Strony

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rocznicowo >^.^< ( One-Shot )

Bardzo dziękuję za gratulację i przepraszam, ze tak późno wstawiam drugiego shota. Cieszę się, że przybyła nowa czytelniczka i mam nadzieję, że będziesz się udzielać. Każdy komentarz wywołał uśmiech na mojej twarzy także rocznica mi się udała. Mam nadzieję, że ten shot również wam się spodoba. Zakończenie sami możecie sobie dopowiedzieć. Jak kto woli. 
Miłego czytania i jeszcze raz dziękuję i przepraszam <kłania się> >^.^< 
_______________________________________________________________________________

Ostatnie wyznanie
- Szybko.. nie mamy czasu. - wołałem do Kangina biegnąc przez jakiś opuszczony blok. Uciskaliśmy właśnie przed jednym z bandziorów pracujących dla szefa największej spółki szmuglującej dragi w Korei. Przeszkadzamy im od kilku miesięcy, ale dopiero teraz nas wywęszyli, gdy zablokowaliśmy jedną z większych dostaw.
- Kangin tu. - szepnąłem i pociągnąłem go w bok. Byliśmy już na ostatnim piętrze i właśnie wciągnąłem nas do miniaturowej kuchni. Tak wiem marny wybór, ale bezpieczny.
- Jesteś cały? - spytał mnie ponieważ wywaliłem się raz, ale porządnie po drodze. Kiwnąłem tylko głową słysząc ciężkie buty coraz wyraźniej i pokazałem, aby był cicho. Ukryliśmy się w rogach pokoju od strony drzwi. Może i to głupi pomysł, ale najpierw zacznie sprawdzać pomieszczenia najbardziej oddalone od schodów. Gdy przeleciał dosłownie przy nas opuściłem kąt i wyjrzałem ostrożnie z pomieszczenia. Było czysto więc machnąłem na przyjaciela. Ten widząc to ruszył za mną. Powoli wycofywaliśmy się do schodów i gdy ja już tam byłem, a Kangin wchodził usłyszeliśmy strzał. W jednym momencie Kangin upadł na ziemię tak niefortunnie, że przez jedną z dziur w podłodze zleciał piętro niżej. Co najgorsze nie mogłem sprawdzić, czy żyje, oberwał i czy jest przytomny.
- Teraz gnojowi nie podaruję. - pomyślałem. Z początku chcieliśmy zwiać bez rozlewu krwi, ale nie po tym. Słysząc, że tu idzie postanowiłem się zaczaić i wtedy zaatakować. Gdy wychodził wystawiłem rękę na wysokości jego szyi, a ten buc nawet jej nie zauważył. Tym sposobem powaliłem go na ziemię pozbywając się broni, która wypadła mu z rąk i potoczyła się w bok. Szybko usiadłem mu na biodrach i zacząłem okładać pięściami. przez chwilę był zdezorientowany, lecz po chwili zaczęła się szamotanina. Oberwałem kilka razy, ale jakimś cudem wygrałem. Gdy doprowadziłem go do nieprzytomności postanowiłem sprawdzić co z Kanginem. Zbiegłem w tym celu piętro niżej i odetchnąłem nie widząc ran postrzałowych. Niestety mój towarzysz był nieprzytomny. Zacząłem nim szturchać aby się obudził. Udało mi się po dłuższej chwili.
- Musimy się nim zająć, chodź. - powiedziałem i ruszyłem do góry. Tam związaliśmy go porządnie i wrzuciliśmy do jednego z pomieszczeń.
- Ktoś na pewno po niego przyjdzie. Co robimy? - spytałem patrząc uważnie na towarzysza.
- Zostajemy. Teraz im nie popuszczę. - powiedział stanowczo. Tak myślałem, że nie odejdzie. Będzie ciekawie.
Nie myliłem się. Nie minęła godzina, a pod blok zajechało czarne auto z którego wysiadła kobieta w skórze. Czemu akurat kobieta?
- Jak ja będę z nią walczyć? Nie uderzę kobiety. - stęknąłem wnerwiony.
- Pomyśl, że to facet wyglądający jak kobieta. Ja tak zawsze robię. - wzruszył ramionami i zaczął szukać swoich sztyletów. Coś nie byłem do tego przekonany. Dokładnie słyszałem każdy jej krok. Miała na sobie glany więc nie będzie miło jak oberwę. Przełknąłem głośno ślinę i ustawiłem się na swojej pozycji. W końcu dostała się na ostatnie piętro, a gdy tylko mnie dostrzegła od razu ruszyła w mym kierunku. Zaczęliśmy się szamotać przez co upadliśmy. Niestety to ja byłem pod nią. Sprawnie mnie unieruchomiła i sięgnęła po nóż do nogawki. Przed moimi oczami zaczęło latać błyszczące ostrze raz po raz nacinające mi policzki. Byłem przerażony. Co to za kobieta? Szykowała się właśnie do ostatniego pchnięcia wycelowanego w moją klatkę piersiową gdy za nią pojawił się Kangin z wielkim kamiennym klockiem i uderzył ją w głowę od boku. Pod siłą uderzenia poleciała w bok na moje szczęście nie upuszczając noża. Nie wiem, czy żyła czy już nie, ale nawet się nad tym nie zastanawiałem. Podniosłem się szybko i wyszedłem z tego pomieszczenia. Kangin zaraz do mnie dołączył.
- Nie żyje. - powiedział. Nie dziwię się, z jego siłą i wielkością kamienia to nie ma co się dziwić.
- Wynośmy się stąd. - powiedziałem, a on mi przytaknął. Już mieliśmy wychodzić, gdy usłyszeliśmy kolejne auto podjeżdżające pod blok.
- Serio? - spytałem wnerwiony. - Musiał fatygować się osobiście z obstawą? - dodałem widząc, że z jednego z dwóch aut wychodzi szef. Z drugiego wysiadło kilku uzbrojonych facetów. Pociągnąłem Kangina za rękę do najmniejszego i najciemniejszego pomieszczenia. Teraz to zacząłem panikować. Spojrzałem do góry i mnie olśniło. Klapa, mało widoczna, ale klapa.
- Pomóż mi. - powiedziałem próbując ją przesunąć. Razem po chwili nam się udało. Najpierw wszedł Kangin, a potem pomógł mnie. Zasunęliśmy klapę i postawiliśmy na niej jakąś ciężką szafę, która stała w rogu. Usadowiliśmy się w jednym z zakurzonych rogów i nasłuchiwaliśmy.
- Szefie, oni nie żyją! - dało się słyszeć po jakimś czasie. Zabiłem go? O Boże zabiłem go.
- Macie ich dorwać, bo inaczej chuje wam poucinam! - wydarł się szef. Chyba się wnerwił.
- Teukki. - zaczął szeptem Kangin. - Nie wiem, czy uda nam się wyjść z tego cało, ale jeśli nie, to wiedz, że cię kocham i cieszę się, że możemy umrzeć razem. - przytulił mnie.
- Tu coś jest chłopaki!! Jakaś klapa!

5 komentarzy:

  1. Jak już wpsominałam.. Boski jest *.* Takiego shota jeszcze nie czytałam szczerze mówiąc xD Mądra ja... powtarzałam sobie, że mam to napisać w komentarzu, a nadzwyczajniej w świecie o tym zapomniałam -.- Gratulację z okazji rocznicy <3 Obyś miała taką jeszcze niejedną :)
    Za zakończenie mam ochotę cię uduścić xD W takim momencie?! Jak tak można :C
    Nie zmienia to faktu, że cały one shot jest genialny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. . . . Szkoda, że nie dokończyłaś. . . Ale i tak opo świetne~ Bardzo mnie zaciekawiło i czytałam je w rekordowym tempie~ Mam nadzieję, że szybko pojawią się nowe notki. . .
    Weny życzę~

    OdpowiedzUsuń
  3. Leeteuk <3 Kocham tą istotę i ciesze,że to one shot z jego udziałem :) I to nie byle jaki one shot,bo jest po prostu świetny ^^ Szkoda, że skończyłaś w takim momencie, ale przynajmniej każdy po swojemu dokończy tą historię :D Pozdrawiam i powodzenia w pisaniu na kolejny rok i jeszcze dłużej <3
    M..

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny oneshot, ale rzeczywiscie, szkoda ze nie ma koncowki. Mimo to, wyobraznia zadzialala i sama ja sobie wyobrazilam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    tekst bardzo mi się podobał z takim dreszczykiem, co klapa ledwo widoczna a ci ją od razu zauważyli....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń