Ci którzy o blogu pamiętają ^^

środa, 31 października 2012

Nowy ( part 7/? )

Ten rozdział całkowicie mi nie wyszedł, no przynajmniej ja tak uważam a ocenę zostawiam Wam. Jest to taka niby niespodzianka na Halloween ;p .. No cóż nie przedłużam miłego czytania, mam nadzieję że nie zaśniecie xD Madzia >^,^<



 Donghae: 
Coś tu jest serio nie tak. Dlaczego nie mogę się ruszyć? Dlaczego Małpkowi właśnie zbiera się na płacz? On płacze? Spojrzałem na siebie bo tylko to byłem w stanie zrobić. Zamarłem. Po moim ciele przebiegały długie, cienkie, czerwone linie rozpoczynające się na otwartych ranach i powolutku pnących się w stronę klatki piersiowej. Byłem w szoku. Nie wiem ile czasu patrzyłem na swoje ciało z przerażeniem nie mogąc nawet kiwnąć palcem. Ocknąłem się z tego dziwnego transu dopiero gdy ktoś zaczął przenosić moje bezwładne ciało na jeżdżące łóżko.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - dobiegł mnie głos mamy
- Proszę się odsunąć.
            - Kochanie powiedz mi że On z tego wyjdzie - moja mama, cała roztrzęsiona patrzyła błagalnie na tatę
Nic więcej nie usłyszałem gdyż karetka właśnie została zamknięta.
Założono mi maskę wspomagającą oddychanie i karetka na sygnale, z piskiem opon ruszyła do przodu.
- Hallo, proszę nie zasy... - słyszałem przez mgłę nim powieki opadły mi na dobre.

Eunhyuk:
Gdybym wiedział że tak się to skończy to już wczoraj bym go na plecach zaniósł do szpitala. Serce mi się łamało widząc rodziców Hae w takim stanie.
- Chłopcze, zbieraj się jedziesz z nami. - powiedział stanowczo ojciec mojego kolegi
Zamknąłem dom i ruszyłem w stronę ruszającego auta. Całą drogę modliłem się aby przeżył. Gdy tylko auto zaparkowało wyskoczyłem z niego jak oparzony i nie czekając na jego rodziców popędziłem prosto do otwartych drzwi szpitala.
- W czym mogę Panu pomóc? - zapytała recepcjonistka
- Prze-przed chwilą przywieźli to mojego przyjaciela. Gdzie go znajdę - wydyszałem gotów do kolejnego biegu
- Jak się nazywa?
- Lee Donghae. Proszę się pospieszyć to ważne. - pospieszałem biedną kobietę
- Przykro mi ale Pański przyjaciel dotarł do nas w stanie krytycznym. Więcej informacji udzieli lekarz. Przekaże to jedynie rodzinie.
- Jego rodzice będą to za moment. Już są - powiedziałem patrząc w stronę wchodzących rodziców mojego kolegi.
- Co jest mojemu dziecku - powiedziała cała roztrzęsiona mama Hae
- Proszę iść do doktora który zajmuje się Pani synem. On wszystko Państwu powie - kobieta pokierowała nas w odpowiednim kierunku i wróciła do swoich obowiązków. 


Rodzice Rybki weszli do środka, ja jako że nie jestem rodziną, a tylko bliskim kolegą musiałem zostać na korytarzu i czekać na wieści rodziców Donghae.
Oby nic mu nie było. To na pewno nic poważnego. Moje myśli coraz bardziej mi się nie podobają. Przecież nic mu nie będzie, nawet nie wiem co mu tak naprawdę jest. Widziałem tylko te kilka długich kresek biegnących od ran otwartych na jego ciele.


Nie mam pojęcia ile czasu tak siedziałem. Patrzyłem tępo w drzwi gabinetu lekarskiego nie reagując na osoby obok mnie. Z tego dziwnego transu wyrwały mnie dopiero otwierające się drzwi. Poderwałem się na równe nogi i podeszłem do wychodzących rodziców chłopaka. Jego mama była cała zapłakana, natomiast ojciec jak na mężczyznę przystało powstrzymał swoje emocje i obejmował żonę dodając jej tym samym otuchy. Lekarz wyszedł za nimi i gestem dłoni wskazał mi wejście. Weszłem nie wiedząc o co może mu chodzić.
- Proszę usiąść – powiedział wskazując na jeden z foteli przy biurku samemu siadając po jego drugiej stronie – Rodzice Donghae powiedzieli mi że niedawno zostaliście pobici, czy to prawda? – spytał podpierając głowę na nadgarstku
            - Tak, ale czy to ma coś wspólnego z jego pobytem tutaj?
            - Owszem, tobie zapewne nic nie jest, jednak siniaki z poprzedniego pobicia powinny się zagoić, a u twojego kolegi wyglądają na świeżutkie. Rodzice Donghae nic o tym nie wiedzą, masz mi coś do powiedzenia chłopcze? – patrzył po mnie wyczekująco
            - To znaczy wiem, ale… - powiedzieć mu?
            - Posłuchaj, twój Olega jest w poważnym stanie, powiedz mi wszystko co wiesz.
Opowiedziałem lekarzowi co wydarzyło się wczoraj po tym gdy Donghae przyszedł do mnie w… tym stanie. Nie pomijałem żadnego szczegółu, nie mogłem skoro jest z nim źle. Lekarz w tym czasie słuchał spokojnie mojej opowieści i od czasu do czasu notował coś w jakichś dokumentach.
            - I tylko dlatego go pobili? – spytał w końcu zszokowany
            - Tak, wcześniej również oni nas posiniaczyli, to znaczy ja stanąłem w jego obronie i przez to ja też oberwałem, ale to nie ważne.
            - Dlaczego nikomu tego nie zgłosiliście? A szczerze nieważne, zrobimy tak, zadzwonię po funkcjonariuszy policji i gdy tu przyjadą złożysz zeznania związane z pobiciem. Zrozumiałeś? – powiedział lekarz stanowczym głosem, a ja nie mając już kompletnie siły się sprzeczać po prostu przytaknąłem
            - A co z Donghae, wyjdzie z tego? – zapytałem z nadzieją patrząc na lekarza
            - Jego stan jest poważny. Wdało się złośliwe zakażenie i nic nie wiadomo. Oczywiście to nie twoja wina – dodał szybko widząc że już otwieram usta. – Jak najbardziej dobrze opatrzyłeś jego rany, jednak trochę za późno to nastąpiło. Zakażenie jak sam widziałeś jest bardzo rozległe i ma kilka początków co tylko wszystko utrudnia. Chłopak jest bardzo osłabiony, a na domiar wszystkiego nie mogliśmy dłużej czekać i musieliśmy rozpocząć oczyszczanie krwi natychmiastowo co dodatkowo go męczy. Najbliższy tydzień pokarze czy pacjent przeżyje. – powiedział z grobową miną, a ja jak małe dziecko rozpłakałem się
            - C…czy mogę go zobaczyć i przy nim posiedzieć – jąkałem się
            - To jest wykluczone, w obecnym czasie nawet najbliżsi nie mają do niego dojścia. Zobaczyć go możesz jedynie przez szybę, przykro mi.
Wyszedłem stamtąd w stanie podobnym co mama Donghae słysząc z plecami ciche pomruki doktora. To było coś w stylu „dziwne ... jak na … kolegę” cóż poradzę że jestem roztrzęsiony i nie wszystko do mnie dociera? Udałem się przy pomocy pielęgniarki do miejsca z którego mogę oglądać Donghae i po raz kolejny tego dnia doznałem szoku. Leżał w białej sali nieprzytomny, a naokoło niego były jakieś monitorki oraz maszyna która z jednej strony nieustająco pobierała jego krew, a drugiej wprowadzała ją z powrotem. Tego było już za wiele, osunąłem się na podłogę i wybuchnąłem przeraźliwym szlochem przestając już całkowicie zwracać uwagę na moje otoczenie.

3 komentarze:

  1. ale wyszedł Ci dołujący rozdział xD weeeź coś zrób żeby Hae był zdrowy jak ryba nooo! ale widze, że coś już powoli się święci między Hyukiem a Donghae ^^ Oby tak dalej !! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe .. tak ma być, a co do szykujących się wydarzeń to masz rację, jednak wraz z nimi zbliża się koniec opowiadania także będę musiała pomyśleć nad nowym powoli.

      Usuń
  2. mam nadzieję, że on przeżyje? Bardzo bym się zasmuciła gdyby nie przeżył. Czekam na kolejną notkę

    OdpowiedzUsuń