Strony

wtorek, 9 lipca 2013

Koszmarna niespodzianka ( Part 16/? )

- Hee wstawaj do cholery, bo jak matkę kocham wejdę tam i wyprowadzę cię siłą! - krzyczał manager już od dziesięciu minut. Koreańczykowi wszystko było już obojętne. Czy będzie musiał zapłacić dodatkowo, czy prze bukować bilet lotniczy na późniejszą godzinę. Wszystko mu latało. Wziął swoją walizkę i bez pośpiechu ruszył do drzwi. Otworzył je i nie zwracając uwagi na lament Hyunga ruszył na parking. Czekał tam na nich czarny van, który zawiózł ich na lotnisko. Manager coś do niego mówił, ale brunet go nie słuchał. Nie zareagował nawet wtedy, gdy ten nasunął mu okulary na nos ze stwierdzeniem "wyglądasz jakby coś cię przeżuło, wypluło, jeszcze raz przeżuło, połknęło, a na końcu wysrało."
Chciał jak najszybciej znaleźć się w swoich czterech ścianach.
Dotarł do domu ledwo kontaktując. Nie miał ochoty się z nikim widzieć. Nie myślał o niczym prócz wczorajszych słowach chińczyka. Nie mógł uwierzyć, że po świecie chodzą takie świry. Przecież to chore. Zabić kogoś w imię obietnicy złożonej za dzieciaka. Co było najgorsze? Chyba poczucie, że nie może go zgłosić na policję, bo nie ma dowodów, poza tym sprawa uległa przedawnieniu. Walnął się na łóżko i zasnął. Sen był niespokojny. znowu mu się to śniło. Po raz kolejny dobijał się do drzwi swej dziewczyny, a ona nie otwierała. Gdy jak zawsze miał odchodzić usłyszał jęk bólu dochodzący z wewnątrz. To nie pozwoliło mu postawić kolejnego kroku w stronę windy. Od nowa walił pięściami w te cholerne drzwi jednak to nic nie dawało. Przerażony kolejnym jękiem i słabym krzykiem kopnął w drzwi. Te niebezpiecznie zadrgały jednak nadal pozostawały zamknięte. Zamachnął się po raz kolejny i w końcu zawiasy puściły, a drzwi otworzyły się z hukiem uderzając o ścianę. Wbiegł do środka, nie musiał długo szukać. W salonie zobaczył postać w kominiarce, która potrąciła go uciekając natychmiastowo. Bojąc się o ukochaną zaczął zaglądać do wszystkich pomieszczeń. Serce mu waliło gdy przeszukał wszystkie pomieszczenia i stanął w sypialni przed łóżkiem na którym spoczywało zmasakrowane ciało jego dziewczyny.
Obudził się jak zawsze mokry od potu. Tym razem nie miał wątpliwości, że osobą w kominiarce był Hankyung. Ta sama sylwetka, ta sama linia szczęki. Wszystko było takie same. Nic się nie różniło. Wstał na chwiejących się nogach. Przez okno zobaczył, że jest jeszcze ciemno. Zszedł po schodach na dół i wkroczył do kuchni. Otworzył lodówkę, z której wyjął butelkę wody i na raz wypił całą jej zawartość. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Będzie miał teraz przez jakiś tydzień wolne od pracy. Wszystko dlatego, że wyjechał i zakończył pomyślnie duży projekt. Nie czół jednak jakiejś satysfakcji ani radości. Nic już nie czół. Żadnej pozytywnej emocji. Zostały tylko smutek, żal, rozpacz i wszechogarniający ból i pustka. Nic poza tym.
Rzucił swe truchło na kanapę i znowu pogrążył się w myślach nie zdając sobie sprawy z łez spływających po jego policzkach. 

- Stary miałeś pojawić się wczoraj po tego pchlarza. Co tu tak ciemno? - usłyszał Siwona. Najprawdopodobniej przyniósł jego kota. Nie zważając na nic rozsunął zasłony i brązowe rolety, a do domu wpadło jasne światło. Hee zdawał się go nie widzieć. 
- Jak ty możesz siedzieć w takim... - nie dokończył zauważając w jakim stanie jest jego przyjaciel. - Hee.. Co się stało? - zapytał ostrożnie. Usiadł na kanapie obok bruneta, a ten wtulił się w niego pozwalając swej rozpaczy na przejęcie całkowitej kontroli nad ciałem. 
- Dlaczego? Dlaczego muszę żyć? - zapytał jakby przestrzeni naokoło.
- Jak to dlaczego? Co się stało? - zapytał przestraszony. Ostatni raz słyszał to pytanie jak zamordowano dziewczynę Hee. 
- Nic. Kompletnie nic.. poza tym, że... mordercą jest Han... Hankyung. - rozpłakał się na dobre. Poczuł jak ciało Wielebnego zamiera w bezruchu. Nie dziwił się, bo on też zna tego małego chińskiego chłopca, z którym kiedyś spędzali całe dnie. 
- Kto? Chyba coś ci się pomyliło. To niemożliwe. - powiedział na wydechu 
- Możliwe. Hangeng, z którym pracowałem i z którym będę na okładce jednego z najsławniejszych magazynów w chinach jest tym małym dzieckiem na którego wołaliśmy Hankyung. - powiedział przez łzy.
- Skąd masz pewność? - padło pytanie. 
- Wyrecytował przysięgę jaką mu kiedyś złożyłem. To on. - nie przestawał płakać. 
siedzieli tak jeszcze długo. Hee rozpaczał nad całą sytuacją i nad wspomnieniami, które wróciły wczoraj i tej nocy, a Siwon trawił szok jakim był przyjaciel z dzieciństwa w roli mordercy. Kompletnie zapomnieli o biednym kotku cały czas przebywającym w klatce. Przypomnieli sobie dopiero słysząc przeraźliwe miauczenie. Siwon go wypuścił, a Hee złapał i wtulił się w mięciutkie futerko. Kot nie miał nic przeciwko. siedział spokojnie w ramionach tatusia i pomrukiwał jakby starając się dodać otuchy. 
Siwon wrócił do siebie późno w nocy obiecując, że wpadnie jutro. Hee pokiwał głową i gdy został sam nasypał kotu jedzenie nalał wody do miseczki. Do kuwety nasypał żwirku i nie mając ochoty na jedzenie poszedł spać. 
Po tygodniu było trochę lepiej. Siwon pomagał żyć jak normalna cywilizowana osoba i wmuszał jedzenie przez co brunet na taką osobę wyglądał. Było coraz lepiej do czasu, aż ktoś nie zapukał do drzwi w domu Kocio władnego...

4 komentarze:

  1. Geng! Nawet nie próbuj do niego przychodzić jak już się pozbierał!! Zdołujesz go ponownie i co biedak zrobi? :c Heebum, rzuć się na niego z pazurami. Grr... musiałaś w takim momencie uciąć?? :c xD
    Czekam na więcej! <3
    Twoja dongsaeng <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Może to Ren ? Albo jakaś inna ciekawa postać? Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że hanni jeszcze tu namniesza :-D
    Kyu ~~

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger Award
    Natalia z http://m-l-k-fanficsyaoi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    Siwon jest dobrym przyjacielem, Hee bardzo ciężko przeżył to wydarzenie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń