko mi opowie. Nie czekając aż on napisze ja zrobiłem to pierwszy.

Ja 21:27
Hej Fishi i jak było?

Fishi 21:28
Hej. Fajnie było i mam nadzieję że jeszcze się spotkamy.

„O nie, nie popuszczę mu, ma mi wszystko opowiedzieć.”

Ja 21:29
Miałeś mi opowiedzieć i nie wykręcisz się z tego.

Fishi 21:30
Wiem, opowiem ci jutro, dziś nie mam siły, zaraz kładę się spać.

Ja 21:32
… Okej, ale ja ci nie odpuszczę także nawet sobie nie myśl. Przyjdź po mnie tak jak zawsze.

Fishi 21:34
Okej, a teraz uciekam, dobranoc, papa i do jutra.

Ja 21;34
Pa

Łał musiał nieźle się bawić skoro jest aż tak zmęczony. No cóż wezmę z niego przykład i położę się wcześniej.
Wziąłem szybki prysznic, ubrałem czyste bokserki, podłączyłem telefon do ładowania, ustawiłem budzik na 6,00 i położyłem się spać. Zapomniałem. Zszedłem na dół, zrobiłem mamie jedzenie, zostawiłem je na stole, umyłem zęby o czym prawie zapomniałem i tym razem naprawdę poszedłem spać, oczywiście na zapominając o muzyce.

Ranek Eunhyuk:
W objęciach morfeusza zatonąłem szybko, jednak jeszcze szybciej zostałem z nich wyrwany o równej szóstej rano przez mój dobijający budzik.
            - Dobra teraz szybko się ogarnąć, zjeść śniadanie, umyć zęby i będę mógł jeszcze trochę posiedzieć na laptopie. – powiedziałem sam do siebie i pędem zacząłem wykonywać wyżej wymienione czynności.
To jakiś rekord. Wyrobiłem się w jakieś 20minut. Mniejsza o to. Zobaczmy czy przyszedł email od Shiniego.
            - Wredny, to ja się tak starałem i pisałem dwie godziny te głupie opowiadanie, a on nawet nie wysłał mi odpowiedzi. – prychnąłem – Jeszcze będzie coś chciał. – dodałem.
Posiedziałem na fejsie, posprawdzałem co się na świecie dzieje i dość długo mi to zajęło bo gdy zerknąłem na zegarek to aż mnie zamurowało. Była 7:25 czyli Donghae przyjdzie za 5minut. Niedobrze. Dosłownie pędem pozbierałem wszystkie niezbędne rzeczy i ruszyłem na dół. Założyłem buty, wyszedłem z domu i do porządku go zamknąłem. Jedyne co mi pozostało to czekać na Hae.

Donghae:
Właśnie dochodziłem do domu Hyukiego gdy ujrzałem coś niesamowitego, a był to mały, zbłąkany, rudy kociaczek. Nie miałem serca go zostawiać więc wziąłem malucha na ręce i z nim pomaszerowałem dalej. Kolejne zdziwienie tego dnia dopadło mnie gdy zobaczyłem Hyukiego czekającego na mnie przy furtce.
            - Hej, mam sprawę, o której wraca twoja mama? – spytałem na wstępie.
            - Hej, tak po dwudziestej drugiej, a co? – odparł, a ja uśmiechnąłem się niezmiernie zadowolony z odpowiedzi.
            - Bo mam taką sprawę – kontynuowałem wyciągając kotka – znalazłem go i nie miałem serca go tak zostawiać, może pobyć na razie u ciebie? – spytałem robiąc maślane oczka.
            - No nie wiem. – Waha się, czyli muszę coś wymyślić i to szybko.
            - No weź potem go od ciebie wezmę obiecuję. – powiedziałem robiąc jeszcze większy wytrzeszcz i krzyżując palce wolnej ręki którą najpierw schowałem do kieszeni.
            - Okej, ale szybko bo się spóźnimy. – powiedział biegnąc do drzwi i otwierając je.
Kotka zamknęliśmy w pokoju Małpki i pochowaliśmy sprzęt który mógłby ucierpieć. Wyszliśmy, a Saradela zamknął drzwi i szybkim marszem udaliśmy się do szkoły.
Oczywiście nie obyło się bez pytań o moją randkę, więc po drodze wszystko mu opowiedziałem.

Eunhyuk:
Randka ciekawa, nie ma co. Szczerze to też bym taką chciał. Lekcje minęły mi strasznie szybko, a powrót do domu jeszcze szybciej. Niestety została kwestia kotka o którym kompletnie zapomniałem. Hae poszedł wcześniej do domu więc nie da rady żeby go ode mnie wziął.

Otworzyłem dom, weszłem i w obawie o swój pokój popędziłem do niego czym prędzej. Ledwo weszłem do pokoju, a nadepnąłem na coś mokrego.
            - Cholera, że też ja mam takiego pecha! – krzykiem i to był mój błąd.
Przestraszyłem malucha który wybiegł jak oparzony z pokoju. Niezbyt mi się widzi ganianie za nim więc się wycwanię. Zszedłem na dół do kuchni, otworzyłem lodówkę, a kot jak n zawołanie pojawił się nagle koło mnie. Złapałem go i dałem jeść.
            - Zobaczysz Donghae jeszcze tego pożałujesz. – powiedziałem zły nie na żarty patrząc po małym rudym kłębku sierści. – Mama na pewno się nie zgodzi żeby został, muszę coś wymyślić.
Poczekałem aż kot skończy jeść i razem z nim udałem się do mojego pokoju.
            - Coś ty zrobił z moim królestwem ha? – spytałem kota patrząc na niego oskarżycielsko. Położyłem go na parapecie i wziąłem się za sprzątanie.

Godzinę później:
Nareszcie czysto.
            - A może Shini będzie Cię chciał co? – powiedziałem patrząc po kocie.
Chwile później załączałem laptopa. – „proszę bądź dostępny, bądź dostępny.”- myślałem.
Na gg go nie ma, może będzie na fejsie? Czym prędzej włączyłem stronę internetową i jak się okazało był dostępny. Szybko załatwiłem z nim sprawę kotka i jak się okazało za tydzień ma być w Seulu u cioci więc odbierze kotka, a do tego czasu szkodnik ma zostać u mnie.
Zrobiłem kociakowi posłanie. Przygotowałem się na jutrzejsze lekcje, załatwiłem wszystkie sprawy związane z kolacją mamy, higieną i moim telefonem położyłem się spać.


W tym samym czasie Donghae:
Dzisiejszy dzień był nudny, a moje oczy nie miały na kogo patrzeć ponieważ Nany z niewiadomych powodów nie było w szkole.
            - Donghae zejdź na dół. Musimy Ci coś z tatą powiedzieć! – dotarł do mnie głos mamy.
Poczłapałem niechętnie do salonu.
            - Coś się stało? – spytałem obojętnie, szczerze to niezbyt mnie interesowało to co mają mi do powiedzenia.
            - Donghae – zaczął ojciec z grobową miną, czyli nie jest dobrze – Babcia jest w szpitalu, pogorszyło jej się. – powiedział.
            - A-ale jak to? – spytałem roztrzęsiony, Może i rzadko widywałem się z babcią, ale to właśnie ona rozumiała mnie najlepiej.
            - Wiemy, że to dla Ciebie trudne i możesz się na nas gniewać za to co zaraz powiemy, ale nie możesz do niej jechać. – Powiedziała tym razem mama
            - D-dlaczego, j-jest aż.. aż tak źle? – spytałem z wielkim trudem przełykając wielką gulę w gardle
            - Przykro nam ale babci nie ma w Korei. Było tak źle że przewieźli ją do Japonii, tam zajmą się nią najlepsi lekarze…. – nie słuchałem dalej, świat właśnie dla mnie runął.
Pobiegłem do swojego pokoju nie wychodząc z niego nawet na kolację. Tak bardzo chciałbym przy niej być. Płakałem długo, nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Wstałem, dziś nie mam ochoty na nic, dobrze że to już piątek i jutro wolne. Spakowałem plecak, umyłem się na szybko, wskoczyłem w mój mundurek i zszedłem na dół.
            - Donghae, jak chcesz to możesz zostać w domu – powiedziała mama gdy zobaczyła w jakim jestem stanie.
Miałem całe zapuchnięte oczy od łez i wyglądałem jak jakiś upiór.
            - To nie ma znaczenia, pójdę. – odparłem beznamiętnie chowając drugie śniadanie i wyszedłem z domu.

Eunhyuk:
Jak zawsze gdy Hae pokazał się przed furtką wyszedłem z domu. Jednak gdy podeszłem bliżej niego odruchowo odskoczyłem. Wyglądał strasznie, zapuchnięte i podkrążone oczy, poczochrane włosy i ta mina jakby przeszedł piekło.
            - Yyyyy coś się stało? – spytałem przerażony jego wyglądem
            - Moja babcia wyjechała do Japonii, jest z nią bardzo źle i nasi lekarze ją przenieśli – odparł, a ja nie wiedziałem jak mogę mu pomóc.
            - Może lepiej jak wrócisz do domu? – zapytałem kierując się troską.
            - Nie. – dał mi krótką odpowiedź i pomaszerował przed siebie.
Całą drogę do szkoły starałem się go pocieszyć co chyba nie przyniosło rezultatów. Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze.

Donghae:
Nany znów nie ma w szkole, a do tego wszystkiego Hyukiego mama zwolniła wcześniej ze szkoły. Nie będzie jej cały weekend więc jak co mam do kogo iść.

                                                           ***Po szkole***
No nie, jeszcze tego brakowało. Ciekawe jak tym razem zawiniłem sobie u Hiroshi’ego i Kiroshi’ego. Dorwali mnie po lekcjach i zaciągnęli do tego zaułka w którym stłukli mnie ostatnio.
            - Co ty sobie myślisz ha?! – wydarł się Hiroshi
            - Najpierw dostawiasz się do mojej dziewczyny, a teraz do naszej siostry!? – zapytał nabuzowany.
Więc to są bracia Nany? Wytrzeszczyłem oczy, ale nie zaprotestowałem.
            - Najwyraźniej ostatnia lekcja do ciebie nie dotarła, więc ją powtórzymy. – wrzasnął Hiroshi.
Zaczęli okładać mnie pięściami, jednak ja nie starałem się bronić. Nie zrobiłem nic, czekałem jedynie aż zostawią mnie w spokoju. Bolało cholernie, nie wiem jak długo mnie tłukli, ale w pewnym momencie przestali i po prostu uciekli.
I co ja teraz zrobię, przecież nie wrócę tak do domu. Pójdę do Saradeli, w końcu ma wolną chatę. Pozbierałem się i ruszyłem w stronę domu Małpki. Oby jego mama już pojechała.

niedziela, 9 września 2012

Nowy ( Part 4/? )



Ważna wiadomość od Sassy: Przepraszam, ale nie wiem kiedy dodam następnego posta ponieważ mam duży problem z internetem. To nie tak że się wykręcam, ale bez neta nic nie zrobię ;/ 

Dobra to by było na tyle od Sassy.. Jeżeli chodzi o opowiadanie to w momencie o ojcu Eunhyuka - Tak na prawdę to przydarzyło się Ojcu Donghae. A ile miał wtedy lat to nie wiem ale na pewno było to po jego debiucie. To by było na tyle. Miłego czytania! ^_^


Rozdział 4

Eunhyuk:
Gdy między nami zapadła całkowita cisza i żaden z nas nie miał ochoty odezwać się ani słowem zacząłem uderzać dłonią o udo niby wybijając rytm perkusji, a tak naprawdę uderzałem w nie ze stresu przed poznaniem matki Donghae.

Przeleciało z osiem piosenek nim dotarliśmy do domu Donghae. Od zewnątrz wyglądał zwyczajnie pomalowany na ciepły odcień pomarańczy. Donghae wszedł przez furtkę, a ja podążyłem jego śladem. Gdy szliśmy dróżką wyłożoną drobnym białym żwirem drzwi domu otworzyły się i stanęła w nich kobieta w wieku średnim z ciepłym uśmiechem na twarzy. Trysnęły wszelkie moje wątpliwości.

- Mamo, to jest właśnie Hyukjae. – Powiedział Donghae do mamy
- Miło cię poznać, jestem ci niezmiernie wdzięczna za to że próbowałeś pomóc mojemu synowi i się nim zająłeś. – powiedziała jego mama po czym mnie przytuliła
- To nic takiego naprawdę – odpowiedziałem jej gdy mnie puściła i uśmiechnąłem się nieśmiało.
- Może i to nie dużo, ale i tak jestem ci wdzięczna. – powiedziała z zachwytem – wejdźmy do środka, nie będziemy przecież stać na zewnątrz. – Dodała po czym gestem dłoni zaprosiła mnie do środka.

Korytarz był jasno zielony i przytulny. Zdjąłem buty i podążyłem za Donghae i jego mamą. Przeszliśmy przez salon który pokryty był jasnym odcieniem czerwieni z idealnie dopasowanymi brązowymi meblami, kanapa obita była jasnobrązową skórą co idealnie współgrało z resztą pokoju. Osoba która go urządzała miała niezły gust.

Przechodząc przez salon doszliśmy do jadalni która połączona była z kuchnią. W tych pokojach dominował odcień błękitu i żółci. Wszystko było starannie dobranie i idealnie ze sobą współgrało.

- Usiądźcie zaraz podam obiad. Mam nadzieję że lubisz bibimbap? – zapytała mnie mama Donghae. – Nie znam cię dobrze także jeżeli czegoś nie lubisz to mi powiedz. – dodała z uśmiechem na twarzy.
- Niech się Pani nie martwi jeżeli coś mi nie zasmakuję zaraz Pani o tym powiem. – obiecałem odwzajemniając jej uśmiech.

Przy stole siedzieli już jak mniemam ojciec Donghae oraz jego brat. Spojrzałem to po jednym, to po drugim po czym stwierdziłem, że Donghae jak i zapewne jego brat są bardzo podobni do ojca.

Donghae: 
Zasiadłem przy stole tuż koło Hyukjae, jednocześnie naprzeciwko brata. Zerknąłem na Hyukjae, a gdy zobaczyłem jak przygląda się mojemu bratu i ojcu przypomniałem sobie, że jeszcze ich mu nie przedstawiłem.
- A właśnie, to jest Donghwa, a to mój tata. – wskazałem po kolei na obu. – A to jest Hyukjae. – dodałem.
- Miło mi cię poznać. – powiedział mój brat po czym wyciągnął rękę w stronę Hyukiego.
Ten Uścisnął jego dłoń uśmiechając się szczerze – Mi również miło Cię poznać – powiedział.
- Mam nadzieję że się zaprzyjaźnicie. – Powiedział mój ojciec patrząc na mnie i Hyukiego.
- Oczywiście. – powiedziałem obejmując go przyjaźnie i uśmiechając się do ojca
- Jedzmy już. - powiedziała mama siadając przy stole.

Podczas posiłku rodzice wypytywali się Huka o standardowe rzeczy typu: „jak długo ty mieszka?”, czy „czym zajmują się jego rodzice?”. Jak się okazało On również przeprowadził się do Seulu niedawno. Jego matka zajmowała się nieruchomościami, natomiast ojciec zajmował się Bankowością. No właśnie ZAJMOWAŁ SIĘ! Ponieważ zmarł kilka lat temu na raka. Było mi go strasznie żal, jak i mojej rodzinie. Mama go pocieszyła i pochwaliła że tak dzielnie to znosi.

Po posiłku udaliśmy się z Hyukjae do mojego pokoju gdzie w końcu mieliśmy chwilkę spokoju i mogliśmy na spokojnie porozmawiać.

Hyukjae:
Trochę smutno mi było opowiadać o zmarłym ojcu, jednak wiedziałem że jeśli ja tego nie zrobię to i tak kiedyś zrobi to moja mama.

Po obiedzie udaliśmy się do pokoju Donghae, gdzie mogliśmy porozmawiać spokojniej.
Jego pokój był koloru niebieskiego, nawet szafę i biurko miał tego koloru. Pokuj był przytulny i miły. Usiedliśmy na łóżku i oboje siedzieliśmy patrząc w podłogę jakbyście nie wiedzieli jak zacząć temat.

- Naprawdę mi przykro z powodu twojego ojca. Ile miałeś lat gdy … gdy – zawahał się – gdy no wiesz twój tata.. zmarł – dodał po chwili.
- 12 – powiedziałem spuszczając wzrok żeby nie widział łez które napływają mi do oczu.
Cholerka chyba zauważył bo złapał mnie za brodę nakierowując ją na swoją twarz, a ja jak małe dziecko zacząłem łkać. Przytulił mnie do siebie pozwalając płakać do woli co też uczyniłem. Dałem upust smutkowi który tkwił we mnie od czterech lat.

Donghae w tym czasie nic nie mówił, przytulał mnie mocno do siebie i uspokajająco gładził po plecach. Po raz pierwszy płakałem przy kimś, a co najgorsze? Po raz pierwszy płakałem przy kimś kogo znałem ledwie dwa dni.

Po jakimś czasie uspokoiłem się i cały zażenowany próbowałem uciec wzrokiem jak najdalej od niego.
- Nie musisz ukrywać przy mnie swoich uczyć. – powiedział Donghae widząc mój speszony wyraz twarzy.
- Przepraszam, to.. to tylko chwila słabości. Obiecuję że to się nie powtórzy – powiedziałem jakby nie słysząc jego słów przed chwilką.
- Przecież Ci powiedziałem że nie musisz ukrywać przede mną swoich uczuć – powtórzył swoją wcześniejszą wypowiedź głaszcząc mnie po głowie.

Nie mam bladego pojęcia czemu ale zrobiło mi się cholernie miło i przyjemnie. Jednak po chwili zabrał rękę i zapadła między nami niezręczna cisza.

Donghae: 
Czemu w ogóle zacząłem ten temat? Czemu tak mnie to ciekawiło? Czemu? – Te pytania mnie dręczyły, wręcz nie dawały mi spokoju. Byłem na siebie strasznie zły za to, co przed chwilką miało miejsce.
- To jak, kiedy idziesz na randkę z tą jak jej tam… - odezwał się nagle Hyukki.
- Naną? – spytałem - Jutro po szkole. – odpowiedziałem bez namysłu.
- I gdzie ją zabierasz? – dopytywał się kolega.
- Mam zamiar wzięć ją do kina na „My Sassy Girl” – powiedziałem patrząc po nim.
- To ten nowy romans? – zapytał spoglądając na mnie przelotnie.
- Tak, myślisz że jest odpowiedni na pierwszą randkę? – zapytałem czekając na jego odpowiedź.
- Myślę że tak – odpowiedział i znowu wlepił oczy w podłogę.
Rozmawialiśmy do 19,30. Przeskakiwaliśmy z tematu na temat. Dowiedziałem się że w swojej rodzinnej wiosce ma najlepszego przyjaciela z którym nadal utrzymuje kontakty, oraz powiedział mi także, że ten kolega był jednocześnie jedynym jakiego miał bo w zawarciu znajomości przeszkadzała mu jego nieśmiałość.

Eunhyuk również dowiedział się wiele o mnie. Ja nigdy nie miałem problemów z zawieraniem nowych znajomości. Dziewczyny same do mnie lgnęły twierdząc, że jestem słodki. Na początku nie wiedziałem o co im chodzi, jednak gdy się tego dowiedziałem zacząłem używać tego gdy czegoś potrzebowałem, a to zawsze działało. Nie bardzo łapałem kiedy groziło mi niebezpieczeństwo. Byłem trochę jak taka głupiutka rybka, a gdy nadymałem policzki to nawet ją przypominałem.

Hyukiemu powiedziałem że może mówić do mnie Fishy jeżeli nie ma z tym problemu. Zgodził się i również zdradził mi swoje „imiona zastępcze”. Powiedział żebym wybrał sobie jedno z „dance machine” – nazywały go tak dziewczyny z jego szkoły, po tym gdy zobaczyły jak tańczył. „Eunhyuk” – to przezwisko wymyślił specjalnie dla niego jego najlepszy przyjaciel, ponieważ nazywa się jak sławny koreański komik, „Małpka” – ponieważ był strasznie gibki i nie miał większych problemów z utrzymaniem się na dużych wysokościach przez długi czas. Było jeszcze jedno „saradela” – sam się tak nazywał ponieważ uważał że po twarzy wygląda jak sardynka, co według mnie nie było prawdą.

Odprowadziłem go do drzwi. Po drodze pożegnał się jeszcze z moją rodzinką, założył buty i umówiliśmy się na jutro do szkoły na 7,30 czyli jak zawsze. Odprowadziłem go do furtki i pomachałem na pożegnanie. Poczekałem aż odejdzie trochę dalej, po czym wróciłem do domu. Gdy tylko zamknąłem za sobą drzwi jakby spod ziemi wyrosła moja mama.
- Fajny jest ten Hyukjae – Powiedziała cała rozpromieniona.
- Wiem, dlatego zależy mi na tej znajomości. – odparłem po czym wyminąłem moją rodzicielkę i udałem się do kuchni.
Przeliczyłem się bo podążyła za mną nawijając dalej. – Nie uważasz, że jest bardzo nieśmiały jak na chłopaka? – spytała cały czas podążając za mną.
- Jest całkiem normalny, a tego, że jest nieśmiały przecież nie zmieni na zawołanie. – powiedziałem trochę wkurzony, że poruszyła ten temat.
- Wiem, ale to i tak dziwne. – Powiedziała po czym w końcu zostawiła mnie samego.

Eunhyuk:
Z Donghae porozmawialiśmy szczerze i nieco się o sobie dowiedzieliśmy. Wymieniliśmy się informacjami typu: charakter, zainteresowania, przezwiska i kim chcieli byśmy zostać w przyszłości.

Niestety nie mogliśmy porozmawiać dłużej, bo przecież jutro czeka nas szkoła więc się pożegnaliśmy, umówiliśmy na jutro do szkoły po czym ruszyłem do domu. Wracałem dość szybko nie chcąc natrafić na żadnych podpitych i szukających zaczepki typków.

Gdy dotarłem do domu pierwsze co zrobiłem to pobiegłem do siebie i wziąłem się za odrabianie lekcji. Okej jedno z głowy. Jest 21,20. Miałem jeszcze ponad godzinę na naukę. Nic nie robiąc sobie z głodu, który z każdą chwilą ogarniał mnie coraz bardziej wziąłem się za naukę. Skończyłem o 22,48 zostało mało czasu do powrotu mamy. Szybko więc przebrałem się jedynie w spodnie od dresu i pędem puściłem się na dół do kuchni.  Nastawiłem wodę na herbatę i zrobiłem kolacje da siebie i swojej jak mniemam padniętej rodzicielki. Swoje kanapki pochłonąłem od razu i pozostało mi czekać tylko na mamę.

Gdy usłyszałem szczęk zamka w drzwiach akurat zalewałem obie szklanki z saszetkami herbaty wodą. Najwyraźniej przywiedziona do kuchni głodem Omma pojawiła się po pół minuty.
- Jak było w szkole? – standardowe pytanie, które słyszę co roku dzień w dzień do rozdania świadectw.
- Jak zawsze. – odparłem – Zrobiłem ci kolację. – dodałem podstawiając mamie talerz z kolorowymi kanapkami do nos.
- Dziękuję. – odparła, po czym z wdzięcznością odebrała ode mnie talerz.
- Nie ma za co, chociaż tak mogę ci pokazać jak doceniam twój wysiłek – posłałem jej słodziutki uśmieszek. – Przygotuję ci kąpiel. – dodałem, a widząc wdzięczne spojrzenie ruszyłem do ubikacji.

Przyszykowałem wannę pełną gorącej wody z płynem do kąpieli o zapachu truskawek. Moja mama tylko tego płynu używała. Gdy już skończyłem udałem się powrotem do kuchni.
Mama właśnie kończyła jeść, gdy zdjęła ostatnią kanapkę z talerza z zamiarem konsumpcji wziąłem pusty talerz, po czym go umyłem.

Porozmawialiśmy jeszcze trochę o mało istotnych rzeczach po czym udałem się do drugiej ubikacji z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica, a potem padnięcia na łóżko i spania do czasu aż budzik nie zacznie mnie budzić.

Ze wszystkim szybko się uporałem, nastawiłem budzik, podłączyłem telefon do ładowania, załączyłem muzykę i wreszcie udałem się do błogiego świata morfeusza z którego nie chciało mi się wracać. Budzik jednak bezczelnie upierał się przy swoim dzwoniąc co pół minuty.

Wstałem, ubrałem Świerzy mundurek, załatwiłem wszystkie swoje potrzeby oraz potrzeby moich włosów, spakowałem niezbędne książki i zerknąłem na godzinę. Zegarek wskazywał 6,25 jakoś szybko mi dziś zeszło. Zszedłem na dół gdzie czekała moja mama ze śniadaniem. Zjadłem płatki które mi przygotowała, a kanapki do szkoły spakowałem do plecaka.

Pożegnałem się z mamą, która właśnie wychodziła do pracy i ruszyłem do siebie. Odpaliłem laptopa i weszłem na gg. Shiniego jednak nie było co mnie trochę zasmuciło, bo chciałem opowiedzieć mu wszystko co wczoraj się działo. No cóż opowiem mu potem, a teraz zobaczę co ciekawego na fejsie i twicie.

- I czego ja się spodziewałem? – zapytałem sam siebie – przecież nikt do mnie nie pisze bo przez moją nieśmiałość mam tylko dwóch znajomych. – dodałem z zirytowaniem.
Wyłączyłem urządzenie i ruszyłem na dół. Do 7,30 siedziałem bezczynnie i patrzyłem przez okno sprawdzając czy nie nadchodzi.

W końcu. Już zacząłem przysypiać gdy naglę go ujrzałem. Zerwałem się na równe nogi otrzeźwiając umysł w dziwny sposób, ponieważ sprzedałem sobie siarczystego policzka, a zaraz po tym wyklinałem sam na siebie za swoją głupotę. Ruszyłem do drzwi założyłem buty i wyszedłem, upewniając się czy wszystko wyłączyłem zamknąłem drzwi na klucz i ruszyłem do furtki.
- Hej Fishy, jak tam gotowy na randkę? – zapytałem od dzień dobry.
- Hej, no pewnie, a czemu by nie? – zapytał mnie patrząc zdziwionym wzrokiem.
- Tak tylko pytam. – odparłem po czym ruszyliśmy w kierunku szkoły.
Rozmawialiśmy po drodze o nieistotnych rzeczach przez większość drogi.
- Mam nadzieję że zdasz mi relacje. – powiedziałem z uśmiechem.
- Oczywiście – powiedział uśmiechając się promiennie.

Lekcje minęły mi strasznie szybko. Było dużo do pisania i chyba to zebrało większość czasu.
Na przerwach rozmawiałem z Donghae o wszystkim i o niczym. Na ostatniej przypomniałem mu o obietnicy i rozbrzmiał dzwonek. Po tej nieszczęsnej ostatniej lekcji, która dłużyła się jako jedyna, a była nią fizyka w końcu ruszyłem do domu i zająłem się swoimi sprawami czekając na kontakt od Donghae.

poniedziałek, 3 września 2012

Nowy ( Part 3/? )


Przepraszam że rozdział jest jeszcze krótszy od poprzedniego ale dalszą część postanowiłam zostawić na przyszły rozdział ;p. Strasznie słodko mi wyszło bynajmniej na moje oko, ale oceńcie sami. Post jest na przywitanie nowego roku szkolnego. Nie zapomnijcie że jutro czeka na Was szkoła i nie możecie zaspać ;P. Ach wyobrażam sobie wasze szczęście na twarzach po tym jak przeczytaliście poprzednie zdanie ;D. Tylko mnie nie zabijajcie za to że wam przypominam ^_^  .. Jeżeli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach tego opowiadania to proszę zostawić mi swój numer gg w komentarzach. No cóż nie przedłużając już dłużej życzę miłego czytania ;)


Rozdział 3

Eunhyuk:
            - Jesteś punktualny. – powiedziałem wychodząc z mojej posesji
            - Tylko czasami, zdecydowanie częściej się spóźniam, zapewniam cię – powiedział z uśmiechem po czym pokazał mi język
            - Rozumiem – powiedziałem w namyśle odnotowując sobie w głowie tę wiadomość – to co idziemy? – zapytałem
            - Jasne – powiedział od razu ukazując wszystkie białe zęby w uśmiechu.

Donghae:
Szliśmy w ciszy, a Eunhyuk Hyung cały czas nad czymś rozprawiał.
            - Prawie bym zapomniał, masz zaproszenie od mojej mamy na dzisiejszy obiad. – powiedziałem z moim boskim uśmiechem czterolatka, który miałem wyćwiczony do perfekcji
            - Coś się stało, że chce abym do ciebie przyszedł? – zapytał niepewnie
            - Oczywiście że nie – powiedziałem wesoło – Po prostu chce cię poznać, bo uważa że taki kolega jak ty to skarb. – powiedziałem - Pomogłeś mi mimo że mnie nie znałeś, a nawet wyprałeś i wysuszyłeś mundurek, a nawet pożyczyłeś ubranie i nic za to nie chciałeś. – ciągnąłem dalej – To dlatego chce cię poznać – skończyłem swoją wypowiedź patrząc na jego reakcje.

Eunhyuk:
Byliśmy tak mniej więcej w połowie drogi do szkoły. Słuchałem uważnie tego co ma mi do powiedzenia, a gdy skończył zarumieniłem się aż po uszy. Mogę się założyć że jakby ktoś teraz porównał kolor mojej twarzy z kolorem pomidora to by nie znalazł żadnej różnicy.
            - Przepraszam nie chciałem cię zawstydzić ale taka prawda – powiedział Donghae z tą swoją uroczą niewinnością.
            „Stop co ja mówię przecież to CHŁOPAK!!! .. Co prawda wygląda jak malutkie dziecko ale to wciąż CHŁOPAK, a chłopcy nie są uroczy!!!” – biłem się z myślami zanim zorientowałem się że Donghae wciąż na mnie patrzy i wypadałoby coś odpowiedzieć.
            - Nie zawstydziłeś mnie, po prostu to co powiedziałeś było bardzo miłe – odpowiedziałem mu w końcu starając się przywołać swój naturalny kolor twarzy.
            - Wiesz że jak się rumienisz to wyglądasz jak mała dziewczynka? – Zapytał zaczepnie, a na jego twarzy ukazał się łobuzerski uśmieszek.
Niestety widziałem go tylko przez chwilkę ponieważ zaraz po tym jak spaliłem kolejnego buraka zacząłem go gonić.

Donghae:
Gonił mnie aż do bram szkoły. Miałem z tego niezły ubaw, bo kilka razy prawie się wywrócił co nie uszło mojej uwadze. Dotarliśmy jakieś dziesięć minut wcześniej niż powinniśmy więc jeszcze trochę się powygłupialiśmy.
            - Pokazać ci małą dziewczynkę? – zapytał robiąc wielkie oczy.
            - Oczywiście będę miał się z czego pośmiać. – odpowiedziałem mu z wielkim uśmiechem i zaciekawieniem tego co pokarze.

Eunhyuk:
Zrobiłem najsłodszą minę na jaką było mnie stać, przypomniałem sobie wstydliwą chwilę co ułatwiło mi zarumienienie się i podeszłem do niego robiąc jeszcze większe oczy.
Zamrugałem kilka razy, wypaliłem dolną wargę do przodu i złapałem go za ręce.
            - Oppa* gdzie jest Omma**? – powiedziałem cieniutkim głosikiem, przypomniałem sobie jak to było gdy mój pierwszy i ostatni pies zdechł gdy miałem sześć lat. To pomogło mi ze łzami po czym kontynuowałem – Chcę do Ommyyyy, Oppa słyszysz? – dodałem po czym ścisnąłem mocno powieki pozwalając łzie spłynąć po moim policzku.

Co jak co ale aktorem to mógł bym być i to całkiem niezłym, niestety nic nie zrobię przez moją nieśmiałość o której właśnie sobie przypomniałem i jak oparzony odskoczyłem od Donghae.

Donghae:
Nie wierzyłem w to co widziałem. Hyukki wyglądał jak mała i bezbronna dziewczynka.
Nie wiem też jak zmusił się do płaczu ale to było urocze, mógłbym go schrupać, bo taki był słodki.
            - Kyyyaaaa! – wykrzyczałem rozpromieniony – To było piękne. – dodałem po czym podeszłem do niego, klepnąłem go w ramie i ruszyłem w kierunku drzwi szkoły.
            - I jak, udało mi się? – powiedział dobiegając do mnie.
            - Udało to mało powiedziane, jakby był z nami jakiś pedofil to już dawno by się na ciecie rzucił – odpowiedziałem mu i weszłem do środka.

Lekcje miałem niezmiernie nudne, ale za to na przerwach się nie nudziłem ponieważ wszystkie spędziłem z Hyukkim. Na ostatniej przerwie postanowiłem pokazać Hyukiemu dziewczynę która mi się bardzo podoba i co najlepsze jest z mojej klasy. Napisałem mu sms-a żeby przyszedł pod stołówkę i czekałem na niego w miejscu, pilnując przy okazji dziewczyny.
            - Co jest tak ważne że nie mogłem się w spokoju wysikać? – zapytał trochę wkurzony.
To mnie tylko rozbawiło co nie uszło jego uwadze bo zgromił mnie spojrzeniem.
            - Zerknij na tą dziewczynę. – powiedziałem do niego szeptem tak żeby nikt oprócz niego nie usłyszał. – To ta w dwóch kręconych kitkach – sprostowałem.
            - No i co dalej? – zapytał niezbyt zainteresowany.
            - Jest śliczna prawda? – zapytałem szczerząc się sam do siebie.
            - Taka sobie. – powiedział wzruszając ramionami. – A co podoba ci się? – dodał patrząc już na mnie.
            - Tak i to bardzo. Załatwisz mi jej numer? – zapytałem robiąc słodkie oczka.

Eunhyuk:
„Czy on właśnie prosi mnie o przysługę związaną z dziewczyną?”  - zapytałem sam siebie z myślach – „czy on jeszcze nie zauważył jak jestem nieśmiały?” – kontynuowałem swoje rozmyślenia.
- Żartujesz sobie? – spytałem go na co on w odpowiedzi pokiwał przecząco głową.
            - Ja nie mogę, bo to tobie się podoba, a poza tym ja, ja się wstydzę. – wyjąkałem spuszczając głowę w dół rumieniąc się.
            - A poczekasz tu na mnie jak do niej podejdę? – zapytał z nadzieją.
Nie wiem czemu ale nie umiałem mu odmówić, a co najgorsze wykrztusić z siebie słowa więc jedyne co zrobiłem to pokiwałem głową zgadzając się na jego warunki.
            - Tylko nigdzie mi nie uciekaj! – powiedział idąc w stronę dziewczyny.

Rozmawiał z nią jakieś pięć minut po czym zaczął wracać w moją stronę cały rozpromieniony, trzymając w ręku małą karteczkę.
            - Udało mi się – powiedział i zaczął mnie ściskać.
Kompletnie mnie zamurowało, nawet  nie umiałem go odepchnąć.
            - Cieszę się z twojego szczęścia – powiedziałem gdy już przestał mnie ściskać.
Po moich słowach rozbrzmiał dzwonek na moją ostatnią lekcję. Fizykę. Nienawidzę tej lekcji, w ogól jej nie rozumiem. Jest dla mnie jak czarna magia. Zawsze mija strasznie wolno, jak i tym razem.

Nareszcie rozbrzmiał dzwonek. A już myślałem że nigdy go nie usłyszę. Pozbierałem swoje rzeczy i udałem się do szatni aby je schować. Przy mojej szafce zastałem Donghae któremu jak zawsze uśmiech z twarzy nie schodził.

Donghae:
Nareszcie wszedł do szatni. Gdy już pochował swoje rzeczy i się ubrał ruszyliśmy w stronę mojego domu.
            - Boisz się? – zapytałem go gdy zobaczyłem jak ściska paski torby w dłoniach.
            - Trochę – przyznał szczerze.
            - Nie masz czego, moja mama jest strasznie miła. – starałem się go uspokoić co chyba pomogło bo przestał tak ściskać tą torbę i trochę się rozluźnił.
            - Mogę puścić muzykę? – zapytał – Zawsze się rozluźniam gdy słucham muzyki – sprostował szybko.
            - Nie ma sprawy – powiedziałem jedynie.
Wyciągnął telefon i zaczął w nim grzebać. Po jakiś dwóch minutach z głośników jego telefonu rozbrzmiała muzyka, która wydała mi się znana jednak nie mogłem sobie przypomnieć kto to śpiewał. Piosenka na pewno była angielska i dość skoczna, w sam raz do tańca.
            - Kto to śpiewa? – spytałem gdy sam się nie domyśliłem.
            - Michael Jackson. – odpowiedział mi krótko i zwięźle.
            - Stąd kojarzę ten rytm. – powiedziałem sam do siebie, ale chyba usłyszał bo odezwał się znowu.
            - To mój ulubiony artysta i to do jego piosenek zawsze tańczę z przyjacielem.- powiedział z nieobecnym wzrokiem.
Zupełnie jakby dokładnie w tej chwili odtwarzał w swojej głowie jakieś wspomnienia.
            - Pokażesz mi coś? – zapytałem z ciekawości, żeby sprawdzić jak dobrym jest tancerzem.
            - Ale teraz? – zapytał wracając do żywych.
            - A czemu by nie? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
            - Mogę potem, jak nikt poza tobą tego nie zobaczy? – zapytał patrząc na mnie błagalnym wzrokiem jakby chciał mi powiedzieć „ nie każ mi tańczyć gdy mogą zobaczyć to inni”
            - Oczywiście, ale obiecujesz że mi pokarzesz? – spytałem patrząc na niego poważnie.
            - Obiecuję – powiedział.

Nie odezwaliśmy się już więcej. Szliśmy cicho wsłuchując się w słowa muzyki. Od czasu do czasu zerkałem na Hyukjae i dojrzałem jak do bębnów piosenki uderza dłonią o swoje udo.




*Dziewczyna do starszego brata lub chłopaka starszego od siebie – Eunhyuk użył tego zwrotu tylko dla tego że udawał małą dziewczynkę.
**Omma oznacza po Koreańsku mama.