Strony

niedziela, 1 czerwca 2014

Do odważnych świat należy... ( One-shot )

Jako, że dziś dzień dziecka to mam dla Was shota xD 
Niestety nie jest to żaden z zamówionych, ale tamte już się piszą. 
Mam nadzieję, że się spodoba :3
Miłego czytania >^.^<


Specjalnie dla Hae planowałem ten dzień od dłuższego czasu. Chciałem mu wtedy powiedzieć co do niego czuję, ale szczerze powiedziawszy nadal bałem się odpowiedzi. Ja rozumiem, że do odważnych świat należy i te duperele, ale no kurcze czy tak trudno zrozumieć moją sytuację? Przecież przyjaźnimy się tak długo, jesteśmy w jednym zespole, tworzymy najsłodszy parring Korei, występujemy w duecie i zbieramy przeróżne nagrody. Spędzamy ze sobą sporo czasu, a ja się w nim zakochałem i boję się odrzucenia. Nie wiem czy to wyznanie nie zepsuje tego co zbudowaliśmy na przyjaźni. Nie wiem czy mogę mu powiedzieć. Bo co jak faktycznie się oburzy, albo co gorsza przestraszy i ucieknie, a potem nie będzie chciał już mnie widywać, obdarzać tym cudownym uśmiechem i po prostu być obok mnie? Co wtedy zrobię?
Z takimi właśnie myślami kierowałem się do naszego wspólnego pokoju. Specjalnie wstałem wcześniej chcąc sprawdzić czy wszystko na pewno dopięte jest na ostatni guzik. Stojąc już przed drzwiami wziąłem głęboki wdech i nacisnąłem na klamkę. Uchyliłem drzwi po czym wślizgnąłem się do pokoju i podszedłem do jego łóżka. Właściwie to mojego, bo nie raz się zdarza, że Hae przychodzi do mnie w nocy i śpimy razem.
- Hae wstawaj. – powiedziałem siadając na materacu i gładząc go po policzku. On jedynie mruknął coś nadstawiając się do mojej dłoni i spał dalej. Uśmiechnąłem się na to jedynie i ponowiłem próbę. – Rybko… wstawaj mam dla ciebie niespodziankę. – szepnąłem mu do ucha przyglądając się jednocześnie jak jego powieki rozwierają się aby pokazać światu teraz świecące się z ciekawości, zaspane oczka. Podniósł się do siadu i przeciągnął.
- Co to za niespodzianka Hyung? – spytał obracając głowę w moją stronę by móc na mnie patrzeć.
- Jak się nie ubierzesz to się nie dowiesz. – odparłem mierzwiąc mu ciemne, będące w nieładzie włosy. Wstając zauważyłem jak wywija usta w podkówkę w geście niezadowolenia mimo wszystko wstając i podchodząc do szafy.
- Jest zimno, czy ciepło? – spytał.
- Ciepło. – powiedziałem ścieląc łóżko. Kiedy kończyłem drzwi za Hae akurat się zamknęły, a ja opadłem na materac. No to postanowione. Powiem mu. Mam nadzieję, że będzie dobrze. A jak nie to… to będę błagać, o to żeby był przy mnie chociaż jako przyjaciel. Nie stracę go. Nie mogę.
Wstałem i z westchnieniem zabrałem się za ponowne ścielenie. Potem usiadłem na podłodze i po prostu siedziałem czekając na Hae.
- Wróciłem. Możemy jechać. – powiedział otwierając drzwi. Od razu się podniosłem i chowając telefon do kieszeni podszedłem do niego.
- To idziemy. – powiedziałem z uśmiechem i zamknąłem drzwi pokoju. Kiedy przechodziliśmy przez salon Heechul spojrzał na mnie pytająco, a ja kiwnąłem głową na potwierdzenie jego domysłów. On wiedział co czuję do Hae. Wiedział to jeszcze przede mną.
- Gdzie idziecie? – podbiegł do nas Kyu. Jak zawsze musi wszystko wiedzieć.
- Ciebie to nie interesuje, bo i tak z nimi nie pójdziesz. – uratował nas Siwon.
- Niby czemu? – zapytał obrażony.
- Zapomniałeś? Obiecałeś obejrzeć ze mną film o papieżu. – Wielebny uśmiechnął się diabelsko.
- Nie obiecywałem, kłamiesz! – krzyknął najmłodszy ze zgrozą.
- Już zapomniałeś? To było wtedy jak się upiłeś. Powiedziałeś, że obejrzysz ze mną jak obiecam, że ochronię cię przed Heechulem, za to że mhffyhrff... – nie skończył, ponieważ Kyu zatkał mu usta dłonią i z cierpiętniczą miną powlókł za nim.
- Biedny Kyu. – powiedział Hae patrząc za odchodzącymi.
- Nie taki biedny. Gdybyś wiedział co zrobił to nie żałowałbyś go. – odparłem otwierając drzwi. Wyszliśmy i windą zjechaliśmy na parking.
- To gdzie jedziemy? – spytał wsiadając do mojego auta.
- Mówiłem zobaczysz.
- Ale jesteś.. Ja bym ci powiedział. – burknął smutno. Tym razem nie dam się złamać przez tą słodką minkę. Zbyt dużo od tego zależy. Tak więc bez słowa odpaliłem silnik i ruszyliśmy. Jechaliśmy w ciszy przez miasto. Po jakimś czasie dojechaliśmy na miejsce. Było to przy rzece Han. Zaparkowałem samochód i wyszliśmy.
- Poczekaj. – powiedziałem kiedy chciał iść. Wyciągnąłem z bagażnika kosz piknikowy i ruszyłem za nim. Ulokowaliśmy się w miejscu, gdzie nie było ludzi. Rozłożyłem koc i wyjąłem wszystko co w nim było.
- Wow sam to zrobiłeś? – spytał Hae siadając na kocu.
- Z małą pomocą Wooka. Ale to nie ważne. Jedzmy, bo to dopiero początek. – powiedziałem z uśmiechem. Hae jedynie kiwnął głową i złapał za pałeczki. Jedząc przyglądałem się jak słodko oblizuje usta przy jedzeniu, albo mruczy. Gdyby ktoś mi teraz powiedział, że jego zachowanie nie jest słodkie i rozczulające to chyba bym tą osobę wyśmiał.
- Już nie mogę. – poskarżył się głaszcząc po brzuchu.
- Skoro tak to dobrze. – powiedziałem zaczynając sprzątać. Sam też byłem pełny, a jedzenia zostało. Popakowałem wszystko do koszyka i położyłem się na kocu.
- Nie idziemy? – zapytał zdziwiony.
- Nie, a dlaczego mielibyśmy? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- No bo mówiłeś, że to dopiero początek niespodzianki. – powiedział, a ja się roześmiałem.
- Mamy jeszcze chwilkę czasu także możemy poleżeć. – poklepałem miejsce obok siebie, a Hae położył się i westchnął.
- Co będziemy robić? – dopytywał.
- Jak ci powiem to nie będzie niespodzianki. Leż przez chwilę.
Więcej się nie odezwaliśmy pozwalając sobie odpocząć po posiłku. W tym czasie zastanawiałem się czy mówienie Hae jest czymś dobrym. Kiedy jednak na niego spojrzałem wszystkie wątpliwości zniknęły.
- Hae… - zacząłem. – Musimy już iść.
- Dobrze. – powiedział podnosząc się i pomagając mi wstać. Złożyliśmy koc i wróciliśmy do auta. Puściłem cichutko radio i ruszyliśmy. Podróż nie trwał długo. W centrum miasta postawiono ogromne wesołe miasteczko. Kiedy Hae je zobaczył był w niebo wzięty. Od zawsze uwielbiał takie zabawy.
- To jak… Idziemy? – spytałem parkując.
- Naprawdę? Super! – krzyknął uradowany i niemal wyskoczył z auta gdy tylko się zatrzymałem. Zaśmiałem się tylko na to i po chwili dołączyłem do niego. Kupiłem nam bilety i ruszyliśmy.
- To gdzie najpierw? – spytałem rozglądając się dookoła.
- Tam! – wskazał na wielką kolejkę górską, która pędziła jak szalona po torach. Nie byłem do końca przekonany, ale czego się nie robi dla jego uśmiechu. Ruszyliśmy w stronę urządzenia, poczekaliśmy aż skończy się obecna kolejka, zapłaciłem za nas i już po chwili siedzieliśmy. Ja osobiście chciałem usiąść gdzieś w środku, ale Hae uznał, że w miejscu, w którym obecnie się znajdujemy będą największe wrażenia. Tak więc wyszło na jego i właśnie zapinałem pasy siedząc na samym przedzie.
- Rusza. – uśmiechnął się szeroko kiedy delikatnie nami szarpnęło. Chwilę później jechaliśmy w pionie pod górkę jeśli tak można nazwać wjeżdżanie po słupie torów wysokości co najmniej dwudziestu metrów. Przyglądałem się temu ze zgrozą kiedy Hae śmiał się radośnie rozglądając dookoła. Kiedy wjechaliśmy na szczyt było jeszcze gorzej. Zaczęliśmy z ogromną prędkością zjeżdżać na dół robiąc wielkie koła. Myślałem, a raczej byłem prawie pewny, że tego nie przeżyjemy, a żołądek zgubię jeszcze po drodze przed śmiercią. Hae za to piszczał radośnie machając rękoma zupełnie jak dziecko. W tym momencie zacząłem go podziwiać. Ja nie odważyłem się nawet puścić barierki trzymając ją tak mocno, że aż pobielały mi knykcie, a dłonie tak się spociły, że ślizgały po całej jej długości. Kiedy już myślałem, że więcej nie zniosę kolejka zaczęła zwalniać i po chwili całkowicie się zatrzymała. Odetchnąłem wtedy głęboko i zacząłem rozpinać pasy.
- To było super. Widziałem ludzi do góry nogami i jeszcze jechałem tak szybko jak nigdy. – ekscytował się Hae kiedy ja walczyłem z własnym żołądkiem o jedzenie z pikniku. Na szczęście wygrałem tę walkę i mogłem w miarę normalnie funkcjonować.
- Cieszę się, że ci się podobało. To gdzie teraz? – spytałem jednak Hae już przy mnie nie było. Stał przy budce z watą cukrową.
- Poproszę dwie. – powiedziałem podchodząc do sprzedawcy.
- Duże, małe? – zapytał.
- Duże, wieeelkie. – powiedział Rybek i wymachując rękoma zaczął pokazywać jak duże mają być słodkości. Ja jedynie przyglądałem się ze zgrozą całemu pokazowi. Sprzedawca jedynie pokiwał głową i zaczął kręcić watę na jakieś podejrzanie duże, wyciągnięte patyki.
- Proszę. – podał pierwszą watę Hae, a mi aż się cofnęło. To było… Ogromne! Jak on może zjeść tyle słodkiego po tej kolejce?! Po chwili w moje ręce trafiła druga, podobnej wielkości wata. Zapłaciłem za… To i poszliśmy na ławkę.
- Ja tego nie zjem. – powiedziałem stanowczo. – Nie dam rady. – dodałem.
- Ja ci pomogę Hyung. Spokojnie. – odparł Hae z uśmiechem. Spojrzałem na jego watę, której już w połowie nie było i aż rozszerzyłem oczy w zdziwieniu.
- Chodźmy tam! – krzyczał jak szalony gdy tylko pozbyliśmy się słodkości.
- Gdzie? – spytałem pełen obaw.
- Tam. – wskazał na diabelski młyn. Niepewnie ruszyłem w jego kierunku kiedy Hae radośnie podskakiwał. W trakcie ‘zabawy’ powstrzymywałem wymioty, a Rybek szalał zaśmiewając się. Poszliśmy jeszcze na kilka innych już spokojniejszych kolejek za co byłem mu ogromnie wdzięczny.
- Głowa mnie boli. – powiedział nagle, a uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Chodźmy stąd. – powiedziałem i poprowadziłem nas do wyjścia. Poszliśmy do auta, gdzie przypomniałem sobie o najważniejszym.
- Jedziemy. – powiedziałem ruszając. Podjechaliśmy pod budynek wyglądający jak kamienica. – Poczekaj tu. – powiedziałem wychodząc. Po chwili wróciłem ze średniej wielkości pudełkiem w dłoniach. Włożyłem je do bagażnika i na powrót zasiadłem za kierownicą jadąc do parku niedaleko.
- Idziemy się przejść? – spytał Hae, a ja z uśmiechem kiwnąłem głową.
Spacerowaliśmy spokojnie nie przejmując się nikim i niczym. Ptaki śpiewały, drzewa szumiały i było idealnie.
- Dziękuję za dzisiaj. – powiedział nagle Hae przystając.
- To jeszcze nie wszystko. – odparłem miękko. W środku cały się trzęsłem wiedząc jaki moment nadchodzi. – Mam dla ciebie prezent na dzień dziecka. – dodałem.
- Czy ja ci wyglądam na małe dziecko? – zapytał Hae nadymając policzki w geście oburzenia. Wyglądał w tym momencie słodko i niewinnie.
- Masz rację. Co więc mam z nim zrobić? – podrapałem się po głowie. Wyraz jego twarzy momentalnie się zmienił.
- Przecież możesz mi go po prostu dać.
- Nie może być dla ciebie. Przecież nie jesteś już dzieckiem. – odparłem spokojnie uśmiechając się delikatnie.
- Zmieniłem zdanie. Jestem dzieckiem i chcę mój prezent skoro to moje święto. – zażądał tupiąc nogą.
- Jesteś pewien swojej decyzji? – spytałem rozbawiony.
- Jak nigdy. – powiedział pewnie.
- Dobrze. Więc usiądź tu, a ja za chwilkę wrócę. – wskazałem na ławeczkę za nim. Zrobił jak chciałem. Zmierzwiłem mu jeszcze włosy po czym ruszyłem w stronę parkingu, na którym zostawiłem auto. Będąc już na miejscu otworzyłem bagażnik i nim wyjąłem pudełko sprawdziłem stan zawartości. Z uśmiechem wróciłem do tego głuptasa, który spoglądał wielkimi błyszczącymi się oczyma na pakunek w moich rękach.
- Daj mi. – wyciągnął dłonie robiąc proszący wyraz twarzy.
- Proszę. – podałem mu pudełko przyglądając się jego twarzy. Otworzył je i aż krzyknął z radości.
- Jaki on słodki. Taki uroczy. Jest mój? – mówił nie odrywając wzroku od białego szczeniaczka, którego obecnie trzymał w rękach.
- Tak jest twój. – powiedziałem siadając obok niego. Ostrożnie włożył pieska powrotem do pudełka i położył je obok siebie.
- Dziękuję. – powiedział przytulając się do mnie i składając pocałunek na moim policzku. W tym momencie osłupiałem.
- N..nie ma za co. – odpowiedziałem kiedy udało mi się otrząsnąć. Tego się po prostu nie spodziewałem. – Jak go nazwiesz?
- Myślę, że Yuuki. – odparł spoglądając w stronę pieska. Ten merdał ogonkiem i przyglądał się nam słodko wystawiając języczek. To ten moment. Odetchnąłem głęboko.
- Hae jest jeszcze coś co… chcę ci powiedzieć. – powiedziałem cicho. – Ja… ja cię lubię. – wyrzuciłem z siebie.
- Wiem głuptasie, ja ciebie też. – powiedział rozbawiony.
- Naprawdę? – spytałem niedowierzając.
- No tak, przecież jesteś moim przyjacielem. - uśmiechnął się.
- Źle się wyraziłem… Ja… Ja cię kocham. – szepnąłem spuszczając głowę.
- Gdybyś tego nie powiedział nie zrobiłbym tego… - powiedział i pocałował mnie rozpoczynając nowy etap naszej znajomości. 

4 komentarze:

  1. Ojej *.* To było..słodkie, a szczególnie zakończenie ^^
    Nie wiem co więcej napisać, więc po prostu poprzestanę na podziwianiu tego shota i zdjęcia powyżej :D <3
    M..

    OdpowiedzUsuń
  2. *.* KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM
    Pikniczek, wesołe miasteczko, piesek <3 Nieźle obmyślił tą randkę :D Masz strasznie ciekawe pomysły na one-shoty ( zazdrosna) :D

    Życzę duuużo weny i żeby było więcej takich cudeniek :3

    Elizabeth
    www.opowiadania-yaoi-elizabeth.blogspot.com
    www.ilovedrarry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    wspaniały tekst, bardzo się postarał przygotowywując to wszystko dla Hae...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń