Ci którzy o blogu pamiętają ^^

czwartek, 23 stycznia 2014

Koszmarna niespodzianka ( Part 39/44 )

Co prawda miałam jeszcze czekać z tą notką ze względu na brak komentarzy, ale postanowiłam jednak dodać dziś.
Nie lubię tych ferii, bo niby je mam a choruję i nie mogę wyjść z domu ;c 
Mam nadzieję, że notka przypadnie Wa do gustu.. Miłego czytania >^.^< 
_________________________________________________________________

- Mamo on chyba się budzi.
- To dobrze.. Nie przestrasz go, może nadal być w szoku.
- Dobrze.
Heechul słyszał to jakby we mgle. Był jakby poza tym. Chciał otworzyć oczy, zrobić cokolwiek ale nie mógł nic. Dlaczego? Z całych sił starał się choć delikatnie uchylić powieki. W końcu jakiś czas później udało mu się to. Rozejrzał się wtedy po pomieszczeniu i uświadamiając sobie, że to nie zły sen a rzeczywistość zerwał się na równe nogi.
- Spokojnie. Usiądź. – usłyszał głos, a w następnej chwili został posadzony z powrotem na kanapie.
- Ale ja muszę..
- Tak wiem, musisz iść na policję. Zaraz tu będzie. Spokojnie. – chłopak trochę młodszy od niego uśmiechnął się ciepło.
- Dziękuję. – powiedział Hee trochę spokojniej.  Chwilę później pojawił się funkcjonariusz policji, który po wysłuchaniu opowieści zawiadomił dodatkowe wsparcie. Przy okazji wypytywał o wszystko. Czy wie w jakim stanie jest Siwon, czy może określić stan psychiczny Genga, czy jest możliwość, że Siwon może już nie żyć. Pomimo tego, że było mu ciężko odpowiedział na wszystkie zadane pytania.
- Dobrze. To by było na tyle. Niech Pan tu zostanie my się wszystkim zajmiemy i powiadomimy Pana gdy będzie po wszystkim. – mówił policjant gdy wsparcie dotarło.
- Pan sobie chyba żartuje. Też jadę. Nie wytrzymam tu. – zaczął Heechul. Nie wyobrażał sobie, że może siedzieć t bezczynnie i czekać na cokolwiek kiedy jego przyjaciel jest w niebezpieczeństwie.
- To niebez…
- Rozumiem doskonale. Teraz niech Pan już nic nie mówi, a wsiada i jedziemy. – przerwał mu i przekonany o tym co robi ruszył do radiowozu. – Idzie Pan? – dopytał jeszcze.
- Uparty facet. – mruknął jeszcze tylko policjant po czym zajął miejsce kierowcy. – Skoro już Pan musi jechać niech Pan to założy. – wręczył mu kamizelkę kuloodporną. – Z tego co Pan mówił ta osoba jest uzbrojona więc to się panu przyda. Proszę nic nie robić bez mojego pozwolenia, bo może to zaszkodzić akcji. Przy okazji pojedziemy pierwsi. Będzie Pan prowadził. – mówił i mówił, a Heechulowi się wydawało, że robi to specjalnie.
- Dorze, niech już Pan nie przeciąga tylko jedzie, bo może już być za późno. – wkurzył się w końcu. Po tym już bez słowa ruszyli. Hee jedynie wskazywał drogę od czasu do czasu wypowiadając przy tym pojedyncze słowo. Dla niego wszystko strasznie się ciągnęło, trwało wieki, a on chciał już tam być. Już chciał wiedzieć. Już chciał żeby było po wszystkim.
W tym czasie Hangeng myślał jak znajdzie ściągnie tu, a nawet zabije Heechula. Skoro on go nie mógł mieć to nikt nie będzie miał. Jego chore uczucie zaczęło przeradzać się w obsesję i nienawiść. Na początku chciał żyć u boku Kociowładnego jednak pazury, które ten pokazał całkowicie zmieniły jego nastawienie. Teraz kierowała nim nienawiść. Gdyby on go zaakceptował. Pokochał takiego jakim jest nic by się nie stało, ale on musiał robić na przekór.
- Czas zobaczyć co z tym dupkiem. – powiedział do siebie patrząc na zegarek i ruszył do pomieszczenia w którym przetrzymywał Siwona. W chwili obecnej Wielebny wisiał nad ziemią za ręce. Twarz miał zakrwawioną, a z rany postrzałowej w kolanie nadal ciurkiem spływała mała stróżka krwi.
- I co łajzo? Nadal myślisz, że wróci? – powiedział dosyć głośno w tym samym momencie uderzając z wielką siłą w brzuch Siwona.
- Tak. – sapnął kaszląc. Wszystko go bolało. To było jak piekło, ale znosił to. Wiedział, że Hee go nie zostawi. Ufał mu. – Jeszcze zobaczysz. Jeszcze będziesz tego żałował. – dodał z trudem za co oberwał tak mocno, że stracił przytomność.
Hangeng był na skraju utrzymania nerwów. Ten parszywy.. Jak on śmiał kpić sobie z niego? Jak mógł w takiej sytuacji być tak pewny siebie?
- Kurwa! – krzyknął kopiąc w drzwi. Nie mógł tego pojąć. W momencie w którym wyszedł coś mu się nie spodobało. W oddali zobaczył ukryty radiowóz i wiedział kto ich zawiadomił. Szybko wrócił do Wielebnego. Ściągnął go i trzymając nieprzytomnego wyszedł.
- Nie zbliżać się, bo rozwalę mu łeb! – krzyknął. Po tym policja już się nie kryła.
- Puść go i poddaj się! – tym tekstem tak rozbawili Genga, że wybuchnął śmiechem.
- Mam się poddać? – zapytał głupio. – Pewnie, oczywiście, a w zamian chcę lizaczka. – powiedział kpiąco i przystawił lufę pistoletu do głowy Siwona.
Heechul nie mógł tak stać i na to patrzeć. Hangeng kpił sobie ze wszystkiego. Nie powstrzymało go nic. W jednej chwili wyszedł z ukrycia pokazując się Hangengowi. Ten gdy tylko go zobaczył wycelował w jego ramię i strzelił. Kamizelka niestety na nic się nie zdała i Heechul leżał sycząc z bólu. To jednak było niczym. Gdy upadał widział, że Hangeng również osuwa się na ziemię. W tym właśnie momencie podszedł do niego policjant, który przewodził całą akcją.
- Jest Pan szalony? Mógł Pan zginąć. Dlatego nie chciałem, żeby Pan jechał, wiedziałem, że Pan nie wytrzyma. – był wkurzony i Hee mimo bólu uśmiechnął się wrednie. Uwielbiał robić ludziom na złość nawet w takich momentach.
- Co z Siwonem? – zapytał podnosząc się.
- Jest w ciężkim stanie. Właśnie go zabierają. – mówił już spokojniej. – Przez Pana wyskok jeden z naszych strzelił do porywacza. – pokręcił głową.
- I co.. Żyje? Umarł? – dopytywał.
- Pan sobie kpi? To są wyszkoleni ludzie wiedzą co mają robić w chwili zagrożenia. Nie ma szans na przeżycie, a to wszystko przez Pana. – warknął z wyrzutem.
- Jaka ulga. Chcę temu człowiekowi podziękować. – powiedział, a funkcjonariusz spojrzał na niego ze zbaraniałą miną.
- Słucham? – zapytał z niedowierzaniem.
 - Chcę mu podziękować za zabicie tego sukinsyna. Nawet Pan nie wie co ja przez niego przeszedłem. Jestem cholernie wdzięczny temu kto go zabił. Ale to potem. Teraz muszę jechać do szpitala z Siwonem. – w ostatniej chwili udało mu się dostać do karetki nim ta odjechała. To nareszcie koniec. Mogli odetchnąć z ulgą.
_________________________________________________________________

EDIT: COŚ MI SIĘ OSTATNIO DZIEJE Z KOMENTARZAMI. NIE DODAJE ICH, ALBO ZNIKAJĄ PO CHWILI. PROSZĘ KOPIOWAĆ KOMENTARZE PRZED WRZUCENIEM I SPRAWDZIĆ CZY DODAŁO, JEŚLI NIE TO SPRÓBOWAĆ JESZCZE RAZ ^^ PRZEPRASZAM ZA KŁOPOTY.

niedziela, 19 stycznia 2014

Koszmarna niespodzianka ( Part 38/44 )

Przepraszam, że musieliście tyle czekać, lecz nie miałam jak pisać. Rozpis rozdziałów całkowicie mnie zawiódł i nie miałam jak się na niego dostać. Dopiero dziś udało mi się go naprawić i od razu złapałam się za pisanie. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. 
Następną notkę postaram się dodać za kilka dni. Miłego czytania i jeszcze raz wszystkich przepraszam. 

EDIT: COŚ MI SIĘ OSTATNIO DZIEJE Z KOMENTARZAMI. NIE DODAJE ICH, ALBO ZNIKAJĄ PO CHWILI. PROSZĘ KOPIOWAĆ KOMENTARZE PRZED WRZUCENIEM I SPRAWDZIĆ CZY DODAŁO, JEŚLI NIE TO SPRÓBOWAĆ JESZCZE RAZ ^^ PRZEPRASZAM ZA KŁOPOTY.
_________________________________________________________________________________


Hee biegł ile sił w nogach. Był osłabiony, ale się nie poddawał. Miał świadomość, że od tego czy zdoła uciec zależy życie nie tylko jego, ale i Siwona. To dodawało mu siły. Cały czas słyszał za sobą krzyki Hangenga karzącego mu wracać. Słyszał też strzały niedaleko siebie. Chcąc ich uniknąć zaczął biegać slalomem. Nie patrzył pod nogi. Ważne było to co jest przed nim. Dopóki nie przywali w drzewo będzie dobrze. Z taką taktyką niestety szybko zahaczył o wystający korzeń. Wywrócił się obijając boleśnie. Rozciął też sobie nogę oraz prawą dłoń, ale nawet nie zwrócił na to uwagi. Szybko się pozbierał i ruszył dalej. Czuł jak gałęzie biją go po twarzy. Nie przejmował się nimi. Ważna była w tym momencie ucieczka.
Po jakimś czasie zaczął opadać z sił. Płuca już go paliły żywym ogniem, nogi bolały. Na domiar wszystkiego zaczął odczuwać skutki upadku. Sapiąc ciężko obejrzał się za siebie czy jeszcze jest goniony i w tym momencie stracił grunt pod stopami. Zaczął się staczać z wysokiego wzniesienia. Nic już nie czuł. Odpłynął.
Hangeng zrezygnował z gonitwy już po chwili. Był lekko wstawiony. Widział podwójnie. Wiedział, że nie dogoni Heechula. Postanowił wrócić do Siwona. Gdy wkroczył do starego budynku Siwon był wpółprzytomny. Charczał strasznie plując krwią. Chińczyk uśmiechnął się na ten widok.
- Heechul uciekł. Zostawił cię. Tyle właśnie dla niego znaczysz. Zobaczył okazję i zwiał. – mówił kucając nad Siwonem.
- Wróci. – wysapał próbując się podciągnąć. Udałoby mu się gdyby Hangeng go nie popchnął. W rezultacie leżał na plecach.
- Nie wróci. Zdołałem go trafić jak uciekał. Kwestią czasu jest jego śmierć. Twoja zresztą też. Przykro mi, że będę musiał zabić przyjaciela z dzieciństwa. Było ci zostać księdzem jak marzyłeś kiedyś, a nie zakochiwać się w Księżniczce.  – powiedział po czym wstał i oddał jeden strzał przerywający ciężki oddech Wielebnego.
Hee obudził się strasznie obolały. Bolało go kolano, dłoń, bark płuca, ale chyba najbardziej głowa. Musiał porządnie się w nią uderzyć. Rozchylił powieki widząc przed sobą, a może raczej nad sobą sporo gałęzi. Poleżał chwile w bezruchu układając sobie wszystko po czym wyczołgał się spod ogromnego krzaku. Stanął nad nim i przyjrzał się dokładnie. Dziękował wszystkiemu co sprawiło, że gałęzi było tak dużo, że nie było widać co jest pod nimi. Możliwe, że to właśnie dzięki nim nie wpadł w ręce tego psychola. Jedyne o co się martwił to życie Siwona. Nie wiedział ile był nieprzytomny i nie wiedział też co dzieje się z Siwonem. 
- Nie trać czasu. – powiedział sam do siebie i ruszył w drogę szukając jakiejkolwiek żywej duszy. Maszerował strasznie długo. Nogi go bolały, w ustach miał pustynię, ale cały czas szedł. Niestety jak nikogo nie było tak nie ma. Po kilku godzinach wyczerpującej wędrówki w końcu na horyzoncie dostrzegł dom. Jeden jedyny dom oddalony od niego o sam nie wiedział ile. To jednak nie było ważne, bo narodziła się nadzieja na ratunek. Z nową energią ruszył przed siebie i po niedługim czasie stanął pod drzwiami. Zapukał do nich i czekał aż ktoś mu otworzy. Po chwili zapukał na nowo i jeszcze raz jednak odzewu nie było. Już tracił nadzieję kiedy usłyszał wolne kroi zbliżające się do drzwi. W następnej chwili te się uchyliły i stała przed nim kobieta w średnim wieku.
- Co ci jest?.. Pomóżcie mi! – krzyknęła od razu i dopadła słaniającego się na nogach Hee. Zaraz z pomocą przyszło jej dwóch młodych mężczyzn, którzy pomogli wejść mu do domu. Posadzili go na kanapie i podali szklankę wody. Nie minęła chwila, a szklanka była pusta.
- Co ci się stało?  W ogóle skąd się tu wziąłeś? – zaczęła pytać kobieta.
- Ja.. ja muszę go uratować. – wyszeptał Hee. – On tam został.. ja muszę.. muszę mu pomóc. Grozi mu niebezpieczeństwo.  – dodał cicho.
- Komu? Gdzie on jest? – padły kolejne pytania.
- Policja. Muszę iść.. iść na policję. – mówił nie zwracając uwagi na mieszkańców. – Muszę iść. Muszę go uratować. – łzy zaczęły mu spływać po policzkach.
- Nigdzie nie pójdziesz.. Nie w tym stanie . – Kobieta ściągnęła go z powrotem na kanapę.
- Muszę! – krzyknął nagle. – Jak nie ja to nikt mu nie pomoże. Muszę.. muszę iś… - zaczął odpływać.
- Halo.. Hej, obudź się słyszysz? – jeden z chłopaków zaczął próbować go obudzić. Hee jedynie na chwilę uchylił powieki by zaraz zapaść w kolejny sen.
- Połóżcie go i przynieście apteczkę. Niech ktoś też zadzwoni na policję. - usłyszał jeszcze tylko cichy głos kobiety nim nastała całkowita ciemność.