Ci którzy o blogu pamiętają ^^

wtorek, 5 sierpnia 2014

Jak Yin i Yang ( Part 2/? )

Trochę długo mi zeszło z tym rozdziałem, ale w końcu jest. 
Jak obiecałam jest dłuższy od poprzedniego. Mam zamiar taką długość utrzymać chociaż jeśli będzie to możliwe to notki będą jeszcze dłuższe :3 
Pomimo moich zapewnień, że to raczej tasiemcem nie będzie to może się nim okazać. 
Przepraszam, że musieliście tyle czekać i dziękuję, że czekaliście ^^
Miłego czytania >^.^<
_______________________________________________________________________________

- Brutal. – burknął starając się rozetrzeć bolące miejsce. Uśmiechnąłem się do niego z satysfakcją i popchnąłem do przodu kiedy mogliśmy przejść. Przez resztę drogi rozprawialiśmy o mało istotnych tematach.
W domu nie mogłem narzekać na brak zajęć. Posprzątałem, zjadłem obiad i zabrałem się za naukę. Rozkładając notatki w salonie usiadłem na podłodze opierając się o kanapę i przyswajałem nowe informacje. O dziwo nie miałem z tym większego problemu. Po zaledwie dwóch godzinach mogłem powiedzieć z pełną satysfakcją, że jestem przygotowany. Zabrałem się więc za matematykę, z którą byłem przekonany, że zejdzie mi najdłużej.
- Wróciłam! – usłyszałem nagle. Zerwałem się na równe nogi i odkładając notatki na stół pognałem do przedpokoju.
- Tęskniłem. – powiedziałem z uśmiechem i przytuliłem się do mamy.
- Radziłeś sobie przez te kilka dni? – zapytała mierzwiąc mi włosy.
- Jak widać. – odparłem prowadząc ją do kuchni. – Usiądź i odpocznij, a ja zrobię coś do jedzenia. – dodałem i zabrałem się za szykowanie kolacji. – Jak było? – spytałem krojąc warzywa.
- Jak to na wyjazdach służbowych. Szkolenia, spotkania z klientami, ze trzy konferencje. Ale się opłaciło. Zdobyliśmy nowego, ważnego klienta. – powiedziała zadowolona.
- To gratulacje. Mi to jeszcze trochę zajmie.. – powiedziałem bardziej do siebie niż do mamy.
- Nie spiesz się Sungminie, pójdę na górę się trochę odświeżyć. – poinformowała mnie po czym opuściła pomieszczenie zostawiając mnie samego.
Dokończyłem kolację i kiedy mama przyszła zjedliśmy ją śmiejąc się z niektórych sytuacji jakie przydarzyły się podczas jej wyjazdu.
- Mam coś dla ciebie. – powiedziała w pewnym momencie zwracając na siebie uwagę.
- Mam zamknąć oczy jak na grzeczne dziecko przystało? – zażartowałem.
- Ależ oczywiście, bo jakże by inaczej. – podchwyciła wychodząc. Po chwili wróciła ze dość dużą reklamówką. Podała mi ją po czym przyjrzała mi się badawczo. Zajrzałem do środka i moim oczom ukazało się podłużne pudełko. Wyciągając prezent uśmiechałem się szeroko.
- To najlepszy prezent jaki mogłem sobie wymarzyć. – powiedziałem kładąc na stół reklamówkę i pudełko w którym znajdowały się klawisze. Podszedłem do mamy, przytuliłem ją i pocałowałem w policzek.
- Wiedziałam, że ci się spodoba. – odparła głaskając mnie po policzku. – No już.. zagraj mi coś. – uśmiechnęła się zachęcająco. Nie chcąc, żeby czekała wróciłem na swoje miejsce po czym wyciągnąłem urządzenie z opakowania. Usiadłem  na krześle i zacząłem grać pozwalając by po chwili do gry dołączył mój głos. Przez te parę minut spoglądałem na mamę, która z uśmiechem kołysała się delikatnie na boki. Od zawsze lubiła oglądać jak robię to co naprawdę kocham. Wspierała mnie i dawała siłę.
- To było piękne. – wyznała. Zawsze mi to powtarza kiedy kończę śpiewać, grać, bądź walczyć. Niektórzy powiedzą, że robi to z obowiązku. Przecież jest moją mamą więc powinna mnie chwalić. To nie tak. Patrząc w jej oczy można zobaczyć wypełniającą ją radość i dumę. Można wyczytać tą szczerość z jej ust i tonu jakim mówi te słowa. W tej chwili pomimo tylu emocji na jej twarzy zobaczyłem też zmęczenie. No tak.. Dopiero co wróciła. Pewnie chce odpocząć.
- Powinnaś się położyć. – zagadnąłem spoglądając na nią z troską.
- Muszę się jeszcze rozpakować. – odpowiedziała wstając i kierując się do przedpokoju.
- To może poczekać do rana. Wezmę twój bagaż więc wypocznij. – powiedziałem kładąc jej dłonie na ramiona i kierując dzięki temu w głąb domu.
- Może masz rację. Dziękuję. – uśmiechnęła się odchodząc. Ruszyłem po walizkę, a z nią na górę. Zostawiając ją w sypialni mamy upewniłem się, że idzie spać, a potem sam postanowiłem udać się na spoczynek.

~*~

Następnego dnia obudziły mnie odgłosy krzątaniny. Uniosłem się do siadu, przetarłem oczy i przeciągnąłem. Nim opuściłem pokój zaścieliłem łóżko i przebrałem się w mundurek. Schodząc po schodach palcami przeczesywałem włosy.
- Już wstałeś? – usłyszałem pytanie dochodzące z kuchni.
- Tak.. co robisz? – spytałem wchodząc do pomieszczenia. Zacząłem się przyglądać z uwagą każdemu ruchowi swojej rodzicielki.
- Śniadanie. – wzruszyła ramionami. – Zawieść cię? – pakowała kanapki do pojemnika.
- Nie musisz. Kyu po mnie wpadnie. – powiedziałem podchodząc do niej i podkradając jedną z trójkątnych kanapek. Oczywiście nie obyło się przy tym bez mojego chichotu i od strony mamy pacnięcia mnie w dłoń.
- Będziesz miał mniej do szkoły. – ostrzegła chcąc nadać głosowi poważne brzmienie, ale jej nie wyszło.
- Tragedia. – odparłem wpychając sobie resztę jedzenia do ust i starając się to pogryźć.
- Wyglądasz jak chomik, albo wiewiórka. – spostrzegła szczypiąc mnie delikatnie w policzek.
- Fo bolao. – powiedziałem z pełną buzią czego efektem było roześmianie się mojej rodzicielki. Już miałem ostentacyjnie prychnąć kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Skocznym krokiem ruszyłem w ich stronę w międzyczasie połykając wszystko co miałem w buzi.
- Mój bohaterze! – zawołałem rzucając się na szyję osłupiałego Kyuhyuna. – Ratuj mnie bowiem do domu wtargnęła pewna osoba szczypiąca mnie po policzkach i bijąca po dłoniach. – kontynuowałem dramatycznym głosem kiedy przyjaciel starał się mnie od siebie odsunąć. – Nie odpycha się bezbronnych zwierzątek. – powiedziałem robiąc wielkie oczy i wczepiłem się w niego bardziej. Ten jedynie na to westchnął i ignorując moją osobę uwieszoną na nim wszedł do środka zamykając za sobą drzwi i ruszył do kuchni.
- Dzień dobry pani. – przywitał się uprzejmie.
- Witaj Kyunnie. – powiedziała szczęśliwa, podeszła do niego, potargała mu włosy po czym zaczęła mnie gilać. – Tak się właśnie odczepia przylepy. – skwitowała kiedy piszcząc i śmiejąc się puściłem Kyu i zacząłem uciekać.
- To było nie fair. – burknąłem na co Kyu uśmiechnął się diabolicznie.
- Zapamiętam. – powiedział wolno patrząc na mnie z dziwnym błyskiem w oku. To mi się zdecydowanie nie podoba.
- Ty lepiej nic nie zapamiętuj. W ogóle to się wytłumacz. Przyszedłeś wcześniej niż zwykle! – wymierzyłem w niego oskarżycielsko palec robiąc oburzoną minę.
- Pan wybaczy. – ukłonił się majestatycznie. – Nie chciałem się spóźnić na pierwszą lekcję, a przy pana osobie to bardzo możliwe kiedy się przyjdzie na czas. – uśmiechnął się słodko.
- Masz pierwszą matematykę? – spytałem zrezygnowanym tonem.
- Tak. – odpowiedział natychmiast wracając do swojego zwyczajnego tonu. Wywróciłem na to oczami. Oczywiście, bo jakże by inaczej. Może się spóźnić na każdą lekcję, ale jeśli chodzi o matmę to musi być obowiązkowo.
- Idę się spakować. – powiedziałem cicho ruszając do siebie w momencie kiedy Kyu zaczął rozmawiać z mamą na jakiś temat. W swoim pokoju spędziłem z dziesięć minut. Spakowanie zajęło mi niecałe dwie, a resztę poświęciłem na umycie zębów oraz dokładne rozczesanie włosów, bo jak się okazało przeczesanie palcami nie wystarczało.
- W końcu jesteś. Jak się nie pospieszymy to nie zdążymy. – denerwował się Kyu.
- Żebyś ty był taki chętny na każdą lekcję. – westchnąłem. – Idziemy. – pociągnąłem go za sobą do drzwi. Pożegnaliśmy się z mamą, a następnie wyszliśmy kierując się żwawym krokiem w stronę szkoły.
- Kiedy wróciła? – zapytał kiedy przykleiłem się do niego chcąc go podenerwować.
 - Wczoraj wieczorem. – odparłem dźgając go palcem w policzek. Wytrzymywał to dzielnie przez całe pięć minut dopóki nie przeniosłem się wyżej w okolice oka.
- Nawet. Nie. Próbuj. – powiedział łapiąc moją dłoń będącą niebezpiecznie blisko jego gałki ocznej. Zabierając dłoń wydąłem usta niezadowolony.
- Nie to nie. – odkleiłem się od niego i prychając ruszyłem szybciej.

~*~

W szkole było w miarę spokojnie. Tego dnia nie miałem matematyki przez co humor szczególnie mi dopisywał. Chodziłem więc cały czas uśmiechnięty, na przerwach dużo rozmawiałem z koleżankami i co najważniejsze nie miałem problemu ze skupianiem się na tematach.
Na długiej ponad półgodzinnej przerwie miałem zamiar iść posiedzieć z Kyu jednak niestety nie było mi to dane.
- Yah! A ty gdzie się wybierasz? – warknął jeden z moich ‘kolegów’ popychając mnie do tyłu.
- Przejść się. – odparłem spokojnie. Tak coś przeczuwałem, że to nie skończy się dla mnie za miło.
- Oooo jak słodko. Idziesz się przejść. – zakpił śmiejąc się niskim głosem. – To może pospacerujemy razem i w międzyczasie porozmawiamy na temat twojego pedalstwa. – powiedział zbliżając się do mnie.
- O co ci chodzi co? – zapytałem nie ruszając się z miejsca.
- O ciebie.. O to, że jesteś taki pedziowaty, zachowujesz się jak pedzio, wyglądasz jak pedzio czyli jesteś pedziem. – oznajmił poważnym tonem.
- Ale z ciebie pustak. – palnąłem nim zdążyłem się pohamować. Spojrzałem na niego spanikowany. Widząc jak na jego twarzy pojawia się furia zbladłem trochę i zacząłem się cofać. Na moje nieszczęście okazało się, że za mną stał jeden z nich czego wcześniej nie zauważyłem. No to po mnie.

_______________________________________________________________________________


Niestety znalazłam jedynie wersję z koncertu ;c