Przed Wami pierwszy rozdział. Nie jest on długi, ale postaram się by następny był dłuższy.
Jeśli chodzi o długość opowiadania to nie wiem ile będzie miał rozdziałów. Na pewno nie będzie tasiemcem jak Koszmarna niespodzianka.
Mam nadzieję, że będziecie czytać i wyczekiwać kolejnych rozdziałów.
Zapraszam do czytania >^.^<
_______________________________________________________________________________
Szkoła.. Taka piękna pogoda, a ja siedzę w szkole. Oglądam sobie jak nauczyciel matematyki pisze jakieś cyferki na tablicy i czuję, że jeszcze chwila, a zasnę. Pół tablicy już zapisał. Zaraz zapisze drugą połowę, a ja umrę z bólu głowy. Kompletnie nic z tego nie rozumiem. W ogóle po co komu matematyka. Jakieś wzory nie wzory, cyferki i obliczenia. Bla bla bla sranie w banie.
- To na dziś tyle. Możecie się spakować. – mówi wybudzając mnie z tego dziwnego transu i w tym momencie zaczyna dzwonić dzwonek. Chcąc zamknąć zeszyt połapałem się, że jest pusty.
- Kurcze. – szepnąłem i spojrzałem po szykujących się do wyjścia osobach. – Sojin! – zawołałem jedną z grupki dziewczyn rozmawiającej o czymś.
- Potrzebujesz czegoś? – zapytała podchodząc.
- Mogłabyś mi pożyczyć notatki z dzisiejszej lekcji? – spytałem uśmiechając się przyjaźnie.
- Jasne.. Poczekaj gdzieś tu mam zeszyt. – powiedziała zaczynając szukać notesu w torbie. Po chwili w końcu go znalazła i wyciągnęła w moją stronę. – Mógłbyś mi go jeszcze dziś oddać?
- Pewnie. Przepiszę to jedynie i zaraz ci go dam. – odparłem i biorąc swoją torbę ruszyłem do drzwi. Idąc korytarzem rozglądałem się dookoła. Jak dobrze pójdzie to jeszcze dziś załatwię sobie korki. Po kilku minutach szukania miałem dość. Czy on zawsze musi znikać wtedy kiedy go potrzebuję? Ruszyłem pod klasę w której lekcje mieli mieć pierwszoklasiści i zapytałem pierwszej lepszej osoby gdzie do licha podziewa się Kyu. Odpowiedź była krótka i rzeczowa. Uciekł. Zdenerwowany takim obrotem spraw wyciągnąłem telefon i wybrałem jego numer. Jedna próba połączenia, druga, trzecia i nadal nic.
- Odbierz… - szeptałem do siebie chodząc w te i z powrotem po trawniku.
- No co tam Hyung? – usłyszałem przy piątej próbie połączenia się z nim.
- Yah! Nie wiesz jak się odbiera telefon? I gdzie ty w ogóle jesteś. Z tego co wiem twoje lekcje jeszcze trwają. – powiedziałem wkurzony.
- Miałeem... Ważną sprawę do załatwienia. Co chcesz?
- Jasne.. Już ja znam te twoje sprawy. Dziś musisz wytłumaczyć mi matematykę.
- Spoko. Będę po siedemnastej. – powiedział szybko i się rozłączył. Spojrzałem na telefon z mordem w oczach po czym ruszyłem na kolejną lekcję. Temu to dobrze. Dzięki mnie zna materiał już prawie ze wszystkich klas i teraz sobie bimba mając idealne stopnie. Jakbym mu nie udostępniał książek to musiałby tu siedzieć. No ale nic. W końcu nie uczy mnie za darmo.
Czas do końca lekcji upłynął mi w pełnej nudzie. Pisałem to co mówili nauczyciele, przepisałem notatki z matmy i starałem się zapamiętać z tego jak najwięcej. Kiedy opuszczałem mury szkoły wstąpiła we mnie nowa energia. Do domu wróciłem truchtem i złapałem się za porządki w międzyczasie zmieniając mundurek na coś luźniejszego. Kiedy skończyłem była zaledwie szesnasta więc miałem jeszcze godzinę do przyjścia tego Padalca. Chcąc wykorzystać ten czas jak najlepiej pobiegłem do swojego pokoju. Pozbyłem się koszulki, wziąłem kij i wyszedłem na podwórko.
- Skoro mam czas to trochę poćwiczę. – powiedziałem do siebie, zamknąłem oczy i zacząłem trening. Czas przestał dla mnie płynąć. Byłem tylko ja. Płynnymi ruchami poruszałem się po świecie tak dobrze mi znanym…
- Drzwi to nie łaska otworzyć, ale wymachiwać badylem to już tak. – usłyszałem głos i wybudziłem się z transu. Uchyliłem oczy i spojrzałem na Kyu, który z torbą na jednym ramieniu opierał się o jedną ze ścian.
- Jesteś. – powiedziałem z uśmiechem i podszedłem do niego. – Chodź.. Jak to zobaczysz to chyba też nie załapiesz. – dodałem i pociągnąłem go za sobą do środka. Rozłożyliśmy się w salonie. Podałem mu zeszyt i przyglądałem się jak w skupieniu przeglądał jego zawartość.
- Jak ty możesz tego nie rozumieć? – odezwał się w końcu. – Przecież to jest najprostszy temat. – dodał. Ja patrzyłem na niego jak na wariata, bo jak można zrozumieć cokolwiek z tych kilometrowych działań, a on patrzył na mnie wzrokiem mówiącym, że większego debila na tym świecie nie widział.
- Wytłumaczysz mi to czy będziesz się gapił? – nie wytrzymałem w końcu.
- A tak. Jasne. Patrz. Całe działanie wydaje się skomplikowane, ale jak podzielisz je na części… - zaczął tłumaczyć mi wszystko po kolei. Kiedy rozwiązywałem działania Kyu przeglądał książki do trzeciej klasy i robił z nich notatki. Koło godziny dwudziestej byłem z siebie naprawdę dumny. Z Kyu jako nauczycielem miałbym stopnie z matematyki na przyzwoitym poziomie. Nie mam pojęcia jak to robi, ale potrafi wytłumaczyć mi wszystko tak żebym to zrozumiał.
- Jesteś niesamowity. Sam bym tego nigdy nie ogarnął. – powiedziałem patrząc na niego z podziwem.
- Nie żeby coś, ale powtarzasz mi to po każdych korkach. – odparł rozbawiony.
- Mam nie powtarzać? – zapytałem robiąc wielkie oczy.
- Czy ja powiedziałem, że mi się to nie podoba, albo, że to nieprawda? – uśmiechnął się wrednie i przygarnął mnie do siebie. Prychnąłem na to stwierdzenie.
- Nie masz może za wysokiego mniemania o sobie?
- Może mam, może nie. A teraz spadam. Starcraft na mnie czeka. – powiedział i po zmierzwieniu mi włosów opuścił dom. To nie fair. On sobie będzie grać, a ja muszę uczyć się na jutro. Jeden przedmiot mam z głowy, ale reszta nie znikła. Spać poszedłem po północy. Nie miałem nawet sił żeby się przebrać, bo powieki były tak ciężkie, że z trudem udawało mi się coś zobaczyć. Moment zetknięcia się głowy z poduszką był tym, w którym zasnąłem.
Następnego dnia w dobrym humorze poszedłem do szkoły. Jak sam się przekonałem kiedy skupiam się na lekcji czas płynie o wiele szybciej. To jest aż dziwne. Na ostatniej lekcji jaką była matematyka nauczyciel uznał, że coś ze mną nie tak ponieważ kiedy wziął mnie do tablicy nagle wszystko rozumiałem. Dzięki temu do ocen dołączyła piękna czwóreczka. Po lekcji pobiegłem pod klasę Kyu i kiedy tylko go zauważyłem rzuciłem mu się na szyję.
- Dostałem cztery czaisz? Z matematyki! – krzyczałem szczęśliwy.
- To dobrze hyung, a teraz mnie puść, bo zostaniesz rozszarpany przez moje fanki. – zaśmiał się i odkleił moje ramiona od siebie.
- Idziemy na zajęcia. – powiedziałem i ruszyłem przodem. Kyu po chwili dołączył i razem dotarliśmy do klasy muzycznej. Jak się okazało wszyscy już tam byli. Odłożyłem torbę na bok i dołączyłem do grupy, a wraz ze mną Kyu.
- Skoro jesteśmy już w komplecie to możemy zaczynać. Czy każdy ma tekst? – zapytał nauczyciel śpiewu. Nie doczekawszy się odpowiedzi zasiadł za fortepianem i zaczął grać. Po przygrywce wszyscy zaczęli śpiewać.
- Dobrze… Teraz podzielimy tekst pomiędzy was wszystkich i zobaczymy jak to wyjdzie. – odezwał się przerywając grę. W ciągu kilku minut podzielił tekst i odpowiednio nas ustawił. Nikogo nie zdziwiło, że Kyu dostał największe wstawki. Ma cudowny głos. – Jeśli wszystko jasne to zaczynamy. – powiedział Pan Jung i zaczął grać na nowo. Nim wyszło równo musieliśmy trzy razy powtarzać całość. Głównie przez dwie nowe osoby. Kiedy wersja z podziałem wychodziła bezbłędnie zaczęliśmy ćwiczyć inne utwory. Tak nam zleciały dwie godziny zajęć.
- Gardło mnie boli. – zacząłem narzekać kiedy tylko wyszliśmy ze szkoły.
- Nie przesadzasz czasem? – zapytał Kyu podając mi butelkę wody.
- To że ty dostałeś partie na twój głos nie oznacza, że każdy dostał. Musiałem wyciągać tak wysoko, że moje struny głosowe ucierpiały. – burknąłem.
- Nie wiem o co się rzucasz. Masz piękny, delikatny głos i należy go wykorzystywać. Pan Jung to wie, ja to wiem i wszyscy to wiedzą. Dlatego dostałeś takie, a nie inne wstawki. – wyjaśnił wzruszając ramionami.
- Ejjj nie mam delikatnego głosu! Jest mocny! – oburzyłem się.
- Szczerze… Jak się poznaliśmy to miałeś dłuższe włosy pamiętasz? – zaczął.
- No pamiętam i co w tym takiego?
- Kiedy się ze mną witałeś miałeś tak dziewczęcy głos, że gdybym nie dostrzegł, że jesteś płaski pomyślałbym, że jesteś dziewczyną. – powiedział i zaczął uciekać. Ja za to goniłem go mając ochotę posiekać jego osobę na drobne kawałeczki. - Nie jestem do jasnej cholery dziewczyną, a mój głos jest niesamowicie męski. – krzyczałem za nim.
- Błagam cię. Nie jedna dziewczyna u nas w szkole jest bardziej męska od ciebie. – zaśmiewał się uciekając. Dorwałem go dopiero na pasach i z ogromną satysfakcją przywaliłem mu w plecy z pięści.