To mój pierwszy one-shot także mam nadzieję że pojawią się komentarze z wytykaniem mi błędów pisarskich które mi pomogą pisać lepiej. Pisałam to jak miałam dołek także może być trochę nieskładny ale chyba okej. Co do dedyka to dziś będzie dla ... Dla Neo-Kun żeby napisał jak najszybciej kolejną notkę o niebezpiecznym rodzeństwie bo to jest boskie ;D
Miłego czytania >^,^<
Chyba nikt nie lubi słuchać że wszystko dzieje się przez niego, że związek kończy się przez niego. Nie powinno się mówić czegoś takiego drugiej osobie, a już szczególnie gdy ta osoba ma bardzo zaniżoną samoocenę i się o tym wie. Niestety, pewien chłopak właśnie to uczynił. Wcale tego nie chciał, powiedział to w złości. Teraz gdy minął tydzień, a jego były chłopak, który niecałe dwa miesiące temu przeszedł załamanie nerwowe i ledwo wygrzebał się z depresji nie pojawiał się w szkole postanowił zobaczyć co się z nim stało.
Modlił się dobijając do jego drzwi żeby żył i nic sobie nie zrobił. Nadal go kochał, chciał `tylko żeby zdał sobie sprawę z tego że nie może z dnia na dzień robić się oschły dla ukochanej osoby ponieważ może ją stracić. Właśnie o to pokłócił się z Maćkiem, miłością swego życia. Teraz płakał... płakał bo bał się że przez swoją głupotę go straci. Nie czekając dłużej, nie prosząc już aby mu otworzył, wyważył drzwi i wbiegł do środka. Przeszukiwał wszystkie pomieszczenia po kolei. Znalazł go w sypialni, leżał na łóżku, a obok niego leżało pudełko po tabletkach i list zaadresowany do niego. Drżącymi rękami wyjął telefon którym zadzwonił do szpitala. Ledwo wybełkotał adres i przyczynę. Następnie odrzucił aparat i sprawdził czy ukochany oddycha.
Wyczuł tętno, nikłe ale było. Starał się go obudzić.
- Ko-chanie, otwórz ... otwórz oczy ppproszę - mówił klepiąc go po twarzy. Nic to nie dawało więc przytulił go i pozwolił by łzy kapały na jego czoło. Nie mógł go stracić, gdy Maciek zabierany był do szpitala Kamil porwał list z jego łóżka i w ostatniej chwili zdążył wsiąść do ambulansu którego drzwi właśnie się zamykały. Całą drogę dopóki Maciek jeszcze oddychał ten trzymał go za rękę płacząc i błagając lekarzy aby go uratowali.
Koniec ... nie oddycha. Lekarze próbowali go uratować jednak to na nic. Nie dało się nic zrobić ... odszedł ... jego Maciuś nie żyje. Jedyna osoba którą miał i która go kochała właśnie zmarła.
Załamał się. Wrócił do domu, usiadł w fotelu i drżącymi rękoma wyjął list na którym pisało " Dla Kamila ". Otworzył go i zaczął czytać.
" Kochany Kamilu mam nadzieję że to przeczytasz.
Nie mogłem bez Ciebie żyć, wiem, że to przeze mnie nasz związek się zakończył.
Przepraszam cię za to, za moją głupotę, za śmierć, za to że się narodziłem, za wszystko.
Mam nadzieję że o mnie zapomnisz i ułożysz sobie życie lepiej... beze mnie."
"Twój Maciek."
Jednak Kamil tak nie mógł, nie potrafił znieść wieści że już nie przytuli, pocałuje, pogłaszcze i zobaczy uśmiechu na twarzy Maćka. Bez Maćka i on nie istniał. Płakał całą noc i nawet to nie pomogło, ból cały czas rósł i nie chciał maleć. Bladym świtem ruszył do ubikacji gdzie napuścił pełną wannę wody, rozebrał się, wyjął z szufladki żyletkę i wszedł do wody nie sprawdzając nawet czy się nie poparzy Dla niego nie było już bólu Liczyło się tylko to by trafić tam gdzie jego ukochany. Nie skrzywił się nawet wtedy gdy ostra żyletka zagłębiła się w jego skórze, uśmiechał się nawet wtedy gdy życie z niego uciekało wraz z kolejnymi, cieknącymi rzekami głębokiego szkarłatu.
"Już niedługo Cię spotkam ... ukochany" - To właśnie wymalował własną krwią na białych kafelkach ściany. To z tymi myślami zasnął wiedząc, że gdy się obudzi będzie przy nim Maciuś i będą mogli być razem już na wieki.