Strony

niedziela, 19 stycznia 2014

Koszmarna niespodzianka ( Part 38/44 )

Przepraszam, że musieliście tyle czekać, lecz nie miałam jak pisać. Rozpis rozdziałów całkowicie mnie zawiódł i nie miałam jak się na niego dostać. Dopiero dziś udało mi się go naprawić i od razu złapałam się za pisanie. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. 
Następną notkę postaram się dodać za kilka dni. Miłego czytania i jeszcze raz wszystkich przepraszam. 

EDIT: COŚ MI SIĘ OSTATNIO DZIEJE Z KOMENTARZAMI. NIE DODAJE ICH, ALBO ZNIKAJĄ PO CHWILI. PROSZĘ KOPIOWAĆ KOMENTARZE PRZED WRZUCENIEM I SPRAWDZIĆ CZY DODAŁO, JEŚLI NIE TO SPRÓBOWAĆ JESZCZE RAZ ^^ PRZEPRASZAM ZA KŁOPOTY.
_________________________________________________________________________________


Hee biegł ile sił w nogach. Był osłabiony, ale się nie poddawał. Miał świadomość, że od tego czy zdoła uciec zależy życie nie tylko jego, ale i Siwona. To dodawało mu siły. Cały czas słyszał za sobą krzyki Hangenga karzącego mu wracać. Słyszał też strzały niedaleko siebie. Chcąc ich uniknąć zaczął biegać slalomem. Nie patrzył pod nogi. Ważne było to co jest przed nim. Dopóki nie przywali w drzewo będzie dobrze. Z taką taktyką niestety szybko zahaczył o wystający korzeń. Wywrócił się obijając boleśnie. Rozciął też sobie nogę oraz prawą dłoń, ale nawet nie zwrócił na to uwagi. Szybko się pozbierał i ruszył dalej. Czuł jak gałęzie biją go po twarzy. Nie przejmował się nimi. Ważna była w tym momencie ucieczka.
Po jakimś czasie zaczął opadać z sił. Płuca już go paliły żywym ogniem, nogi bolały. Na domiar wszystkiego zaczął odczuwać skutki upadku. Sapiąc ciężko obejrzał się za siebie czy jeszcze jest goniony i w tym momencie stracił grunt pod stopami. Zaczął się staczać z wysokiego wzniesienia. Nic już nie czuł. Odpłynął.
Hangeng zrezygnował z gonitwy już po chwili. Był lekko wstawiony. Widział podwójnie. Wiedział, że nie dogoni Heechula. Postanowił wrócić do Siwona. Gdy wkroczył do starego budynku Siwon był wpółprzytomny. Charczał strasznie plując krwią. Chińczyk uśmiechnął się na ten widok.
- Heechul uciekł. Zostawił cię. Tyle właśnie dla niego znaczysz. Zobaczył okazję i zwiał. – mówił kucając nad Siwonem.
- Wróci. – wysapał próbując się podciągnąć. Udałoby mu się gdyby Hangeng go nie popchnął. W rezultacie leżał na plecach.
- Nie wróci. Zdołałem go trafić jak uciekał. Kwestią czasu jest jego śmierć. Twoja zresztą też. Przykro mi, że będę musiał zabić przyjaciela z dzieciństwa. Było ci zostać księdzem jak marzyłeś kiedyś, a nie zakochiwać się w Księżniczce.  – powiedział po czym wstał i oddał jeden strzał przerywający ciężki oddech Wielebnego.
Hee obudził się strasznie obolały. Bolało go kolano, dłoń, bark płuca, ale chyba najbardziej głowa. Musiał porządnie się w nią uderzyć. Rozchylił powieki widząc przed sobą, a może raczej nad sobą sporo gałęzi. Poleżał chwile w bezruchu układając sobie wszystko po czym wyczołgał się spod ogromnego krzaku. Stanął nad nim i przyjrzał się dokładnie. Dziękował wszystkiemu co sprawiło, że gałęzi było tak dużo, że nie było widać co jest pod nimi. Możliwe, że to właśnie dzięki nim nie wpadł w ręce tego psychola. Jedyne o co się martwił to życie Siwona. Nie wiedział ile był nieprzytomny i nie wiedział też co dzieje się z Siwonem. 
- Nie trać czasu. – powiedział sam do siebie i ruszył w drogę szukając jakiejkolwiek żywej duszy. Maszerował strasznie długo. Nogi go bolały, w ustach miał pustynię, ale cały czas szedł. Niestety jak nikogo nie było tak nie ma. Po kilku godzinach wyczerpującej wędrówki w końcu na horyzoncie dostrzegł dom. Jeden jedyny dom oddalony od niego o sam nie wiedział ile. To jednak nie było ważne, bo narodziła się nadzieja na ratunek. Z nową energią ruszył przed siebie i po niedługim czasie stanął pod drzwiami. Zapukał do nich i czekał aż ktoś mu otworzy. Po chwili zapukał na nowo i jeszcze raz jednak odzewu nie było. Już tracił nadzieję kiedy usłyszał wolne kroi zbliżające się do drzwi. W następnej chwili te się uchyliły i stała przed nim kobieta w średnim wieku.
- Co ci jest?.. Pomóżcie mi! – krzyknęła od razu i dopadła słaniającego się na nogach Hee. Zaraz z pomocą przyszło jej dwóch młodych mężczyzn, którzy pomogli wejść mu do domu. Posadzili go na kanapie i podali szklankę wody. Nie minęła chwila, a szklanka była pusta.
- Co ci się stało?  W ogóle skąd się tu wziąłeś? – zaczęła pytać kobieta.
- Ja.. ja muszę go uratować. – wyszeptał Hee. – On tam został.. ja muszę.. muszę mu pomóc. Grozi mu niebezpieczeństwo.  – dodał cicho.
- Komu? Gdzie on jest? – padły kolejne pytania.
- Policja. Muszę iść.. iść na policję. – mówił nie zwracając uwagi na mieszkańców. – Muszę iść. Muszę go uratować. – łzy zaczęły mu spływać po policzkach.
- Nigdzie nie pójdziesz.. Nie w tym stanie . – Kobieta ściągnęła go z powrotem na kanapę.
- Muszę! – krzyknął nagle. – Jak nie ja to nikt mu nie pomoże. Muszę.. muszę iś… - zaczął odpływać.
- Halo.. Hej, obudź się słyszysz? – jeden z chłopaków zaczął próbować go obudzić. Hee jedynie na chwilę uchylił powieki by zaraz zapaść w kolejny sen.
- Połóżcie go i przynieście apteczkę. Niech ktoś też zadzwoni na policję. - usłyszał jeszcze tylko cichy głos kobiety nim nastała całkowita ciemność.

3 komentarze:

  1. Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie ,nie, nie, nie. Nie zgadzam siem.
    CO Z WIELEBNYM?! Dostał kulkę czy nie?! Żyje?! Jak możesz nas skazywać na taką niepewność ;_: Niedobra unni ;_;
    Co z Hecchulem?! Obudzi siem prawda? Nawet nie wiesz jak bardzo wystraszona jestem ;_;
    A Hangeng, ma załatwione spotkanie z moją patelnią.. swoją drogą to coś długo o niej nie wspominałam ;_;

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam taką straszną przerwę, że szok, jeśli chodzi o to opowiadanie. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję :(
    Nieeee, tylko nie Siwon, on musi żyć, błagam..
    Hee, obudź się i ratuj Siwona, proszę !
    Geng..radziłabym Ci się bać..nadchodzę..
    M..

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    och Hee udało się uciec, przez chwilę myślałam, ze domek pod który zawędrował to ten sam, z którego uciekł, co Siwon nie mógł zginąć...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń