Ci którzy o blogu pamiętają ^^

środa, 29 maja 2013

Koszmarna niespodzianka ( Part 8/? )

Dziś trochę krótko, ale jutro wezmę się za dalsze pisanie, jak tylko będę miała pomysł. Życzę miłego czytania i przypominam o blogu z opowiadaniem (NIE YAOI). 
_________________________________________________________________________________

Lecieli we względnej ciszy. Manager przeglądał na zmianę internet z gazetą, a Kim odpłynął do swojego świata. Gdy wylądowali tak jak było umówione czekał na nich jakiś młodziak z firmy. Przedstawił się i zaprosił do limuzyny czekającej na zewnątrz. Zawieziono ich na spotkanie z prezesem na którym omówiono jeszcze raz wszystkie szczegóły, trochę miłych słówek i zapewnień, aż w końcu wspólny obiad. Pojechali do chyba najdroższej restauracji w Pekinie, bo jak brunet spojrzał na ceny to gdyby nie jego opanowanie pewnie by się zakrztusił.
- Nieźle dbają o ludzi robiących z nimi interesy, nie ma co - pomyślał i nie próżnując zamówił jedną z najdroższych potraw. A co ma się ograniczać. Niech wiedzą kogo zatrudniają, a jak!
- Wznieśmy toast - powiedział jeden z głównych szefów. Był siwy i gruby, ale póki mu płacił i był na stanowisku kierowniczym musiał mieć do niego szacunek. Wszyscy unieśli lampki z winem.
- To może za.. Udaną współpracę. - powiedział jeszcze, a potem stuknął się lampką z każdym przy stole i wyżłopał połowę zawartości z czego reszta ledwo zmoczyła wargi.
- Cóż za kultura - skomentował znowu w myślach. Już wiedział jaki jest słaby punkt tego grubasa i miał zamiar to wykorzystać.
Po jakimś czasie gdy wszyscy zjedli i po dopinali sprawy na ostatni guzik był wolny. Limuzyna zawiozła ich do hotelu gdzie czekały na nich dwa bogate apartamenty. Z obszernego okna widać było pełno ulic, domów, wieżowców i innych zabudowań. Wszystko musiało ślicznie wyglądać wieczorem. Brunet rozejrzał się po apartamencie i w zastanowieniu rozważał to co mógłby robić. Pić nie może, problemów wywoływać nie może, na imprezę pójść nie może, podpaść nie może. To co on do jasnej cholery ma robić?!
- Wiem! - krzyknął i ruszył do walizki. Wyjął z niej kąpielówki i po założeniu ich ruszył na basen mieszczący się w ogrodach hotelu. Manager nie musi wiedzieć. I tak na dziś ma już czas dla siebie więc bez problemu może iść popływać.
Wkroczył pewnym krokiem na pływalnie gdzie na wejściu podano mu ręcznik i rozłożył się na jednym z leżaków pod palemką która nie wiadomo skąd się tam wzięła. Porozglądał się dookoła i stwierdził, że jest tu jedyną nieopaloną osobą.
- Trzeba to zmienić - mruknął i uwalił się na leżaku. Nie smarował się, bo po co skoro chce się opalić postanowił trochę odpocząć.
- Halo proszę pana, proszę się obudzić, już wieczór - usłyszał. Tak! Zrozumiał, uczył się chińskiego, a raczej był do tego zmuszany.
- Jeszcze chwilkę - mruknął chcąc dalej spać, jednak zaraz otworzył szeroko oczy - Jak to wieczór?! - wydarł się i wstał czego zaraz pożałował. Był cały czerwony.
- No pięknie, to nie żyję - jęknął i rozejrzał się dookoła. Kilka dziewczyn przechodząc koło niego zachichotało na jego widok. To już był szczyt, żeby jakieś smarkule się z niego nabijały. Ruszył czym prędzej do pokoju. Jakimś trafem wszystkim było do śmiechu jak go widzieli, nawet jakieś małe dziecko które przed chwilą płakało, teraz wpatrywało się w niego z zainteresowaniem. Gdy tylko dotarł do pokoju stanął przed lustrem i oniemiał. Od lewego ramienia przez całą klatkę piersiową aż do pasa ciągnął się biały nieopalony liść palmowy!
- Zajebiście, kurwa po prostu bosko. Jak będą mi kazać leźć na wybiegu bez koszulki albo pozować w odpiętej koszuli to chyba nie przeżyje!!! - wydarł się na całe gardło.
Popatrzył po swoim odbiciu i załamał ręce. Nie dość, że czerwony i obolały od poparzeń o jeszcze to.
- Osz cholera, a co będzie jak manager mnie zobaczy? Chyba mnie powiesi. Co teraz? Przecież od jutra mam zdjęcia - zaczął się zastanawiać.
Przed oczami stanęły mu najgorsze scenariusze tego co może się stać. Przecież nie pozbędzie się opalenizny do rana, bo tak się nie da.
- Mam - powiedział sam do siebie i ruszył po telefon sycząc po drodze z bólu.
- Obsługa słucham
- Witam, poproszę do swojego pokoju lekarza
- Rozumiem. Czy coś się stało?
- Nie ważne, proszę przysłać lekarza - powiedział i się rozłączył podając jeszcze numer pokoju.
Po pięciu minutach usłyszał pukanie do drzwi, zarzucił na siebie szlafrok i ruszył otworzyć.
Gdy otworzył drzwi stanął jak wryty. Zobaczył tam lekarza i managera.
- Co się stało? Powiadomili mnie, że wzywałeś lekarza - zaczął i nie czekając na zaproszenie wparował do pokoju
- Nic takiego Hyung, możesz iść do siebie
- Nie ma mowy, muszę wiedzieć wszystko - odparł stanowczo i rozsiadł się w jednym z foteli
- No więc co panu jest? - zapytał lekarz
Teraz to nie ma już odwrotu. Musi jakoś chociaż załagodzić pieczenie. Nic nie mówiąc zaczął powoli rozwiązywać szlafrok, a lekarz z managerem patrzyli na niego zaciekawieni i zaskoczeni jednocześnie.
- Teraz już nie ma odwrotu - pomyślał i rozsunął szlafrok.

środa, 22 maja 2013

Koszmarna niespodzianka ( Part 7/? )

Na wasze szczęście, nie potrafię się gniewać. Niektórzy się ucieszą, bo odwieszam bloga. Założyłam też nowego. nie jest on o tematyce Yaoi, ale może się komuś spodoba. Możecie być wdzięczni Sassy, to rozmowa z nią dała mi do myślenia. Myślałam długo, ale w końcu przyznałam jej rację. Przestanę się przejmować komentarzami i zacznę pisać dla siebie. Link do nowego bloga będzie na końcu rozdziału. Zapraszam do czytania >^,^< 
_________________________________________________________________________________

- Witam Panie Kim - powiedział mężczyzna niewiele starszy od bruneta - Będzie nam bardzo miło gościć Pana w Chinach - dodał po czym uścisnął jego dłoń
- Cieszę się, że to mnie wybrano. Postaram się jak tylko mogę, żeby Pana nie zawieść - powiedział uprzejmie
Rozmowa trwała jeszcze z godzinkę. W tym czasie obgadano plany całego pobytu. Hee miał się stawić na lotnisku jutro o 10. W Chinach powinien być o 13 góra zważając na to, że mogą być opóźnienia lotów. Na miejscu miał na niego czekać "komitet powitalny" składający się z przedstawiciela firmy dla której ma tam pracować i kierowcy. Miał tam być cały tydzień, a w tym czasie cztery sesje zdjęciowe, pięć przymiarek, czas dla siebie na zwiedzanie miasta jakim był Pekin oraz pokaz mody dnia ostatniego.
- Do zobaczenia jutro Panie Kim - pożegnał się mężczyzna i opuścił pomieszczenie.
Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły Hee spojrzał na managera próbując się dowiedzieć czy zapomniał o sprawie kaca czy też nie. Niestety gdy tylko manager zauważył spojrzenie Hee pełne nadziei, że mu się upiecze przybrał zimny wyraz twarzy i założył ręce na biodrach.
- A teraz sobie pogadamy smarkaczu- zaczął ostro na co Hee stracił całą swoją nadzieję jednak nie miał zamiaru się poniżać
- Co masz mi do powiedzenia? Tylko nie wymyślaj niestworzonych rzeczy bo nie ręczę za siebie. - powiedział z groźną miną rozsiadając się na skórzanej kanapie.
- To było jednorazowe Hyung. Jakbym wiedział, że będę miał spotkanie to bym nie pił, przecież mnie znasz - powiedział spokojnie
- I dla ciebie to jest wyjaśnienie? Jakbym wiedział to bym nie pił? Słuchaj to nie jest zabawne. Dorośnij w końcu, przez twoją nieodpowiedzialność mogłeś nie dostać tej roboty! Zgarnąłby ją Siwon, albo jeszcze jakiś inny model! - podniósł głos, był niesamowicie zły
- Wątpię, żeby Siwon dostał tę robotę. Jest w gorszym stanie ode mnie - rzekł brunet uśmiechając się kącikami ust
- Fajnie wiedzieć, że on też tam był. Mogę dzwonić do Parka niech go ustawi do pionu - powiedział już spokojnie na co Kim wybałuszył oczy
-  Hyung daj mu spokój. Pan Park nie da mu żyć. Potem mi się oberwie - powiedział wystraszony nie na żarty. Zły Siwy to groźny Siwy i nawet wojsko by Hee przed nim nie obroniło.
Żałował, że w ogóle palnął z Siwonem. Czasem powinien się hamować. Oby Pan Park się nie dowiedział o tej sprawie zwłaszcza od jego managera, bo wtedy będzie z nim źle. Pan Park to niesamowity tyran. Wszystko musi być po jego myśli, a Siwon ma zakaz picia, no chyba, że uzgodni to wcześniej z managerem. To jakaś masakra. Na wszystkich możliwych managerów w ich agencji Choi trafił na najgorszego.
- Przemyślę to, chociaż nie miałbym nic przeciw temu, aby to właśnie Siwon ustawił cię do pionu, bo moje gadanie jak widzę skutków nie przynosi.
No to kaplica. Hyung wyjechał z najcięższym działem i Kim wiedział, że bez proszenia się nie obejdzie, no chyba, że chce mieć przestawione co nieco na twarzy, a nie oszukujmy się, że Choi ma siłę i przywalić potrafi.
- Hyung przepraszam... Ograniczę alkohol tylko zachowaj tę informację dla siebie. - boże co za poniżenie. Kim Heechul jeden z największych skurwieli przeprasza. Jakby ktoś mu wcześniej powiedział, że właśnie teraz będzie przepraszał i prosił jednocześnie to wyśmiałby taką osobę i porządnie strzepał.
- Skoro tak to zobaczymy. Zachowam to dla siebie pod warunkiem, że nie wywiniesz nic w Chinach i będziesz potulny dla personelu - rzekł z rozbawieniem widząc te uniżenie tak dumnej osoby jaką jest jego podopieczny.
- Ale.. Zgoda - powiedział zrezygnowany, czyli imprezy ma z głowy.
Super, po prostu bomba! Tyle zabawy go ominie, ale przynajmniej nadal będzie żyć. Manager po jego słowach Wstał zadowolony, że tak się sprawa potoczyła. Będzie miał spokój i będzie mógł rozkoszować się wakacjami. Oczywistym jest, że jedzie z brunetem i to, że ten będzie harował nie oznacza, że on też. Wyszedł zostawiając go samego, a na odchodnym przypomniał mu tylko o której ma się stawić na lotnisku.
Brunet wrócił do domu, spakował się i zadzwonił do Siwego.
- Stary wbijaj
-....
- Widzę cię za pół godziny, zabierz ze sobą Hongkiego, Rena i Minho.
- .....
- Nie marudź
Rozłączył się i zrobił dzbanek mocnej kawy. Zjadł coś i usłyszał otwierane drzwi. Poszedł do przedpokoju i jego oczom ukazały się cztery zaspane osoby z widocznym kacem.
- Widzę, że manager cię nie dorwał, bo jeszcze żyjesz - powiedział zgryźliwie
- Hyung daj żyć - jęknął i ruszył do salonu
Za nim potoczyła się pozostała trójka, gdy doszedł do nich Hee ci już oblegali kanapę i dwa fotele.
Kim ulitował się nad nimi. Normalnie wyjebałby ich i upchnął na kanapie jednak tym razem odpuścił i rozsiadł się naprzeciw. Przyniósł im kawę i tabletki przeciw bólowe. Potem rozmawiali. Skończyło się na tym, że wszyscy spędzili u niego noc. Cieszyli się, z okazji jaka mu się przytrafiła.
Rano brunet obudził się w zaskakująco dobrym humorze. Uchylił oko i spojrzał na zegarek. Była dopiero 6,50 co oznaczało, że ma trochę czasu na przygotowanie. Wstał i już miał iść do ubikacji, gdy coś czego nie dostrzegł wcześniej poruszyło się na jego łóżku. Jednym ruchem zerwał kołdrę z drobnego ciałka Rena. Czyli znowu władował mu się do wyra jak spał.
- Ehhh i jak tu być na niego złym, gdy przez sen wygląda tak rozkosznie? - szepnął sam do siebie
Przykrył chłopaka z powrotem i odgarnął zbłąkany blond kosmyk z jego czoła. Popatrzył jeszcze chwilę na jego śpiące oblicze po czym ruszył wziąć prysznic. Ogarnął się i wyszedł z łazienki. Blondyn nadal słodko spał nie przejmując się tym co działo się naokoło. Kim ubrał się i po cichu udał się na dół. Tak jak przypuszczał chłopcy jeszcze spali. Siwon i Minho wywaleni na rozłożonej kanapie przytuleni do siebie, Hongki na ziemi najprawdopodobniej zrzucony w nocy z kanapy, a ciocia już kręciła się w kuchni szykując wielkie śniadanie dla głodomorów.
- Jakąś imprezę tu miałeś - powiedziała z uśmiechem
- Nie, takie tam spotkanie towarzyskie przed wyjazdem.
- To ty się gdzieś wybierasz? - zapytała zdziwiona
- No tak, zapomniałem wspomnieć. Wczoraj dostałe propozycję wyjazdu do Chin na pokaz mody itp. Dziś wyjeżdżam - odparł
- To gratulacje. Domem się nie przejmuj, zajmę się nim dobrze - zapewniła
Hee podkradł jedną kanapkę i ruszył do salonu. Tam zrobił zdjęcie przytulającej się dwójce i biednemu Hongkiemu. Będzie niezła pamiątka, jak to wywoła.
Wraz z zapachem pysznej kawy i kanapek unoszącym się z kuchni głodomory zaczęły się budzić. Siwy natychmiast odskoczył od Minho i zmieszany podreptał do kuchni. Za nim zleciała się pozostała trójka i Hee. Po pani Cho nie było już śladu. Zjedli w niesamowitym spokoju co było nowością i zaczęli się ogarniać. Nie obyło się bez wciśnięcia Rena w ciuchy gospodarza. Potem ruszyli na lotnisko gdzie czekał już manager.
- Do zobaczenia chłopaki - rzucił Kim
Tamci życzyli mu udanej drogi i miłej pracy. Już szli gdy Hee złapał Siwego i pociągnął do tyłu.
- O co chodzi Hyung?
- Mam prośbę. Jak będę miał wracać do Korei puszczę ci esa. Jak go dostaniesz, masz wzięć blondaska na zakupy i wyjebać jego ciuchy w pizdu zrozumiałeś? - powiedział brunet
- Pewnie Hyung - uśmiechnął się i zaczął odchodzić
- Tylko masz dobrać w moim stylu, bo pożałujesz - rzucił jeszcze na odchodne i poszedł na odprawę
Wsiadł do samolotu i założył słuchawki na uszy. Nie przejmował się managerem. Postanowił trochę się zrelaksować przed ciężkim tygodniem. Musi pomyśleć co będzie robił skoro ma nie imprezować i nie spożywać alkoholu. To będzie utrapienie.
_________________________________________________________________________________

http://tak-trudne-do-zdobycia.blogspot.com/

wtorek, 14 maja 2013

Brak słów

Postanowiłam zawiesić bloga. Nie wiem na ile, jednak decyzji nie zmieniam. Może na wakacje wrócę, jednak teraz mam dość. Bynajmniej wiem na czym stoję. W późniejszym czasie po powrocie gdy trochę notek się pojawi zadecyduję czy jest jakiś sens w ciągnięciu tego dalej. Jak na razie go nie widzę. Strasznie mi smutno z tego powodu. Przestaliście komentować (pomijając Affectivee i Eun Hae, rzadziej Samaela którym jestem niezmiernie wdzięczna, że dają mi nadzieję) przestaliście zaglądać, więc gdzie tu sens? No nic, miałam za jakiś czas wstawiać kolejny rozdział, jednak nie mam nawet siły na pisanie jego drugiej połowy. Ehh do zobaczenia za jakiś czas.. Madzia

piątek, 10 maja 2013

Koszmarna niespodzianka ( Part 6/? )

Oto kolejna część. Przepraszam, że tyle było czekania, jednak jak już wcześniej pisałam notki chyba zaczną pojawiać się rzadziej ze względu na małą aktywność z waszej strony. Mniejsza o to, zapraszam do czytania Madzia >^,^< 
_________________________________________________________________________________

Umówili się ze znajomymi i jakoś odpicowali Rena czemu ten był przeciwny.
- Serio muszę mieć na sobie aż tak obcisłe spodnie?
- Po raz setny TAK!
- Czemu?
-Ja pierdole... Bo to ci pasuje - Hee zaczął się już irytować
- Ale...
- Jeszcze jedno słowo, a ci przypierdolę - warknął wciągając blondyna do klubu.
Przeszli ciemny korytarz, Ren zauważył, że wszyscy się po nim gapili co tylko powiększało jego skrępowanie. Nie pisnął jednak ani słówka i niesamowicie żałował, że dopiero po czymś mocniejszym bariery mu puszczają. Podeszli do jednej z kanap położonych w idealnym miejscu do oglądania parkietu.
- Siema, to jest Ren - powiedział Siwy
- Siem - poszybował chórek dwóch głosów - Ja jestem Minho, a to Hongki - przedstawił ich jeden z nich
Był to brunet. Mężczyzna pofarbowany na rudo - Hongki, tylko kiwnął ręką
- To jak, pijemy i na parkiet? - zarzucił Hee śmiejąc się radośnie. Już nie roztrząsał przeszłości, jakby jej nie było. Zamówili po piwie i zabawa się zaczęła. Kika piw i butelkę wódki dalej Minho z Siwonem ruszyli na parkiet. Szybko wzbudzili zainteresowanie innych bawiących się ludzi, gdy w erotyczny sposób zaczęli ze sobą tańczyć. Hee i dwóch jego towarzyszów przyglądali się im. Ren ze zdziwieniem, natomiast Hee i Hongki z nie małym rozbawieniem ponieważ wielebny wiele razy zastrzegał, że nie jest gejem i woli dziewczyny. Obecna sytuacja całkowicie temu przeczyła, a nawet wyglądało jakby byli kochankami. Prawie się od siebie nie odrywali, spoglądali prosto w oczy drugiego i co rusz dotykali w dwuznaczny sposób.
- Hee daj fona, tylko szybko. Nagramy ich i pokarzemy jak fajnie się bawili - zagarnął Hongki z zadziornym uśmieszkiem.
Szybko został mu przekazany telefon, a następnie nagrany bardzo interesujący filmik. To się chłopcy zdziwią jak to zobaczą. Ren przez cały ten "spektakl" nie odezwał się ani słowem. Do życia przywróciła go twarz Hee będąca zdecydowanie za blisko. Szybko odskoczył i popatrzył speszony z zarumienionymi policzkami na sprawcę tej reakcji. Ten zaśmiewał się w najlepsze, a towarzyszyły mu przy tym trzy inne głosy. Dopiero teraz zobaczył, że chłopcy już wrócili, a jeszcze chwile temu dałby sobie głowę urwać, że jeszcze tam tańczą.
- H-hyung nie strasz mnie tak! A wy kiedy wróciliście? Przecież jeszcze sekundę temu byliście na parkiecie! - wydarł się Ren, nie wiedział jak ukryć swoje skrępowanie więc po prostu próbował bezskutecznie odwrócić uwagę od siebie
Reszta wybuchnęła gromkim śmiechem o mało nie staczając się z kanapy. Blondyn nie wiedząc o co im chodzi siedział oburzony i czekał na wyjaśnienia.
- I ty dopiero zauważyłeś, że wróciliśmy? - zapytał Minho - Przecież siedzimy tu już od dobrych piętnastu minut - dodał po czym znowu wszyscy zaczęli rechotać, a biedny Ren siedział cicho jak mysz pod miotłą
Jak to możliwe, żeby aż tak odpłynął, że ta para dla niego wciąż ocierała się o siebie na parkiecie? To jest co najmniej dziwne. Mniejsza o to, gorzej, że teraz czół jak robi mu się gorąco na twarzy.
- Jak to.. przecież - zaczął, ale równie szybko odpuścił widząc jak pozostali hamują kolejną salwę śmiechu
Później już się w miarę uspokoiło, Ren nie pił za dużo pamiętając o ostatniej wtopie czego nie można powiedzieć o reszcie. Minho z Hee pili dotąd, aż nie zaczęli się zataczać, natomiast Siwon i Hongki upili się do nieprzytomności. Skończyło się na tym, że Ren miał niesamowicie ciekawą noc w taksówce i jego portfel schudł o wartość pięciu miejsc, każdego w innej części Seulu do których musiał się udać ze swoimi znajomymi aby odwieść ich do domu. Sam gdy tylko wrócił padł na łóżko marząc jedynie o śnie. Bądź co bądź męczącym jest niesienie na barana pijanych mężczyzn będąc samemu w nie najlepszym stanie i słuchając chichotów taksówkarza.
Hee rano obudził się za kacem. Nie pamiętał jak dotarł do domu, ale nie miał zamiaru męczyć tym teraz swojej zbolałej głowy. Poczłapał do kuchni marząc o szklance.. Nie, dzbanku zimnej wody i dwóch tabletkach przeciwbólowych. Bogu dziękował za panią Cho, która jak tylko go zobaczyła, to o nic nie pytała i podała upragnione rzeczy. Niestety cisza nie trwała długo. Ledwo odstawił szklankę na blat, a rozdzwonił się jego telefon nie dając wytchnienia i czasu dla tabletek, które jeszcze nie zaczęły działać.
- Halo
-...
- Zamknij się inaczej jak cię spotkam, to pogadamy inaczej
-...
- ŻE CO?! Jak to, teraz?
- ..
- Ja pierdolę, dobra. Przyjedź po mnie za godzinę. Powinienem się wyrobić.
- ...
- Nie pytaj, bo dostaniesz zawału, wolę mieć cię przy sobie i widzieć twoją minę jak mnie zobaczysz - powiedział po czym nie czekając na odpowiedź rozłączył się.
Ruszył szybkim krokiem do sypialni, a następnie do ubikacji i zaczął dzień od zimnego prysznica. Następnie wyszedł zmarznięty z kabiny i poszło już z górki. Golenie, zęby, ubrania, makijaż, prostownica, śniadanie i.. przyjazd managera.
Otworzył drzwi i zobaczył swojego hyunga. Ten gdy go zobaczył to pierwsze o czym pomyślał było zabiciem bruneta za pijaństwo. Widać to było pomimo 'tapety' jaką na siebie nałożył. Później przypomniał sobie co załatwił dla tego dzieciaka i chęć mordu zniknęła.
- Oberwie ci się potem, teraz marsz do auta zanim zmienię zdanie - powiedział surowo i ruszył za Hee na dół.
Wielka ulga zagościła na twarzy Księżniczki i w podskokach ruszył do samochodu uprzednio zamykając mieszkanie byleby tylko nie denerwować hyunga i jakoś go udobruchać. Jak dobrze pójdzie to sprawa pójdzie w niepamięć. Droga do agencji minęła im w ciszy. To nawet dobrze, bynajmniej tabletki mogły spokojnie działać dając ukojenie bolącej głowie. Gdy dotarli na miejsce ruszyli do sali w której oczekiwał gość i weszli do niej po kilku głębszych oddechach i 'przyklejeniu' na usta firmowego uśmiechu.
- Witam Panie Kim - powiedział mężczyzna niewiele starszy od bruneta - Będzie nam bardzo miło gościć Pana w Chinach...

poniedziałek, 6 maja 2013

Pamięć, rzeczą najważniejszą

Zauważyłam, że częściej komentujecie jak notki są dodane tak średnio raz w tygodniu. Skoro tak, to chyba zacznę wstawiać w takich odstępach. Smutno mi trochę, bo zastanawiam się czy to co piszę jest wgl. warte komentarzy. Skąd te przypuszczenia? Otóż ruch jest i to nie mały bo średnio 70 wejść na dzień, a komentarzy tyle co nic. Czy aż tak źle piszę? Madzia >^,^<
_________________________________________________________________________________


Pewien blondyn około trzydziestki szedł najzwyklej w świecie chodnikiem. Wstąpił do kwiaciarni wychodząc po pięciu minutach z wiązanką w prawej ręce i ślicznym aniołkiem w lewej. Ruszył dalej przed siebie mijając furtkę po niedługim czasie. Szedł nadal, jednak znacznie wolniej niż dotychczas. W końcu po paru manewrach, skrętach oraz postojach zatrzymał się na dobre i czule spojrzał na nagrobek przed sobą.

„Kim Young-woon
Ur. 17 stycznia 1985r. Zm. 25 listopada 2008r.
Anioła mam tylko jednego, to on mnie strzeże i broni w imię miłości”

 Właśnie ten napis widniał na srebrnej tabliczce wypisany pozłacanymi literami. Mężczyzna uśmiechnął się smutno w stronę zdjęcia zgrabnie wprawionego w kamień po czym ułożył wiązankę obok kilku zniczy.
- Witaj najdroższy. Dawno cię nie odwiedzałem. - powiedział siadając na malutkiej ławeczce stojącej naprzeciw pomnika po czym kontynuował - ile to już czasu minęło? Pięć.. Tak pięć lat. Dokładnie tyle co od twojego pogrzebu. Nie miałem odwagi przyjść tu przez tyle lat. Przepraszam cię - mówił nie zwracając uwagi na łzy, które od pewnego czasu zaczęły spływać mu po twarzy kończąc swą trasę na białych spodniach.
- Chcę ci opowiedzieć co działo się przez te długie pięć lat. Na początku, zaraz po twoim pogrzebie się załamałem. Dotarło do mnie, że już nigdy cię nie zobaczę, nie przytulę, ani nie pocieszę gdy będzie ci ciężko. Moja siostra próbowała jak tylko mogła wyciągnąć mnie z domu do ludzi, jednak na nic się to zdało. Po jakimś czasie gdy trafiłem do szpitala z własnej głupoty.. postanowiła poddać mnie leczeniu psychiatrycznemu. Trwało ono całe trzy lata. Niewiele pamiętam z tego okresu. Wiem tyle, że z nikim nie rozmawiałem, ani na nic nie reagowałem. Z czasem zaczęło się to zmieniać, aż w końcu nie potrzebowałem już lekarza. Przez cały ten okres, aż do teraz pomaga mi siostra. Długi czas mi tłumaczyła, że twoja śmierć nie jest moją winą i w pewnym stopniu jej się to udało, jednak cały czas jakaś cząstka mnie sądzi, że gdybym po kłótni z tobą, która już nie pamiętam czego dotyczyła, ale mniejsza o to. Gdybym wtedy wyszedł za tobą. Gdybym powstrzymał cię od zapijania smutków. Gdybym cię przeprosił. Zabrał... Zabrał te cholerne kluczyki, może... Może wtedy byś... był tu koło mnie. Obejmowalibyśmy się ciesząc swoją obecnością.. - ręce mu się trzęsły, łzy nie przestawały płynąć, a opowieść całkowicie zeszła z początkowych torów.
- Byłem tak głupi.. Mogłem temu wszystkiemu zapobiec, ale... Ale moja duma mi w tym przeszkodziła.
Potem już nic nie mówił. Siedział tylko płacząc w samotności. Gdy wypłakał już chyba morze łez ogarnął się szybko i jeszcze raz spojrzał na zdjęcie osadzone w marmurze.
- Pamiętam. Zawsze będę o tobie pamiętał ukochany. Kiedyś znajdę osobę, którą zdołam pokochać może w połowie tak bardzo jak kocham ciebie, jednak nie zapomnę o tobie. Pamięć to jedyna rzecz, której nikt nie może mi odebrać, więc pamiętać będę. Obiecuję ci, że będę cię odwiedzał tak często jak mogę. - powiedział i spojrzał na figurkę trzymaną w dłoni - Zawsze będę twym aniołem, który strzegł cię i strzec będzie nadal - dodał kładąc aniołka przy samej płycie nagrobka, uśmiechnął się do zdjęcia dotykając je czule po czym odszedł szepcząc "Kocham Cię".
Mężczyzna jak obiecał, tak też robił. Odwiedzał zmarłego kochanka. Jego nowy partner nie miał nic przeciwko co bardzo cieszyło blondyna. Byli ze sobą do końca, a na nagrobku po śmierci wyryto napis

„Park Jung-soo 
Ur. 01. Lipca 1983r. Zm, 18. Maja 2065r.
Anioł strzegący swej miłości" 

A pochowani zostali obok siebie.