Jako, że dziś dzień dziecka to mam dla Was shota xD
Niestety nie jest to żaden z zamówionych, ale tamte już się piszą.
Mam nadzieję, że się spodoba :3
Miłego czytania >^.^<
Specjalnie dla Hae planowałem ten dzień od
dłuższego czasu. Chciałem mu wtedy powiedzieć co do niego czuję, ale szczerze
powiedziawszy nadal bałem się odpowiedzi. Ja rozumiem, że do odważnych świat
należy i te duperele, ale no kurcze czy tak trudno zrozumieć moją sytuację?
Przecież przyjaźnimy się tak długo, jesteśmy w jednym zespole, tworzymy
najsłodszy parring Korei, występujemy w duecie i zbieramy przeróżne nagrody.
Spędzamy ze sobą sporo czasu, a ja się w nim zakochałem i boję się odrzucenia. Nie
wiem czy to wyznanie nie zepsuje tego co zbudowaliśmy na przyjaźni. Nie wiem
czy mogę mu powiedzieć. Bo co jak faktycznie się oburzy, albo co gorsza
przestraszy i ucieknie, a potem nie będzie chciał już mnie widywać, obdarzać
tym cudownym uśmiechem i po prostu być obok mnie? Co wtedy zrobię?
Z takimi właśnie myślami kierowałem się do
naszego wspólnego pokoju. Specjalnie wstałem wcześniej chcąc sprawdzić czy
wszystko na pewno dopięte jest na ostatni guzik. Stojąc już przed drzwiami
wziąłem głęboki wdech i nacisnąłem na klamkę. Uchyliłem drzwi po czym
wślizgnąłem się do pokoju i podszedłem do jego łóżka. Właściwie to mojego, bo
nie raz się zdarza, że Hae przychodzi do mnie w nocy i śpimy razem.
- Hae wstawaj. – powiedziałem siadając na
materacu i gładząc go po policzku. On jedynie mruknął coś nadstawiając się do
mojej dłoni i spał dalej. Uśmiechnąłem się na to jedynie i ponowiłem próbę. –
Rybko… wstawaj mam dla ciebie niespodziankę. – szepnąłem mu do ucha
przyglądając się jednocześnie jak jego powieki rozwierają się aby pokazać
światu teraz świecące się z ciekawości, zaspane oczka. Podniósł się do siadu i
przeciągnął.
- Co to za niespodzianka Hyung? – spytał obracając
głowę w moją stronę by móc na mnie patrzeć.
- Jak się nie ubierzesz to się nie dowiesz. –
odparłem mierzwiąc mu ciemne, będące w nieładzie włosy. Wstając zauważyłem jak
wywija usta w podkówkę w geście niezadowolenia mimo wszystko wstając i
podchodząc do szafy.
- Jest zimno, czy ciepło? – spytał.
-
Ciepło. – powiedziałem ścieląc łóżko. Kiedy kończyłem drzwi za Hae akurat się
zamknęły, a ja opadłem na materac. No to postanowione. Powiem mu. Mam nadzieję,
że będzie dobrze. A jak nie to… to będę błagać, o to żeby był przy mnie chociaż
jako przyjaciel. Nie stracę go. Nie mogę.
Wstałem i z westchnieniem zabrałem się za
ponowne ścielenie. Potem usiadłem na podłodze i po prostu siedziałem czekając na
Hae.
- Wróciłem. Możemy jechać. – powiedział
otwierając drzwi. Od razu się podniosłem i chowając telefon do kieszeni
podszedłem do niego.
- To idziemy. – powiedziałem z uśmiechem i
zamknąłem drzwi pokoju. Kiedy przechodziliśmy przez salon Heechul
spojrzał na mnie pytająco, a ja kiwnąłem głową na potwierdzenie jego domysłów.
On wiedział co czuję do Hae. Wiedział to jeszcze przede mną.
- Gdzie idziecie? – podbiegł do nas Kyu. Jak
zawsze musi wszystko wiedzieć.
- Ciebie to nie interesuje, bo i tak z nimi
nie pójdziesz. – uratował nas Siwon.
- Niby czemu? – zapytał obrażony.
- Zapomniałeś? Obiecałeś obejrzeć ze mną film
o papieżu. – Wielebny uśmiechnął się diabelsko.
- Nie obiecywałem, kłamiesz! – krzyknął najmłodszy
ze zgrozą.
- Już zapomniałeś? To było wtedy jak się
upiłeś. Powiedziałeś, że obejrzysz ze mną jak obiecam, że ochronię cię przed
Heechulem, za to że mhffyhrff... – nie skończył, ponieważ Kyu zatkał mu usta dłonią i z
cierpiętniczą miną powlókł za nim.
- Biedny Kyu. – powiedział Hae patrząc za
odchodzącymi.
- Nie taki biedny. Gdybyś wiedział co zrobił
to nie żałowałbyś go. – odparłem otwierając drzwi. Wyszliśmy i windą
zjechaliśmy na parking.
- To gdzie jedziemy? – spytał wsiadając do
mojego auta.
- Mówiłem zobaczysz.
- Ale jesteś.. Ja bym ci powiedział. – burknął
smutno. Tym razem nie dam się złamać przez tą słodką minkę. Zbyt dużo od tego
zależy. Tak więc bez słowa odpaliłem silnik i ruszyliśmy. Jechaliśmy w ciszy
przez miasto. Po jakimś czasie dojechaliśmy na miejsce. Było to przy rzece Han.
Zaparkowałem samochód i wyszliśmy.
- Poczekaj. – powiedziałem kiedy chciał iść.
Wyciągnąłem z bagażnika kosz piknikowy i ruszyłem za nim. Ulokowaliśmy się w
miejscu, gdzie nie było ludzi. Rozłożyłem koc i wyjąłem wszystko co w nim było.
- Wow sam to zrobiłeś? – spytał Hae siadając
na kocu.
- Z małą pomocą Wooka. Ale to nie ważne.
Jedzmy, bo to dopiero początek. – powiedziałem z uśmiechem. Hae jedynie kiwnął
głową i złapał za pałeczki. Jedząc przyglądałem się jak słodko oblizuje usta
przy jedzeniu, albo mruczy. Gdyby ktoś mi teraz powiedział, że jego zachowanie
nie jest słodkie i rozczulające to chyba bym tą osobę wyśmiał.
- Już nie mogę. – poskarżył się głaszcząc po
brzuchu.
- Skoro tak to dobrze. – powiedziałem zaczynając
sprzątać. Sam też byłem pełny, a jedzenia zostało. Popakowałem wszystko do
koszyka i położyłem się na kocu.
- Nie idziemy? – zapytał zdziwiony.
- Nie, a dlaczego mielibyśmy? – odpowiedziałem
pytaniem na pytanie.
- No bo mówiłeś, że to dopiero początek
niespodzianki. – powiedział, a ja się roześmiałem.
- Mamy jeszcze chwilkę czasu także możemy
poleżeć. – poklepałem miejsce obok siebie, a Hae położył się i westchnął.
- Co będziemy robić? – dopytywał.
- Jak ci powiem to nie będzie niespodzianki.
Leż przez chwilę.
Więcej się nie odezwaliśmy pozwalając sobie
odpocząć po posiłku. W tym czasie zastanawiałem się czy mówienie Hae jest czymś
dobrym. Kiedy jednak na niego spojrzałem wszystkie wątpliwości zniknęły.
- Hae… - zacząłem. – Musimy już iść.
- Dobrze. – powiedział podnosząc się i
pomagając mi wstać. Złożyliśmy koc i wróciliśmy do auta. Puściłem cichutko
radio i ruszyliśmy. Podróż nie trwał długo. W centrum miasta postawiono ogromne
wesołe miasteczko. Kiedy Hae je zobaczył był w niebo wzięty. Od zawsze
uwielbiał takie zabawy.
- To jak… Idziemy? – spytałem parkując.
- Naprawdę? Super! – krzyknął uradowany i
niemal wyskoczył z auta gdy tylko się zatrzymałem. Zaśmiałem się tylko na to i
po chwili dołączyłem do niego. Kupiłem nam bilety i ruszyliśmy.
- To gdzie najpierw? – spytałem rozglądając
się dookoła.
- Tam! – wskazał na wielką kolejkę górską,
która pędziła jak szalona po torach. Nie byłem do końca przekonany, ale czego
się nie robi dla jego uśmiechu. Ruszyliśmy w stronę urządzenia, poczekaliśmy aż
skończy się obecna kolejka, zapłaciłem za nas i już po chwili siedzieliśmy. Ja osobiście chciałem usiąść gdzieś w środku, ale Hae
uznał, że w miejscu, w którym obecnie się znajdujemy będą największe wrażenia.
Tak więc wyszło na jego i właśnie zapinałem pasy siedząc na samym przedzie.
- Rusza. – uśmiechnął się szeroko kiedy
delikatnie nami szarpnęło. Chwilę później jechaliśmy w pionie pod górkę jeśli
tak można nazwać wjeżdżanie po słupie torów wysokości co najmniej dwudziestu
metrów. Przyglądałem się temu ze zgrozą kiedy Hae śmiał się radośnie
rozglądając dookoła. Kiedy wjechaliśmy na szczyt było jeszcze gorzej.
Zaczęliśmy z ogromną prędkością zjeżdżać na dół robiąc wielkie koła. Myślałem,
a raczej byłem prawie pewny, że tego nie przeżyjemy, a żołądek zgubię jeszcze
po drodze przed śmiercią. Hae za to piszczał radośnie machając rękoma zupełnie
jak dziecko. W tym momencie zacząłem go podziwiać. Ja nie odważyłem się nawet
puścić barierki trzymając ją tak mocno, że aż pobielały mi knykcie, a dłonie
tak się spociły, że ślizgały po całej jej długości. Kiedy już myślałem, że
więcej nie zniosę kolejka zaczęła zwalniać i po chwili całkowicie się
zatrzymała. Odetchnąłem wtedy głęboko i zacząłem rozpinać pasy.
- To było super. Widziałem ludzi do góry
nogami i jeszcze jechałem tak szybko jak nigdy. – ekscytował się Hae kiedy ja
walczyłem z własnym żołądkiem o jedzenie z pikniku. Na szczęście wygrałem tę
walkę i mogłem w miarę normalnie funkcjonować.
- Cieszę się, że ci się podobało. To gdzie
teraz? – spytałem jednak Hae już przy mnie nie było. Stał przy budce z watą
cukrową.
- Poproszę dwie. – powiedziałem podchodząc do
sprzedawcy.
- Duże, małe? – zapytał.
- Duże, wieeelkie. – powiedział Rybek i
wymachując rękoma zaczął pokazywać jak duże mają być słodkości. Ja jedynie przyglądałem
się ze zgrozą całemu pokazowi. Sprzedawca jedynie pokiwał głową i zaczął kręcić
watę na jakieś podejrzanie duże, wyciągnięte patyki.
- Proszę. – podał pierwszą watę Hae, a mi aż
się cofnęło. To było… Ogromne! Jak on może zjeść tyle słodkiego po tej
kolejce?! Po chwili w moje ręce trafiła druga, podobnej wielkości wata.
Zapłaciłem za… To i poszliśmy na ławkę.
- Ja tego nie zjem. – powiedziałem stanowczo. –
Nie dam rady. – dodałem.
- Ja ci pomogę Hyung. Spokojnie. – odparł Hae
z uśmiechem. Spojrzałem na jego watę, której już w połowie nie było i aż rozszerzyłem
oczy w zdziwieniu.
- Chodźmy tam! – krzyczał jak szalony gdy
tylko pozbyliśmy się słodkości.
- Gdzie? – spytałem pełen obaw.
- Tam. – wskazał na diabelski młyn. Niepewnie
ruszyłem w jego kierunku kiedy Hae radośnie podskakiwał. W trakcie ‘zabawy’
powstrzymywałem wymioty, a Rybek szalał zaśmiewając się. Poszliśmy jeszcze na
kilka innych już spokojniejszych kolejek za co byłem mu ogromnie wdzięczny.
- Głowa mnie boli. – powiedział nagle, a
uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Chodźmy stąd. – powiedziałem i poprowadziłem
nas do wyjścia. Poszliśmy do auta, gdzie przypomniałem sobie o najważniejszym.
- Jedziemy. – powiedziałem ruszając. Podjechaliśmy
pod budynek wyglądający jak kamienica. – Poczekaj tu. – powiedziałem wychodząc.
Po chwili wróciłem ze średniej wielkości pudełkiem w dłoniach. Włożyłem je do
bagażnika i na powrót zasiadłem za kierownicą jadąc do parku niedaleko.
- Idziemy się przejść? – spytał Hae, a ja z
uśmiechem kiwnąłem głową.
Spacerowaliśmy spokojnie nie przejmując się
nikim i niczym. Ptaki śpiewały, drzewa szumiały i było idealnie.
- Dziękuję za dzisiaj. – powiedział nagle Hae
przystając.
- To jeszcze nie wszystko. – odparłem miękko.
W środku cały się trzęsłem wiedząc jaki moment nadchodzi. – Mam dla ciebie
prezent na dzień dziecka. – dodałem.
- Czy ja ci wyglądam na małe dziecko? – zapytał Hae
nadymając policzki w geście oburzenia. Wyglądał w tym momencie słodko i
niewinnie.
- Masz rację. Co więc mam z nim zrobić? –
podrapałem się po głowie. Wyraz jego twarzy momentalnie się zmienił.
- Przecież możesz mi go po prostu dać.
- Nie może być dla ciebie. Przecież nie jesteś
już dzieckiem. – odparłem spokojnie uśmiechając się delikatnie.
- Zmieniłem zdanie. Jestem dzieckiem i chcę
mój prezent skoro to moje święto. – zażądał tupiąc nogą.
- Jesteś pewien swojej decyzji? – spytałem
rozbawiony.
- Jak nigdy. – powiedział pewnie.
- Dobrze. Więc usiądź tu, a ja za chwilkę
wrócę. – wskazałem na ławeczkę za nim. Zrobił jak chciałem. Zmierzwiłem mu
jeszcze włosy po czym ruszyłem w stronę parkingu, na którym zostawiłem auto.
Będąc już na miejscu otworzyłem bagażnik i nim wyjąłem pudełko sprawdziłem stan
zawartości. Z uśmiechem wróciłem do tego głuptasa, który spoglądał wielkimi
błyszczącymi się oczyma na pakunek w moich rękach.
- Daj mi. – wyciągnął dłonie robiąc proszący
wyraz twarzy.
- Proszę. – podałem mu pudełko przyglądając
się jego twarzy. Otworzył je i aż krzyknął z radości.
- Jaki on słodki. Taki uroczy. Jest mój? –
mówił nie odrywając wzroku od białego szczeniaczka, którego obecnie trzymał w
rękach.
- Tak jest twój. – powiedziałem siadając obok
niego. Ostrożnie włożył pieska powrotem do pudełka i położył je obok siebie.
- Dziękuję. – powiedział przytulając się do
mnie i składając pocałunek na moim policzku. W tym momencie osłupiałem.
- N..nie ma za co. – odpowiedziałem kiedy
udało mi się otrząsnąć. Tego się po prostu nie spodziewałem. – Jak go nazwiesz?
- Myślę, że Yuuki. – odparł spoglądając w
stronę pieska. Ten merdał ogonkiem i przyglądał się nam słodko wystawiając
języczek. To ten moment. Odetchnąłem głęboko.
- Hae jest jeszcze coś co… chcę ci powiedzieć.
– powiedziałem cicho. – Ja… ja cię lubię. – wyrzuciłem z siebie.
- Wiem głuptasie, ja ciebie też. – powiedział rozbawiony.
- Naprawdę? – spytałem niedowierzając.
- No tak, przecież jesteś moim przyjacielem. -
uśmiechnął się.
- Źle się wyraziłem… Ja… Ja cię kocham. –
szepnąłem spuszczając głowę.
- Gdybyś tego nie powiedział nie zrobiłbym
tego… - powiedział i pocałował mnie rozpoczynając nowy etap naszej znajomości.