Strony

poniedziałek, 24 września 2012

Nowy ( Part 5/? )

Wyszedł mi długi i nudny tasiemiec. Obiecuję że następny rozdział będzie ciekawszy < bo wiem co będzie się dziać xD >. Przepraszam że tak długo nic nie dodawałam mimo że i tak nikt tego nie czyta to postaram się następny rozdział dodać jak najszybciej mimo urwania głowy z nauką ;/

Nie przedłużając ... Mimo wszystko miłego czytania, zapraszam.


Rozdział 5

Donghae:
Czekałem na nią pod szkołą już dobre 15minut i nic.
            -„ Wystawiła mnie” – pomyślałem. Ruszyłem do wyjścia z terenu szkoły. Jak ja mogłem być taki głupi? Mimo to szedłem strasznie mozolnie tak na wszelki wypadek. Dobrze słyszę, że ktoś idzie? Odwróciłem się z nadzieją, jednak ta opuściła mnie gdy tylko ujrzałem nauczyciela biologii. Skinąłem głową gdy mnie mijał i ruszyłem dalej ze spuszczoną głową.

Już byłem przy furtce gdy nagle coś, a raczej ktoś się na mnie uwiesił.
            - Przepraszam, że musiałeś na mnie czekać, bracia mnie zatrzymali i musiałam się ich pozbyć. – usłyszałem głos Nany tuż obok swojego ucha.
            - Już myślałem że mnie wystawiłaś – burknąłem niby smutny wywalając przy tym dolną wargę
            - To się nie powtórzy, obiecuję – wyszeptała mi do ucha po czym odsunęła się ode mnie.

Na początek poszliśmy do kina, dobrze się na nim bawiliśmy. Nana jak zauważyłem jest dość wrażliwą osobą ponieważ kilka razy kompletnie się rozkleiła, ale mniejsza o to. Dziwne było to, że wydawało mi się cały czas że ktoś nas obserwuje. Jednak za każdym razem gdy się obróciłem nikogo nie było.

*** Po Filmie***
            - To był świetny film prawda? – zapytała mnie Nana
            - Tak. – odpowiedziałem całkowicie zamyślony
            - Coś nie tak? Masz takie nieobecny wzrok, coś cię gryzie? – Spytała patrząc na mnie uważnie.
            - Nie wydaje ci się, że ktoś… - nie dokończyłem bo zabrzmiał mój telefon – Przepraszam na chwilkę – powiedziałem do niej i odszedłem na bok.
            - Tak?
            - *****
            - Na pewno wszystko gotowe?
            - *****
- Pilnujcie żeby nic się z tym nie stało i jak dotrzemy to żeby was tam nie było widać.
- *****
- Jeszcze jedno. Zostawcie tam dwójkę ludzi, aby pilnowali. Nie chciał bym aby ktoś nam przeszkadzał.
- *****
- Oczywiście, pieniądze przeleję na konto jutro w godzinach popołudniowych.
- *****
- Do usłyszenia.

Wróciłem do Nany – Mam dla Ciebie niespodziankę – powiedziałem łapiąc ją za rękę.
            - Naprawdę? – spytała niedowierzając na co ja pokiwałem głową – To moja najlepsza randka w życiu. – odparła cała rozpromieniona.
            - Chodźmy przepraszam ale musimy iść tam na pieszo – powiedziałem.
            - Nic nie szkodzi. – wyszczebiotała łapiąc mnie pod rękę.

Szliśmy Długimi ulicami Seulu nie odzywając się do siebie, wystarczyła nam sama obecność drugiej osoby. Weszliśmy do parku akurat gdy słońce zaczynało zachodzić czyli idealnie według mojego planu.

Latarnie w parku rozbłysły na dwa kolory co przykuło uwagę Nany.
            - Łał chyba po raz pierwszy widzę latarnie które świecą się w dwóch kolorach – ożywiła się  nagle.
            - Te niebieskie palą się tylko dla nas, to część mojej niespodzianki dla Ciebie – powiedziałem jej zgodnie z prawdą.
            - A-ale jak ty…? – zapytała zdziwiona dziewczyna.
            - Jakby Ci to wyjaśnić? Powiedzmy, że mam swoje sposoby. – odpowiedziałem po czym ruszyliśmy dróżką obłożoną kolorem niebieskim.
Dziwne, może przesadzam ale cały czas mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Trwa to od szkoły, aż do teraz. Dobrze, że będziemy pilnowani.
Szliśmy dróżką jakieś 5 może 7minut po czym zboczyliśmy prowadzeni już lampionami, no, no, no chłopaki się postarali, chyba zasłużyli na małą premię, ale tym zajmę się później.

W tym samym czasie – Eunhyuk:
Co jeszcze mógłbym porobić? Odrobiłem lekcje, porozciągałem się, potańczyłem, posprzątałem cały dom i nie mam co robić. Chwilka przecież Shini prosił mnie o napisanie mu tego opowiadania, żeby miał się z czego pośmiać. Dobra, napiszę najlepsze opowiadanie pod słońcem Hehe. Mam nadzieję że mu się spodoba.

Wracamy do parku:
Dotarliśmy do polanki na której środku znajdował się kocyk, a naokoło niego pełno lampek.
            - Wow to wszystko było przygotowane dla mnie? – zaszczebiotała zachwycona Nana
            - Oczywiście, a dla kogo innego? – zapytałem rozbawiony jej reakcją.
            - Dziękuję, to najlepsza randka jaką kiedykolwiek przeżyłam, albo przeżyję. – powiedziała wieszając mi się na ramieniu i całując w policzek.
Mogę się założyć, że jutro będzie o tym głośno w całej szkole.
            - Chodźmy, pewnie zgłodniałaś. – rzekłem łapiąc ją za rękę i idąc w stronę koca.
Usiedliśmy po bokach koca na którego środku znajdował się wielki kosz piknikowy. Wyjąłem z niego dwa talerze, po nich dwa opakowania zatrzymujące ciepło z których wyjąłem coś czego się nie spodziewała.
            - Kiedy zdążyłeś przygotować to wszystko i jeszcze te spaghetti. – powiedziała coraz bardziej zdumiona.
            - Udało się z małą pomocą rodziny. – odparłem, bynajmniej nie kłamiąc. Mama gdy tylko usłyszała o mojej randce zadeklarowała się, że przyrządzi jedzenie, natomiast tata użyczył mi swoich kontaktów. Może i mój ojciec wygląda na surowego, jednak gdy chodzi o sprawy sercowe to zawsze mam w nim wsparcie.

Po posiłku popitym sokiem jabłkowym zaproponowałem oglądanie gwiazd. Dziewczyna przytaknęła ochoczo i oboje położyliśmy się na kocu patrząc w piękne, gwieździste niebo.

Oho mój zegarek właśnie wybił godzinę 19,30 czyli czas się zbierać.
            - Nana, trochę już późno, a przecież jutro szkoła więc musielibyśmy już iść.
            - A tak oczywiście, zupełnie straciłam poczucie czasu. – powiedziała po czym zaczęła ubierać buty. – A co z tym? – zapytała wskazując na koc i całą resztę rzeczy.
            - Spokojnie, tym na pewno ktoś się zajmie, a teraz wracajmy. – uspokoiłem ją, po czym ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Napisałem jeszcze szybkiego esemesa żeby się tym zajęli i mogłem na spokojnie odprowadzić Nanę do domu.

Wróćmy do Eunhyuka:
Okej, trochę się namęczyłem ale raczej jest okej. Zostało tylko przesłać to na email Shiniego i gotowe. Fishi coś długo się nie odzywa, najwyraźniej dobrze się bawią. Gdybym tylko nie był tak nieśmiały. Czy to nie jest dziwne, że jeszcze nigdy nie zakochałem się w żadnej dziewczynie? Nie, raczej nie, po prostu czekam na tą jedyną. Tak na pewno!

Donghae:
I znowu, ledwo opuściliśmy teren parku, a mi znowu towarzyszy to przeczucie, że ktoś nas obserwuje.
            - To pod jaki adres cię odprowadzić? – zapytałem jakby w obawie, że to gdzieś daleko i coś może jej się stać.
            - Mieszkam dwie przecznice z tond także nie musimy daleko iść – uspokoiła mnie dziewczyna, złapała pod rękę i zaczęła prowadzić najprawdopodobniej w stronę swojego domu.
                                                                       ***
            - Do zobaczenia jutro w szkole. – powiedziała otwierając furtkę – Naprawdę dobrze się z tobą bawiłam, i mam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy.
            - Ja też mam taką nadzieję, cześć. – odpowiedziałem, i już miałem odchodzić gdy ona złapała mnie za rękę, pociągnęła w swoją stronę i ucałowała w policzek.
Kompletnie mnie zamurowało, nie zdążyłem nawet nic powiedzieć, bo ona już biegła do domu. Stałem więc i patrzyłem osłupiały jak znika we wnętrzu po czym ruszyłem do domu.
                                                                       ***
            - I jak było na randce? – padło pytanie mojej mamy która jak zawsze pojawiła się z nikąd gdy tylko drzwi od domu się za mną zamknęły.
            - Miło, nawet całkiem miło – odparłem – Jednak teraz jestem strasznie zmęczony i jedyne o czym marzę to sen. – dodałem i nie czekając na reakcję poszedłem na górę, gdzie zamknąłem się na klucz, aby nikt mi nie przeszkadzał.
Nie zapalając światła dotarłem do biurka na którym stał komputer. Odpaliłem go i załączyłem gg. Mam nadzieje że Hyukki jest dostępny.

Eunhyuk:
Nareszcie Fishi jest na gg. Teraz wszystko mi opowie. Nie czekając aż on napisze ja zrobiłem to pierwszy.

Ja 21:27
Hej Fishi i jak było?

Fishi 21:28
Hej. Fajnie było i mam nadzieję że jeszcze się spotkamy.

„O nie, nie popuszczę mu, ma mi wszystko opowiedzieć.”

Ja 21:29
Miałeś mi opowiedzieć i nie wykręcisz się z tego.

Fishi 21:30
Wiem, opowiem ci jutro, dziś nie mam siły, zaraz kładę się spać.

Ja 21:32
… Okej, ale ja ci nie odpuszczę także nawet sobie nie myśl. Przyjdź po mnie tak jak zawsze.

Fishi 21:34
Okej, a teraz uciekam, dobranoc, papa i do jutra.

Ja 21;34
Pa

Łał musiał nieźle się bawić skoro jest aż tak zmęczony. No cóż wezmę z niego przykład i położę się wcześniej.
Wziąłem szybki prysznic, ubrałem czyste bokserki, podłączyłem telefon do ładowania, ustawiłem budzik na 6,00 i położyłem się spać. Zapomniałem. Zszedłem na dół, zrobiłem mamie jedzenie, zostawiłem je na stole, umyłem zęby o czym prawie zapomniałem i tym razem naprawdę poszedłem spać, oczywiście na zapominając o muzyce.

Ranek Eunhyuk:
W objęciach morfeusza zatonąłem szybko, jednak jeszcze szybciej zostałem z nich wyrwany o równej szóstej rano przez mój dobijający budzik.
            - Dobra teraz szybko się ogarnąć, zjeść śniadanie, umyć zęby i będę mógł jeszcze trochę posiedzieć na laptopie. – powiedziałem sam do siebie i pędem zacząłem wykonywać wyżej wymienione czynności.
To jakiś rekord. Wyrobiłem się w jakieś 20minut. Mniejsza o to. Zobaczmy czy przyszedł email od Shiniego.
            - Wredny, to ja się tak starałem i pisałem dwie godziny te głupie opowiadanie, a on nawet nie wysłał mi odpowiedzi. – prychnąłem – Jeszcze będzie coś chciał. – dodałem.
Posiedziałem na fejsie, posprawdzałem co się na świecie dzieje i dość długo mi to zajęło bo gdy zerknąłem na zegarek to aż mnie zamurowało. Była 7:25 czyli Donghae przyjdzie za 5minut. Niedobrze. Dosłownie pędem pozbierałem wszystkie niezbędne rzeczy i ruszyłem na dół. Założyłem buty, wyszedłem z domu i do porządku go zamknąłem. Jedyne co mi pozostało to czekać na Hae.

Donghae:
Właśnie dochodziłem do domu Hyukiego gdy ujrzałem coś niesamowitego, a był to mały, zbłąkany, rudy kociaczek. Nie miałem serca go zostawiać więc wziąłem malucha na ręce i z nim pomaszerowałem dalej. Kolejne zdziwienie tego dnia dopadło mnie gdy zobaczyłem Hyukiego czekającego na mnie przy furtce.
            - Hej, mam sprawę, o której wraca twoja mama? – spytałem na wstępie.
            - Hej, tak po dwudziestej drugiej, a co? – odparł, a ja uśmiechnąłem się niezmiernie zadowolony z odpowiedzi.
            - Bo mam taką sprawę – kontynuowałem wyciągając kotka – znalazłem go i nie miałem serca go tak zostawiać, może pobyć na razie u ciebie? – spytałem robiąc maślane oczka.
            - No nie wiem. – Waha się, czyli muszę coś wymyślić i to szybko.
            - No weź potem go od ciebie wezmę obiecuję. – powiedziałem robiąc jeszcze większy wytrzeszcz i krzyżując palce wolnej ręki którą najpierw schowałem do kieszeni.
            - Okej, ale szybko bo się spóźnimy. – powiedział biegnąc do drzwi i otwierając je.
Kotka zamknęliśmy w pokoju Małpki i pochowaliśmy sprzęt który mógłby ucierpieć. Wyszliśmy, a Saradela zamknął drzwi i szybkim marszem udaliśmy się do szkoły.
Oczywiście nie obyło się bez pytań o moją randkę, więc po drodze wszystko mu opowiedziałem.

Eunhyuk:
Randka ciekawa, nie ma co. Szczerze to też bym taką chciał. Lekcje minęły mi strasznie szybko, a powrót do domu jeszcze szybciej. Niestety została kwestia kotka o którym kompletnie zapomniałem. Hae poszedł wcześniej do domu więc nie da rady żeby go ode mnie wziął.

Otworzyłem dom, weszłem i w obawie o swój pokój popędziłem do niego czym prędzej. Ledwo weszłem do pokoju, a nadepnąłem na coś mokrego.
            - Cholera, że też ja mam takiego pecha! – krzykiem i to był mój błąd.
Przestraszyłem malucha który wybiegł jak oparzony z pokoju. Niezbyt mi się widzi ganianie za nim więc się wycwanię. Zszedłem na dół do kuchni, otworzyłem lodówkę, a kot jak n zawołanie pojawił się nagle koło mnie. Złapałem go i dałem jeść.
            - Zobaczysz Donghae jeszcze tego pożałujesz. – powiedziałem zły nie na żarty patrząc po małym rudym kłębku sierści. – Mama na pewno się nie zgodzi żeby został, muszę coś wymyślić.
Poczekałem aż kot skończy jeść i razem z nim udałem się do mojego pokoju.
            - Coś ty zrobił z moim królestwem ha? – spytałem kota patrząc na niego oskarżycielsko. Położyłem go na parapecie i wziąłem się za sprzątanie.

Godzinę później:
Nareszcie czysto.
            - A może Shini będzie Cię chciał co? – powiedziałem patrząc po kocie.
Chwile później załączałem laptopa. – „proszę bądź dostępny, bądź dostępny.”- myślałem.
Na gg go nie ma, może będzie na fejsie? Czym prędzej włączyłem stronę internetową i jak się okazało był dostępny. Szybko załatwiłem z nim sprawę kotka i jak się okazało za tydzień ma być w Seulu u cioci więc odbierze kotka, a do tego czasu szkodnik ma zostać u mnie.
Zrobiłem kociakowi posłanie. Przygotowałem się na jutrzejsze lekcje, załatwiłem wszystkie sprawy związane z kolacją mamy, higieną i moim telefonem położyłem się spać.


W tym samym czasie Donghae:
Dzisiejszy dzień był nudny, a moje oczy nie miały na kogo patrzeć ponieważ Nany z niewiadomych powodów nie było w szkole.
            - Donghae zejdź na dół. Musimy Ci coś z tatą powiedzieć! – dotarł do mnie głos mamy.
Poczłapałem niechętnie do salonu.
            - Coś się stało? – spytałem obojętnie, szczerze to niezbyt mnie interesowało to co mają mi do powiedzenia.
            - Donghae – zaczął ojciec z grobową miną, czyli nie jest dobrze – Babcia jest w szpitalu, pogorszyło jej się. – powiedział.
            - A-ale jak to? – spytałem roztrzęsiony, Może i rzadko widywałem się z babcią, ale to właśnie ona rozumiała mnie najlepiej.
            - Wiemy, że to dla Ciebie trudne i możesz się na nas gniewać za to co zaraz powiemy, ale nie możesz do niej jechać. – Powiedziała tym razem mama
            - D-dlaczego, j-jest aż.. aż tak źle? – spytałem z wielkim trudem przełykając wielką gulę w gardle
            - Przykro nam ale babci nie ma w Korei. Było tak źle że przewieźli ją do Japonii, tam zajmą się nią najlepsi lekarze…. – nie słuchałem dalej, świat właśnie dla mnie runął.
Pobiegłem do swojego pokoju nie wychodząc z niego nawet na kolację. Tak bardzo chciałbym przy niej być. Płakałem długo, nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Wstałem, dziś nie mam ochoty na nic, dobrze że to już piątek i jutro wolne. Spakowałem plecak, umyłem się na szybko, wskoczyłem w mój mundurek i zszedłem na dół.
            - Donghae, jak chcesz to możesz zostać w domu – powiedziała mama gdy zobaczyła w jakim jestem stanie.
Miałem całe zapuchnięte oczy od łez i wyglądałem jak jakiś upiór.
            - To nie ma znaczenia, pójdę. – odparłem beznamiętnie chowając drugie śniadanie i wyszedłem z domu.

Eunhyuk:
Jak zawsze gdy Hae pokazał się przed furtką wyszedłem z domu. Jednak gdy podeszłem bliżej niego odruchowo odskoczyłem. Wyglądał strasznie, zapuchnięte i podkrążone oczy, poczochrane włosy i ta mina jakby przeszedł piekło.
            - Yyyyy coś się stało? – spytałem przerażony jego wyglądem
            - Moja babcia wyjechała do Japonii, jest z nią bardzo źle i nasi lekarze ją przenieśli – odparł, a ja nie wiedziałem jak mogę mu pomóc.
            - Może lepiej jak wrócisz do domu? – zapytałem kierując się troską.
            - Nie. – dał mi krótką odpowiedź i pomaszerował przed siebie.
Całą drogę do szkoły starałem się go pocieszyć co chyba nie przyniosło rezultatów. Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze.

Donghae:
Nany znów nie ma w szkole, a do tego wszystkiego Hyukiego mama zwolniła wcześniej ze szkoły. Nie będzie jej cały weekend więc jak co mam do kogo iść.

                                                           ***Po szkole***
No nie, jeszcze tego brakowało. Ciekawe jak tym razem zawiniłem sobie u Hiroshi’ego i Kiroshi’ego. Dorwali mnie po lekcjach i zaciągnęli do tego zaułka w którym stłukli mnie ostatnio.
            - Co ty sobie myślisz ha?! – wydarł się Hiroshi
            - Najpierw dostawiasz się do mojej dziewczyny, a teraz do naszej siostry!? – zapytał nabuzowany.
Więc to są bracia Nany? Wytrzeszczyłem oczy, ale nie zaprotestowałem.
            - Najwyraźniej ostatnia lekcja do ciebie nie dotarła, więc ją powtórzymy. – wrzasnął Hiroshi.
Zaczęli okładać mnie pięściami, jednak ja nie starałem się bronić. Nie zrobiłem nic, czekałem jedynie aż zostawią mnie w spokoju. Bolało cholernie, nie wiem jak długo mnie tłukli, ale w pewnym momencie przestali i po prostu uciekli.
I co ja teraz zrobię, przecież nie wrócę tak do domu. Pójdę do Saradeli, w końcu ma wolną chatę. Pozbierałem się i ruszyłem w stronę domu Małpki. Oby jego mama już pojechała.

3 komentarze:

  1. Wiesz, że jak zwykle świetnie? A ja jestem taka fajna i wiem, co się wydarzy w następnym rozdziale XD.
    PAN Z BIOLOGII RZĄDZI <3 MAJ NAMBER ŁAN.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cichosza i nie gadaj tyle bo zdradzisz wszystko przed kolelejnym rozdziałem, a wtedy cię uduszę xD

      Usuń
  2. Uuuu! Ale świetne, jak zwykle super wszystko ujęłaś ^^ hymm.. raczej się domyślam co będzie w następnym rozdziale...albo nie.. sama nie wiem.. xD tak czy inaczej niesamowity rozdział i weeeeny życzę ^^

    OdpowiedzUsuń